Co dalej?
Mistrzostwa Świata już za nami. PZHL twierdzi że nie było źle, dziennikarze i kibice biją na alarm. A sytuacja w polskim hokeju jest – delikatnie mówiąc - bardziej złożona....Kilka miesięcy przed turniejem w Budapeszcie powiewało lekkim optymizmem. W końcu to my a nie Węgrzy czy Kazachowie byliśmy w zeszłym roku w grupie A. Występy w cyklu turniejów EIHC dały możliwość; przetarcia polskiej kadrze. Poza tym kadra na tegoroczne MŚ wydawała się mocniejsza. Wrócili Zamojski z Borzęckim, miał dojechać; Czerkawski, Laszkiewicz był po sezonie w czeskiej Ekstralidze. Później było już tylko gorzej. Kolejno wypadali Pysz, Wawrzkiewicz, Zaręba, Kwiatkowski, Czerkawski... Ale w gruncie rzeczy nie to jest istotne. Bo gdybanie co by było gdyby wszyscy najlepsi zagrali w Budapest Arena to puste dywagacje. Zeszłoroczne MŚ w Szwecji pokazały jak daleko nam do najlepszych. A bliżej nam na razie chyba nie będzie. Może się narażę niektórym, ale tak naprawdę co by zmienił awans do grupy A? Czy zaprezentowalibyśmy tam lepszy hokej niż w Szwecji? Mocno wątpliwe. Cóż, wszyscy ściskaliśmykciuki. Bo gdy są mistrzostwa, trzeba na nich walczyć;. Ale kiedy mijają, jest czas na refleksje. A myślę że prawda jest brutalna. Kiedy w Grenoble zaklepaliśmy sobie awans do grupy A, byliśmy wszyscy wniebowzięci. A najbardziej działacze PZHL. Tyle że sam, suchy awans niczego nie zapewniał, nic nie leczył ani nie poprawiał. Nie stało się nic, aby polski team wreszcie w tej grupie się utrzymał. Po spadku nie zrobiono nic aby do niej wrócił. A liczenie na to że przyjedzie Czerkawski, Jaworski wybroni wszystko i jeszcze trochę, wszyscy święci będą z nami jest trochę komiczne. Zmarnowaliśmy dwa lata, w których kadra robiła przyzwoite wyniki. A w tym czasie polska liga nie tylko nie odetchnęła z ulgą ale popadła w jeszcze większą zapaść;. Tak sobie myślę że kolejnego takiego awansu polski hokej by nie przeżył... Prawda jest taka że w ostatnich trzech latach reprezentacja zrobiła wszystko co mogła. We Francji zdobyła awans, w Szwecji niewiele zabrakło do utrzymania, w Budapeszcie też właściwie nie ma do czego się przyczepić;, choć; możemy wymieniać; mnóstwo różnych braków. Ale uczciwie mówiąc to patrząc na ligową mizerię, na stan polskiego zaplecza to aż dziw bierze że kadra gra w takim stylu. Przed mistrzostwami pokonaliśmy w Warszawie Francuzów. No i fajno, tylko że tam jest więcej lodowisk niż u nas hokeistów licząc z juniorami, oldboyami i ludźmi obsługującymi rolby. Nad zwycięstwem 3:1 z Węgrami przeszliśmy do porządku dziennego jakby to było kolejne zwycięstwo Małysza. A Węgrzy w ostatnich dziesięciu latach władowali więcej pieniędzy w hokej niż w Polsce od czasów gierkowskich do teraz. Komedia... Dlatego wydaje się trochę niemoralne rozkładać; na części pierwsze grę naszych na MŚ. Zrobili co mogli, cud się nie zdarzył. Stoimy więc w miejscu w którym stać; powinniśmy. I spójrzmy prawdzie w oczy. Może być; tylko gorzej. Bo jeśli mamy ok. 40 hokeistów z polskim paszportem mniej więcej na poziomie reprezentacyjnym to o jakiej selekcji my tu mówimy. Wiktor Pysz nie jest selekcjonerem. Jest co najwyżej mechanikiem polskiej kadry. Naprawia to stare auto marki „polski hokej”. I ono jeszcze się toczy. Ale kiedyś trzeba będzie kupić; nowe... Prezes Hajduga po turnieju z uśmiechem zakomunikował że gramy dalej. Tylko kim? Z występów w reprezentacji zrezygnowało już tylu zawodników że można by z nich zrobić; chyba całą kadrę. Zamojski, Klisiak ? Oni w najbliższym czasie skończą karierę. Później to samo zrobią zawodnicy roczników 69-71. I kto nam zostanie? Słyszałem różne pretensje że ci starsi zawodnicy grają w tej reprezentacji. OK., postawmy na młodzież, czemu nie. Ale zapomnijmy o wynikach. Jeszcze na początku lat 90 nasze juniorskie drużyny łapały się często do grupy A w swoich rocznikach. A teraz? Dywizja II. Możemy oczywiście dać; szansę młodym graczom z roczników 78-82. Ale o wynikach zapomnijmy. Prawdopodobnie skończylibyśmy w dywizji II. I gdyby była nadzieja na szybkie wybicie się stamtąd i marsz w górę byłoby to uzasadnione. Ale taką nadzieję trudno mieć;. Bo z rocznika na rocznik talentów jest coraz mniej... Dlatego słowa „Jedziemy dalej” z ust prezesa tej całej zabawy są niepokojące. Bo jechać; dalej można dobrym, nowym autem. Jazda starym to ryzyko. Więc jeśli na nowe nas na razie nie stać; to chociaż zróbmy temu staremu przegląd.
W Polsce krytych lodowisk jest podobno 20 (nie wiem, nie liczyłem czy tyle jest dokładnie). Więc tyle jest ośrodków. I jeśli chcemy iść; do przodu, to wszystkie te ośrodki muzą działać;. I nie mam tu na myśli ligowej drużyny. Ale szkółki, młodzież, UKS-y itd. Innej drogi nie ma. Musimy szkolić; młodzież bo choć;byśmy chcieli mieć; w Polsce 20 klubów to nam nie wystarczy hokeistów! Głupia konkluzja? Fakt, głupia ale prawdziwa. Mówi się o powołaniu zawodowej ligi. Niech ona będzie tyle że dodanie słowa zawodowa nie zmienia w polskiej rzeczywistości hokejowej dosłownie nic. Potrzebne są zmiany znacznie głębsze, również w strukturach samych klubów, bo nawet gdy pojawiają się sponsorzy pieniądze są natychmiast przejadane. Trudno się temu dziwić; bo oszczędzać; nie ma z czego ale nie wydaje mi się aby jakiś większy zastrzyk finansowy do ligi odmienił ją całkowicie. Co najwyżej kluby sprowadzą lepszych (czytaj droższych) obcokrajowców. I w tym miejscu zmierzam do sedna moich biadoleń. W Polsce musi powstać; plan szkolenia młodzieży z prawdziwego zdarzenia. Czy podstawą tego szkolenia mają być; kluby czy PZHL to jest kwestia sporna. Ale w młodzież inwestować; musimy, i trzeba to robić; z głową, mając z góry ustalony plan działania. PZHL stara się o tworzenie sporej ilości UKS-ów. Zobaczymy czy powstaną a jak powstaną to czy funkcjonują należycie. Bo w wielkanocny poniedziałek pokonaliśmy Węgrów. Ale za rok, dwa z nimi nie wygramy. Tam funkcjonuje kilkadziesiąt szkółek, kilka z nich na bardzo wysokim poziomie, większość; instruktorów to Słowacy oraz Węgrzy szkoleni za granicą. I to przyniesie efekt. Już przynosi. Jeszcze 5 lat temu Polacy ograliby Madziarów wracając z imprezy. A teraz? Unia Dwory na własnym lodzie obejrzała Węgrom pięty...
Starałem się w moich utyskiwaniach odejść; od nazwisk bo to czy na MŚ pojechał Klisiak zamiast młodego Dulęby jest naprawdę mało istotne. Naprawdę jest już ostatni dzwonek aby coś zmienić;. Właśnie teraz kiedy polska reprezentacja jest jeszcze europejskim średniakiem, kiedy jest jeszcze w polskiej lidze kilku graczy dla których warto wysupłać; kilka złotych na bilet. Póki jeszcze ktoś chce zaglądać; na strony hokejowe. Panie Hajduga! Grajmy dalej! Tylko zmieńmy zasady tej gry. Bo to już przestaje być; śmieszne.
Piotrek
Komentarze