Mateusz Danieluk, napastnik JKH GKS Jastrzębie, po złamaniu palca powraca i z Unią Oświęcim zainauguruje sezon.
Mateusz Danieluk, od czterech miesięcy szczęśliwy żonkoś, przed sezonem hokejowym miał sporego pecha. 8 września podczas treningu jego kolega z ataku Jan Steber huknął krążkiem ile wlezie i uderzył w rękę Mateusza. Po tym incydencie nic nie wskazywało, że przerwa potrwa miesiąc, ale po prześwietleniu okazał się, że serdeczny palec został złamany.
Początkowo zbagatelizowałem to uderzenie, ale gdy kilka godzin później palec spuchł, musiałem skorzystać z pomocy lekarza – relacjonuje napastnik JKH GKS Jastrzębie. - Byłem wściekły, bo do rozegrania pozostały dwa mecze kontrolne i wszyscy czekaliśmy na inaugurację. A tymczasem przyszło mi siedzieć na trybunach, zaś podczas treningów tylko jeździć wkoło lodowiska, bo o trzymaniu kija nie było mowy. Tydzień temu zdjąłem stabilizator i zacząłem uczestniczyć w zajęciach, ale ręka nadal jest drewniana i na razie mam pewien dyskomfort. Nie mogę się doczekać pierwszego meczu i, mam nadzieję, że już w piątek wystąpię przeciwko Unii Oświęcim. Pewnie szału nie będzie, ale w szatni żartuję z chłopakami, że muszę wrócić, by zespół zakwalifikował się do finału Pucharu Polski. Drużynę widziałem tylko w akcji na własnym lodzie i rozegraliśmy bardzo dobre spotkanie z Sanokiem i, co najważniejsze, zwycięskie.
Teraz przed hokeistami z Jastrzębia spotkanie z Unią Oświęcim i Danieluk, wedle ustawień na zajęciach, przymierzany jest do gry w drugiej piątce razem z Artiomem Bondariewem oraz Tomasz Kulasem.
Autor: Włodzimierz Sowiński - Dziennik Sport
Czytaj także: