Czwórka półfinalistów jest bez żadnych niespodzianek. GKS Tychy i Comarch Cracovia są faworytami.
Pary półfinałowe nie są żadnym zaskoczeniem. Po prostu: spotkały się najlepsze w tej chwili zespoły naszej ligi. W konfrontacji Tychów z Podhalem więcej atutów mają moim zdaniem obrońcy tytułu mistrzowskiego. To dobra i z pomysłem zbudowana drużyna, która pokazała się z dobrej strony w Pucharze Kontynentalnym. Podhale dość niespodziewanie dopiero po piątym meczu wygrało z Unią, dlatego może dać znać o sobie zmęczenie. Jeden dzień odpoczynku to stanowczo za mało. Górale mieli problemy z kontuzjami i dopiero od niedawna znów mają do dyspozycji 4 piątki. Dużym znakiem zapytania jest postawa bramkarza, Ondreja Raszki, który narzeka na kontuzję pachwiny. I dlatego faworytem są Tychy. Na pewno nie będzie siedmiu spotkań.
W drugiej parze kibicuję Cracovii, bo patrząc ze sportowego punktu widzenia, metody tworzenia zespołu z Sanoka są nie do zaakceptowania. To zatrudnienie zagranicznych zawodników, niby z polskimi korzeniami, to droga na skróty, szukanie „dziur” w regulaminach. Co nie zmienia faktu, że Sanok może stanowić poważne zagrożenie dla „Pasów”.
W obu rywalizacjach niesłychanie ważne będą dwa pierwsze spotkania. Jeżeli ich gospodarze wykorzystają atut własnego lodu, wówczas będą mieli nieco lżej w kolejnych potyczkach.
Autor: Włodzimierz Sowiński
Czytaj także: