1,5 tys. zł brutto za udział w zgrupowaniu albo nas nie ma - takie ultimatum postawili Polskiemu Związkowi Hokeja na Lodzie kadrowicze, którzy właśnie zaczęli zgrupowanie przed kwietniowymi mistrzostwami świata I dywizji w Debreczynie. - Postaramy się zapłacić - mówi prezes związku Zenon Hajduga.
Zgrupowanie ma trwać od 23 marca aż do 16 kwietnia. 1,5 tys. zł może wywołać nawet u trzecioligowego piłkarza uśmiech politowania, ale dla hokeistów - zarabiających miesięcznie maksimum 5-6 tys. zł - to całkiem niezłe pieniądze. W dodatku od lat nie dostają nic za zgrupowania, choć poprzedni zarząd związku płacił nawet 100 zł za jeden dzień.
Teraz na piśmie skierowanym do PZHL podpisali się wszyscy członkowie kadry. Jeden egzemplarz wręczyli selekcjonerowi Andriejowi Sidorence. - Większość z nas jest zatrudnionych w klubach tylko do końca sezonu, czyli do końca marca. Od kwietnia jesteśmy bezrobotni, a mamy przecież na utrzymaniu rodziny, więc nie możemy harować w kadrze za darmo - mówi jeden z zawodników, podkreślając, że wielu graczy po sezonie dorabia w różny sposób, np. prowadząc własne firmy. - W dodatku związek ubezpiecza nas grupowo od nieszczęśliwych wypadków. Jak ktoś złamie nogę czy naderwie więzadła - jak przed turniejem kwalifikacyjnym do olimpiady w Rydze bramkarz Tomek Wawrzkiewicz - to zostaje na lodzie. Bo który klub będzie chciał podpisać kontrakt z kontuzjowanym hokeistą? - dodaje inny czołowy reprezentant. Zawodnicy dali czas związkowi na załatwienie pieniędzy do końca marca. - W przeciwnym razie żaden z nas nie pojawi się na treningu 1 kwietnia - zapewniają gracze.
Prezes Hajduga twierdzi, że rozumie potrzeby zawodników, ale zaznacza, że na podaną przez kadrowiczów kwotę nie będzie zgody. - Możemy im zapłacić, ale za każdy dzień zgrupowania osobno. Co to znaczy 1,5 tys. zł? Jak obóz będzie trwał dwa dni, to też tyle mamy płacić? - pyta Hajduga.
mibi - Gazeta Wyborcza
Czytaj także:
