Zerwane więzadło przyśrodkowe, boczne naderwane, a krzyżowe naciągnięte - to efekt faulu na Mateuszu Danieluku podczas meczu w Katowicach.
Sezon miałem do dupy i taki sam mam koniec – nie krył irytacji napastnik JKH GKS Jastrzębia, Mateusz Danieluk, który podczas meczu z HC GKS w Katowicach doznał kontuzji i już go nie zobaczymy na finiszu rozgrywek.
- Wjechałem z prawej strony lodowiska w tercję rywala i powoli przesuwałem się do środka, a tymczasem zostałem zaatakowany i poleciałem do przodu, a noga została z tyłu – relacjonuje napastnik. - Padłem na lód, pociemniało w oczach i w kolanie poczułem potworny ból. Sędziowie orzekli, że nic nie było, zaś w boksie wyłem z bólu i musiałem łykać tabletki ketanolu. Po minie masażysty wiedziałem, że jest kiepsko, zaś lekarz klubowy orzekł: zerwane więzadło przyśrodkowe, boczne naderwane, a krzyżowe naciągnięte. I tak sezon mam z głowy, choć nie ukrywam, że liczyłem na udane zakończenie, a tak będę trzymał kciuki za kolegów.
- W nocy po meczu z piątku na sobotę budziłem się kilka razy, ale kolano trochę bolało – dodaje po chwili wychowanek jastrzębskiego klubu. - Kiedyś miałem złamany obojczyk i palec, zwichnięty bark, o szwach w różnych miejscach nie będę mówił, bo to przecież wkalkulowane w zawód. To kolano, to tak naprawdę, pierwsza taka poważna kontuzja i, mam nadzieję, że ostatnia. Teraz czeka mnie minimum sześć tygodni przerwy, ale lekarze nie wykluczają operacji. Na pewno jeszcze nie raz przejdę konsultację u ortopedów.
Robert Kalaber, trener JKG GKS, po meczu w Katowicach wcale nie krył zdenerwowania i był niezwykle zdziwiony, że sędziowie nie raczyli zauważyć tego ewidentnego faulu, po którym napastnika z Jastrzębia nie zobaczymy w tym sezonie.
Czytaj także: