Młody hokeista doznał fatalnie wyglądającej kontuzji po trafieniu łyżwą w twarz, ale po szyciu próbował grać dalej. - Początkowo dobrze nie widziałem, miałem krew na całym oku - opowiada.
19-letni obrońca drużyny Mora IK Jakob Norén doznał bardzo nieprzyjemnej kontuzji w 6. meczu ćwierćfinału drugiej ligi szwedzkiej przeciwko AIK Sztokholm.
Walcząc z rywalem przy bandzie upadł na lód, a następnie został trafiony prosto w twarz łyżwą jadącego przed nim gracza rywali Arvida Degerstedta.
Nastolatek miał bardzo duże rozcięcie na prawym policzku. Lekarze natychmiast założyli mu kilkanaście szwów - jak sam mówił - 10 na policzku i kilka kolejnych ponad okiem.
- Próbowałem wypchnąć zawodnika AIK, ale straciłem równowagę. Po tej sytuacji początkowo dobrze nie widziałem, bo miałem krew na całym oku - opowiadał później, cytowany przez szwedzki dziennik "Expressen".
Były reprezentant Szwecji juniorów przyznaje, że sytuacja mogła się skończyć dla niego znacznie gorzej.
- Teraz jest już spokojnie. Pozszywali mnie trochę, więc powinno być dobrze. Można powiedzieć, że miałem szczęście w nieszczęściu, bo przecież mogłem dostać łyżwą w oko czy gdzieś - mówi.
Po szyciu wykonanym przez lekarza Norén w drugiej tercji meczu wrócił nawet do gry z pełną osłoną z pleksi na twarz, ale ostatecznie zrezygnował z dalszego występu.
- Trochę próbowałem, ale nie czułem się dobrze. Miałem spuchniętą powiekę i nie byłem w stanie porządnie widzieć - skomentował.
Mimo swojego pecha, ostatecznie miał powody do radości, bo jego zespół wygrał mecz 3:1 i zwycięstwem 4-2 w całej serii zapewnił sobie awans do półfinału.
Czytaj także: