St. Louis Blues przed własną publicznością wyrównali stan rywalizacji z Boston Bruins w finale Pucharu Stanleya. Teraz rywalizacja o najważniejsze hokejowe trofeum startuje od nowa, ale toczy się już tylko do dwóch zwycięstw.
Po tym przegranym wysoko meczu numer 3 wiedzieliśmy, co mamy zrobić, żeby tym razem być lepszą drużyną
Byliśmy w tym spotkaniu nieustępliwi i przez całe 60 minut ani na chwilę się nie zatrzymaliśmy
Bruins mieli wczoraj dodatkowy problem, bo przez większą część meczu musieli grać piątką obrońców. Na początku drugiej tercji bowiem krążkiem wystrzelonym przez Braydena Schenna został trafiony w twarz Zdeno Chára. Słowak udał się do szatni, później wrócił na ławkę z pełną osłoną na twarz, ale lekarze odradzili mu grę. Nie wiadomo czy kapitan Bruins będzie mógł wystąpić w piątym spotkaniu finału. Drużynie tym razem nie pomógł również tak znakomicie spisujący się przez całe play-offy Tuukka Rask. Fin co prawda obronił 34 strzały, ale sam trener Bruce Cassidy przyznał po meczu, że nie był zbyt pewny. - "Wypluł" przed siebie kilka krążków, które dały im szanse na dobitki, ale nie robiłbym jakiegoś szerszego problemu z jego kontroli nad dobitkami - skomentował.
Kontuzja Zdeno Cháry
St. Louis Blues - Boston Bruins 4:2 (2:1, 0:1, 2:0)
Strzały:
Minuty kar:
Widzów:
Stan rywalizacji:
Piąty mecz w nocy z czwartku na piątek polskiego czasu w Bostonie.
Czytaj także: