Zwykle wygląda to następująco. W gabinecie prezesa klubu X (dyscyplina dowolna) pojawiają się rodzice dzieciaków z jednej z najmłodszych grup.
- Panie prezesie, chcielibyśmy, aby nasze dzieci pojechały na turniej na drugi koniec Polski.
- Proszę wybaczyć, ale sytuacja finansowa klubu nie jest obecnie na tyle dobra, abyśmy mogli brać udział w tych zawodach. Musimy oszczędzać.
- W porządku... rozumiemy. Może innym razem.
Po czym rodzice wychodzą z gabinetu i w swoim gronie w niewybrednych słowach obrabiają prezesowi tyłek, przy okazji komentując, jakim jeździ samochodem i ile zarabiają seniorzy w tym klubie (któremu rodzice oczywiście kibicują).