Chyba nie ma już takiego kibica, który nie straciłby do Mojmira Trliczika cierpliwości. I choć moment nie jest najlepszy, to jednak wielu z nas spodziewa się zmiany na stanowisku trenera JKH GKS-u Jastrzębie.
Po wczorajszej porażce z GKS-em Tychy nasi hokeiści w praktyce stracili szansę na trzecie miejsce po sezonie zasadniczym. Przed nami faza play-off i w ćwierćfinale – wszystko na to wskazuje – rywalem JKH GKS-u będzie Unia Oświęcim. Zespół, który jest niżej od naszego w tabeli, ale też taka drużyna, która w tym sezonie nie za bardzo jastrzębianom leży. Generalnie, mimo iż do rozegrania pozostał naszym hokeistom jeszcze jutrzejszy mecz z Krynicą, nikt z kibiców nie jest zadowolony z tego, czego dokonała drużyna w sezonie zasadniczym.
Na forach internetowych huczy od inwektyw pod adresem Mojmira Trliczika. Delikatniejsze wpisy jedynie przypominają słowa prezesa Kazimierza Szynala, który mówił przed sezonem, że mamy najmocniejszy skład w historii. Nie da się ukryć, że w trakcie rozgrywek nasza kadra została jeszcze wzmocniona i na pewno personalnie nie jest to zespół, który winien kończyć sezon zasadniczy na czwartej pozycji i obawiać się rywalizacji z Unią Oświęcim. Dlaczego zatem jest tak źle, skoro miało być tak dobrze?
Problemem jest właśnie osoba Trliczika, który zwyczajnie w roli szkoleniowca naszej drużyny się nie sprawdził. Od początku było widać, że coś tutaj nie gra. Drużyna od pierwszych meczów grała gorzej, aniżeli w poprzednim sezonie, za kadencji Jirziego Reżnara. Na początku obwiniano zawodników, ale też z czasem pretensje te ucichły, bo każdy zauważył gołym okiem co się dzieje. Nie trzeba być wybitnym znawcą hokeja, aby dostrzec, że między trenerem, a zawodnikami nie ma „chemii”. Sami gracze w końcu się odezwali i to nie jeden raz. Wycieczek do gabinetu prezesa było kilka. Nie po to, aby szkoleniowca bronić. To pewne.
Ostatnia miała miejsce po przegranym 2:5 meczu przeciwko Ciarko PBS Bank KH Sanok. Z władzami klubu rozmawiali Maciej Urbanowicz i Leszek Leszkiewicz. A sam Trliczik po tym meczu oddał się do dyspozycji zarządu. Jego dymisja jednak nie została przyjęta. Dzień później zespół zagrał dużo lepiej, ale w niedzielę w Tychach wróciło to, co było wcześniej. Tyszanie, grający w osłabionym składzie i na pewno nie walczący z takim zaangażowaniem, jak wcześniej, ograli nasz zespół w zasadzie bez większego problemu. Jastrzębianie nie wykorzystali swoich szans, co jest w zasadzie normą od początku sezonu.
W tym miejscu, po raz kolejny, pojawia się pytanie co Trliczik robi jeszcze na stanowisku pierwszego trenera naszego zespołu? Skoro sam podał się do dymisji, to dlaczego jej nie przyjęto i nie próbowano na fazę play-off poszukać nowego trenera? Tak naprawdę teraz nie ma już czasu na radykalną odmianę oblicza zespołu, bo nowy szkoleniowiec cudów w kilka dni nie dokona. Ale sytuacja jest na tyle poważna, a wręcz dramatyczna, że pozostaje nam liczyć jedynie na efekt „nowej miotły”. W przeciwnym wypadku możemy obudzić się w niezbyt ciekawej dla siebie rzeczywistości.
Jeśli zarząd naszego klubu, który właśnie obraduje i być może dziś zwolni trenera, nie wie co zrobić, to mamy dla niego podpowiedź. Otóż od jutra wolnym trenerem będzie Marek Ziętara, który jeszcze tylko w jednym spotkaniu poprowadzi Podhale Nowy Targ. Aktualnie bez zatrudnienia pozostaje z kolei Jacek Płachta, który jeszcze niedawno budował krynicki „dream team”. Być może te nazwiska na kolana nie rzucają, ale… na kolana miało rzucać nazwisko Trliczika. Niestety, brązowy medal olimpijski zdobyty w roli asystenta zamydlił oczy zarówno nam, jak i zarządowi. Cóż, teraz pozostaje nam tylko czekać…
Jakub Kubielas
Czytaj także: