- Przysłowie powiada, że gdzie dwóch Polaków, tam trzy zdania. Otóż okazuje się, że w przypadku polskiego hokeja nie do końca się ono sprawdza - pisze w swoim felietonie "Czwarta Tercja" dziennikarz Paweł Guga.
Tutaj opinii jak go uratować jest wiele. Ale konkretów żadnych. W mieście stołecznym zebrała się, nie tak dawno, „elita” działaczy tej dyscypliny, w której nie tylko na lodzie, ale i do tego z kijem, biega się za małym gumowym przedmiotem.
Sprawa była nader ważna. Trzeba było uzupełnić skład zarządu PZHL, a i nijako przy okazji przyjąć sprawozdanie finansowe aktualnego zarządu. Ale niektórzy mieli nie tylko takie plany. A przygotowania do tego spotkania były nie byle jakie. Niektórzy, niczym James Bond, w najściślejszej tajemnicy, spotykali się na Śląsku. Drudzy całą nocy debatowali i telefonowali z biura przy ulicy Konopnickiej w Warszawie. No i doszło do starcia. Wygrali ci, którzy są bardziej inteligentni. I mający odpowiednią wiedzę w kwestii przepisów prawnych. Trochę pokrzyczano, zwyzywano się nawzajem. Było ciekawie i wesoło.
Wybrano tylko jednego dodatkowego człowieka do zarządu PZHL. Jacka Chadzińskiego. Inni przepadli w głosowaniu. Jeżeli chodzi o Jacka (najprawdopodobniej się nie obrazi, że mówię Mu po imieniu) to uważam, że jakby zamiast niego miałyby się w tym dostojnym gronie znaleźć dwie osoby, co prawda nie kandydujące, bo mają znacznie wyższe aspiracje, to jest to niezły wybór. Różne miałem z Jackiem... zderzenia, ale jak sobie wyobrażę, że zamiast niego miałby to być wybitny, były prezes, czołowego klubu ze Śląska czy pewien działacz z Krakowa, to już dzisiaj dałbym sobie spokój z hokejem. Bo nie chciałbym być przy jego pochówku.
Ale czemóż to pewna grupa postanowiła akurat teraz powalczyć o przyszłość polskiego hokeja? Zastanawiałem się. Krótko raczej. Puchar Polski. Pomimo pewnych niedociągnięć był sukcesem Miasta Kraków, ale i PZHL. A jak jeszcze lepiej uda się zorganizować mistrzostwa świata? To będzie koniec z pomysłem zwolnienia Chwałki Dawida i zastąpienia go nową ekipą (w tym działaczem z Krakowa, który kompletnie zniszczył hokej młodzieżowy i „wyciął” krakowskich graczy z drużyny). Mistrzostwa się udadzą! A do tego jeszcze niezły wynik reprezentacji! Toż to tragedia!!! Chwałki się nie zwolni. I nie będzie stołków dla spragnionych ich działaczy.
A tak poważnie. Chociaż w przypadku polskiego hokeja nie należy używać takiego określenia. W Warszawie kłóciło się niespełna osiemdziesiąt osób!!! Taka liczba tzw. działaczy nie potrafiła się porozumieć przed najważniejszym wydarzeniem hokejowym w naszym kraju!!! Stwierdzenie, że mają w pewnej części ciała dobro tej dyscypliny jest czymś oczywistym. Panowie! Jedźcie teraz do miast, w których jeszcze goni się za krążkiem i logicznie (przepraszam, wiem bowiem o kim piszę, a to określenie ich nie dotyczy, bo IQ mają...), wytłumaczcie kibicom o co tak na prawdę wam chodziło.
Nie jestem admiratorem Chwałki Dawida. Ba. Jestem jednym z głównych jego krytykantów, ale patrząc na poczynania jego adwersarzy, to mogę się tylko załamać. Awantura w Warszawie o stołki. Na prawdę polski hokej nie ma innych problemów? Jak tak dalej pójdzie, to trzeba będzie z tą przepiękną dyscypliną jednak dać sobie spokój. Ale to nie dziennikarze zniszczą polski hokej. Tylko ci, którzy spotkali się w Warszawie i mają pomysła na jego uzdrowienie. My zamiast obecnego prezesa!!! Niestety to jedyny ich "pomysła". Że też akurat w tej dyscyplinie musieli znaleźć się tacy osobnicy...
Paweł Guga - sportmalopolski.pl
Czytaj także: