Fikrt: Hokejowy kalejdoskop
Hokeiści Re-Plast Unii Oświęcim ponieśli już trzecią porażkę na wyjeździe. Tym razem biało-niebiescy musieli uznać wyższość Comarch Cracovii, która pokonała ich 5:4 po dogrywce.
Wicemistrzowie Polski po pierwszej odsłonie prowadzili z „Pasami” 2:0 po golach Klemena Pretnara i Jerego Heleniusa. Pierwszy z nich ładnie przymierzył z niebieskiej, a drugi wykorzystał dobre podanie Teddy'ego Da Costy.
– Mieliśmy ten mecz pod kontrolą i okazje, by zdobyć trzeciego gola. Niestety nie udało się ich wykorzystać. Później złapaliśmy karę i straciliśmy gola w osłabieniu. Rywale szybko wyrównali, a potem mecz przypominał przejażdżkę na kolejce górskiej. Sytuacja na lodzie zmieniała się jak w kalejdoskopie – analizował Michal Fikrt.
– Po czterdziestu minutach prowadziliśmy 3:2, a na trzy minut przed końcem przegrywaliśmy 3:4. Udało nam się doprowadzić do dogrywki, ale w niej skuteczniejsi byli rywale. Potwierdziło się, że Cracovia świetnie rozgrywa przewagi. Mamy nad czym pracować – dodał asystent Nika Zupančiča.
Warto też wspomnieć, że oświęcimianie przyjechali do Krakowa bez Gregora Koblara, Ryana Glenna oraz Jakuba Wanackiego.
– Gregor na czwartkowym treningu dostał krążkiem w głowę i źle się czuł. Trener Zupančič nie chciał ryzykować i dał mu wolne. Jeśli chodzi o Glenna to ma on uraz dolnych części ciała – wyjaśnił Fikrt.
Wielu kibiców zapewne zastanawia się, czy obaj gracze wystąpią w niedzielnym meczu z Energą Toruń, która jest rewelacją początku sezonu.
– Wszystko się może zdarzyć. Odpowiedź na to pytanie poznamy zapewne po niedzielnym rozjeździe – przyznał drugi trener Re-Plast Unii.
Oświęcimianie we własnej hali prezentują się znacznie lepiej niż na wyjazdach. Dowód? Odnieśli 18 zwycięstw z rzędu, a ostatni raz przegrali 6 grudnia 2019 roku.
– W naszej hali radzimy sobie znacznie lepiej, ale to nie znaczy, że starcie ze „Stalowymi Piernikami” będzie łatwe. Jeśli chcemy pokonać torunian u siebie, to musimy zagrać jeden z najlepszych meczów w tym sezonie. Chcemy zdobyć punkty, a najlepiej trzy – zakończył Michal Fikrt.
Komentarze