W drugiej części wywiadu z kapitan MH Automatyki Gdańsk Jan Steber opowiedział nam o swoich relacjach z trenerem Markiem Ziętarą, a także o przywiązaniu do Gdańska, który traktuje jak swój dom. Urodzony w Czechach zawodnik ponad wszystko kocha swoją rodzinę, o czym opowiedział w wyjątkowy sposób.
Od tego sezonu gdańską drużynę prowadzi Marek Ziętara. Jak wiadomo ty pełnisz w MH Automatyce funkcję kapitana, a zatem jest między wami szczególna relacja, dotycząca dwóch najważniejszych osób w szatni. Jak wygląda twoja współpraca z tym doświadczonym szkoleniowcem?
Nasza współpraca w głównej mierze oparta jest na zaufaniu. Trener bardzo dużo rozmawia ze mną. Zawsze kiedy mamy jakieś potrzeby jako drużyna, to idę rozmawiać z nim i wiem, że on patrzy na dobro tego zespołu. Powiem szczerze, że nie możemy na nic narzekać. To jest duża różnica w porównaniu z latami poprzednimi. Trener bardzo dba o dobrą komunikację z nami. Miał swoją wizję ustawienia nowych piątek i trzeba przyznać, że przemyślał to podczas świąt, a potem wprowadził w życie od nowego roku z bardzo dobrym skutkiem. Poukładał wszystko. Dodał do tego zawodników rosyjskich, którzy przyszli do nas z Opola. Od tego momentu można powiedzieć, że trener Ziętara ma dokładnie to czego chciał przychodząc do Gdańska. Udało mu się wszystko odpowiednio zespolić i to działa. Jestem pełen uznania dla jego pracy z nami.
Na początku 2015 roku przyznano ci obywatelstwo polskie. W ubiegłym sezonie miałeś okazję zadebiutować w biało-czerwonych barwach, dostając szansę od Teda Nolana. Od kiedy reprezentację przejął Tomek Valtonen twojego nazwiska na liście powołań trudno szukać. Nie jesteś zaskoczony tą sytuacją, przecież cały czas prezentujesz wysoką, równą formę?
Zupełnie nie jestem zaskoczony. Nie miałem dobrego początku tego sezonu. Trener Ziętara, który jest asystentem Valtonena w kadrze, obserwuje mnie na każdym treningu i widział, że moja forma nie była najwyższa. Gdyby takie powołanie wtedy przyszło, to przyznam, że czułbym się wręcz głupio. Z Automatyki na kadrę jeździ Szymon Marzec, na co w pełni sobie zasłużył. Reprezentacja jest budowana w oparciu o młodszych zawodników, co jest zgodne z takim ogólnoświatowym trendem. Ja się z tym zgadzam. Niech młodzi się jak najwięcej ogrywają. Przyznam szczerze, że nawet się cieszyłem, bo mogłem wtedy trochę odpocząć i przygotować się do kolejnej części sezonu.
Z tego co się dowiedziałem na twoim domu wywieszone są dwie flagi: czeska i polska…
A to muszę cię zaskoczyć, bo już wiszą trzy flagi.

Faktycznie mnie zaskoczyłeś, bo nie mam pojęcia jaka jest ta trzecia.
Dołączyła flaga Gdańska. Jestem bardzo poruszony tragiczną śmiercią pana prezydenta Pawła Adamowicza. Mieszkańcy bardzo mocno trzymali się razem w tamtych trudnych chwilach. Reakcja ludzi była niesamowita. Byliśmy z rodziną palić znicze podczas tych wydarzeń, które były organizowane. To co się stało, to było coś strasznego. Mocno przeżyliśmy to. Ta szczególna atmosfera unosiła się po prostu wszędzie, w całym mieście, w telewizji, dosłownie na każdym kroku. Był to bardzo smutne. Wspólnie z żoną wstrząsnęło to nami mocno. Chcieliśmy oddać mu hołd. Okazać należyty szacunek. On bywał na naszych meczach, a teraz na każdym spotkaniu obecna jest pani Aleksandra Dulkiewicz (pełniąca obowiązki prezydenta miasta po śmierci Adamowicza – przyp.red.). Po śmierci prezydenta uświadomiłem sobie jak wiele zrobił dla tego miasta, ile rzeczy powstało podczas jego rządów, jak to miasto wypiękniało przez lata. W hołdzie dla niego na naszym tarasie obok polskiej flagi, powiewa teraz flaga Gdańska.
Rozmawiając z tobą trudno oprzeć się wrażeniu, że zżyłeś się z tym miastem, nie są ci obce jego problemy. Czy można zatem powiedzieć, że to twój dom, to miejsce, do którego człowiek zawsze wraca?
W Gdańsku czuję się świetnie. Nawet gdy jadę do rodziców do Ostrawy, to tylko na kilka dni i szybko z powrotem do domu, czyli do Gdańska. To jest moje miejsce na ziemi. W tym mieście zawsze jest co robić. Chcemy jechać na wycieczkę, to wybieramy się nad Motławę. Rejs statkiem pirackim na Westerplatte to bardzo duża atrakcja dla mojego synka. Lubimy spacerować po mieście, usiąść sobie w jakimś fajnym miejscu, zjeść sushi. Powoli robi się ciepło, więc za jakiś czas będzie można myśleć o odwiedzeniu plaży.

Wypowiadasz się o Gdańsku w sposób naprawdę szczególny. Rozumiem, że swoją miłość do tego miejsca zawdzięczasz również żonie, która stamtąd pochodzi?
Tak. Nigdy nie dowiedziałbym się jakie to piękne miasto, gdyby nie moja żona. To ona tak naprawdę była zawsze tym magnesem, który z powrotem przyciągał mnie do Gdańska. Poznaliśmy się 9 lat temu i zakochałem się bezpowrotnie w niej, a przy okazji w tym miejscu. Pytałeś mnie czy żeby zrobić karierę w NHL musi się zgrać wiele elementów, no i tak właśnie jest, a oprócz tego musisz mieć trochę szczęścia, trafić na właściwego trenera, którzy da ci szansę. Ja wtedy 9 lat temu znalazłem się właśnie we właściwym czasie i miejscu, a do tego miałem to szczęście, że poznałem Monię. To naprawdę niesamowita i mądra kobieta, która zawsze mnie wspiera i służy radą. Nauczyła mnie najważniejszej rzeczy w życiu, czyli jak być dobrym człowiekiem. Dała mi syna. Żyjemy razem i jesteśmy szczęśliwi. Moja rodzina to jest właśnie główny powód, dla którego już nigdy nie pojechałbym grać gdzie indziej. Nie wytrzymałbym bez nich i bez Gdańska nawet miesiąca.
Rozmawiał: Dawid Antczak
Czytaj także: