Kiedyś strzelił samobója w identyczny sposób, jak później w półfinale Pucharu Polski David Zabolotny. Teraz w jednym meczu sprezentował rywalom dwa gole po swoich koszmarnych błędach. Ten bramkarz ma wyjątkowe "szczęście" do kuriozalnych goli.
Jest jedną z największych legend w historii hokeja. Maurice "Rocket" Richard właśnie zdobył jeszcze jeden punkt w NHL. 17 lat po swojej śmierci.
Czasem oglądając błędy sędziów na polskich taflach mówimy, że w czołowych ligach świata byłoby to niemożliwe. Oto dowód, że i w nich sędziowie popełniają błędy, w które aż trudno uwierzyć. W tym przypadku arbiter przyczynił się do odpadnięcia drużyny z play-offów nie dlatego, że źle widział, a dlatego, że... nie znał przepisów.
Do kuriozalnej sytuacji doszło w meczu Unii Oświęcim z JKH GKS Jastrzębie. Protokół podpisany przez sędziego głównego Pawła Meszyńskiego oraz sekretarza Jana Szczurka zwierał błędny wynik meczu (!). Na jednym „wielbłądzie” się jednak nie skończyło, bo pierwszą bramkę dla gości zapisano na konto bramkarza Tomasza Fuczika, chociaż jej autorem był Tomasz, ale Kominek.