Czy selekcjoner hokejowej reprezentacji Czech Vladimir Rużiczka jest zamieszany w aferę korupcyjną? W internecie pojawiło się wideo z nagraniem rozmowy Rużiczki ze zdenerwowanym ojcem hokeisty, który miał pretensje o to, że jego syn nie gra w drużynie seniorów, mimo wpłaty pół miliona koron (ok. 75 tys. zł).
Rużiczka przyjął taką sumę od rodzica hokeisty w ubiegłym sezonie, gdy prowadził Slavię Praga. Rużiczka przyznaje się do przyjęcia tych pieniędzy, ale uważa je za formę sponsoringu klubu Slavia.
- Nie przyjąłem żadnych nielegalnych pieniędzy. O negocjacjach z ojcem hokeisty informowałem władze klubu. Później się okazało, że rodzic potraktował te pieniądze jako pożyczkę dla klubu, którą całkowicie mu oddano w listopadzie 2014 roku - oświadczył Rużiczka.
Sęk w tym, że Slavia się nie przyznaje do tej formy pomocy.
- Klub nie ma z tym nic wspólnego. Owe pół miliona koron brane od rodzica, to indywidualna inicjatywa pana Rużiczki - powiedział jeden z ówczesnych szefów klubu Tomasz Kotoucz.
- Nigdy nie przyjąłem żadnych korzyści majątkowych w zamian za obietnicę wpuszczenia do gry jakiegokolwiek zawodnika - upiera się Rużiczka.
W czeskich mediach rozpętała się burza, ale władze Czeskiego Związku Hokeja na Lodzie stanęły murem za selekcjonerem.
- Priorytetem, jedynym celem Związku, pana Rużiczki i całego jego sztabu jest odniesienie sukcesu na majowych MŚ elity w Pradze i Ostrawie. Dlatego Związek i sztab trenerski podejmują wszelkie wysiłki, aby przygotowania do MŚ w żaden sposób nie zostały zakłócone - podkreśla rzecznik czeskiego hokeja Zdenek Zikmund i zastrzegł, że do afery korupcyjnej nikt już nie będzie wracał przed MŚ.
Czytaj także: