W Jastrzębiu GKS Tychy zagrał bez pięciu kluczowych hokeistów, najdłużej potrwa rekonwalescencja Jakuba Witeckiego.
W niedzielnym meczu z JKH GKS Jastrzębie w zespole GKS-u Tychy zabrakło pięciu kluczowych hokeistów. Szóstym wielkim nieobecnym w ekipie gości był reprezentacyjny napastnik Mikołaj Łopuski, ale jego z powodu zerwania więzadeł nie ma już od wielu tygodni i jeszcze długo nie będzie, więc nie wszyscy rejestrują jego nieobecność.
Francuski obrońca Nicolas Besch nie zagrał z powodu silnego przeziębienia, natomiast napastnik (kapitan reprezentacji) Marcin Kolusz nie pojawił się na lodzie ze względu na uraz barku. Innego napastnika tyszan - Jakuba Witeckiego z gry wyeliminowała kontuzja pleców. W ekipie trenerów Jirziego Szejby i Krzysztofa Majkowskiego zabrakło ponadto napastników - Kacpra Guzika i Adriana Parzyszka.
- Besch i Kolusz powinni wrócić do składu w przyszłym tygodniu - powiedział II trener GKS-u Tychy, Krzysztof Majkowski. - Niedługo dołączą do nas pozostali rekonwalescenci. Najdłuższa przerwa czeka Witeckiego, ale nie potrafię sprecyzować kiedy dokładnie do nas wróci. Przeszedł specjalistyczne konsultacje lekarskie i jest w fazie rehabilitacji.
Kłopoty natury personalnej nie omijają również ekipy z Jastrzębia. W niedzielnej potyczce wrócił do zespołu napastnik Tomasz Kulas, który wcześniej zmagał się z urazem stóp. W trakcie meczu kontuzji doznał czeski napastnik Michal Plichta, którego w ataku zastąpił obrońca Tomasz Pastryk.
Drużyna JKH w dalszym ciągu musiała sobie radzić bez dwóch czeskich napastników - skrzydłowego Richarda Bordowskiego i środkowego, Petra Polodny. Ten ostatni narzekał na bóle kręgosłupa. - Polodna w przyszłym tygodniu powinien wrócić do składu - stwierdził trener JKH GKS Jastrzębie, Robert Kalaber. - Na Bordowskiego poczekamy zdecydowanie dłużej. Wznowił już treningi na lodzie, ale z powodu kontuzji miał bardzo długą przerwę i potrzebuje czasu, by nadrobić zaległości treningowe i wrócić do pełnej dyspozycji fizycznej. Bordowski pojawi się w składzie pod koniec stycznia, albo na początku lutego.
Czytaj także: