Dwory Unia SSA przegrały z GKS Tychy czwarty mecz z rzędu tym razem po rzutach karnych tracąc mistrzowski tytuł. Dwory Unia SSA - GKS Tychy 2 - 3 ( 0-1; 1-1; 1-0; 0-0) rzuty karne 1-2.
Po siedmiu tytułach z rzędu musieliśmy w tym sezonie uznać wyższość drużyny, która przed sezonem była wymieniana jako główny kandydat do zdetronizowania aktualnych mistrzów Polski. Szkoda, że finały zakończyły się dla nas tak szybko. Mecz nie stał na najwyższym poziomie jednak emocji w nim nie brakowało. Rozpoczęło się dla nas nieszczególnie bo już pierwszy atak Jakubika na zawodnika gości zakończył się karą dla niego i początek meczu graliśmy w osłabieniu. Chwilę później sędzia nie zauważył jak Krzak uderzył w twarz Stachurę co powinno się zakończyć wykluczeniem zawodnika gości. Grając w przewadze tyszanie nie potrafili stworzyć dobrej sytuacji, a wpływ na to miała nasza dobra gra w obronie. W 5 minucie mieliśmy świetną okazję na objęcie prowadzenia bo sam przed Sobeckim znalazł się Medvedev, który niestety zmarnował idealną okazję. W 6 minucie goście za sprawą Bacula marnują dobrą sytuację, jednak następny strzał na naszą bramkę kończy się zdobyciem przez nich prowadzenia. Strzelcem bramki był Krzak, który strzałem z nadgarstka w długi róg bramki pokonał Witka. Strata bramki podziałała na naszych zawodników paraliżująco, przez długi okres nie potrafimy zagrozić bramce Sobeckiego nawet grając w przewadze jednego zawodnika przez 4 minuty z rzędu. Tercja kończy się prowadzeniem zespołu tyskiego.
W II tercji trener Sidorenko zmienił ustawienie ataków, Stebnicki wrócił do swojej „piątki”, a Jakubik grał z Jarosem i Mlychenką. Już na początku dobrą okazje miał Bacul, a w 4 minucie Mlychenko był bliski wyrównania. W 4,50 minucie faulowany jest Stachura przez Majkowskiego jednak i tym razem sędzia puszcza grę nie dostrzegając przewinienia zawodnika gości. W 7,15 mamy wyrównanie! Kapitalną akcją popisał się pierwszy atak, a skutecznie wykończył ją Stebnicki. Wiara powróciła w naszych zawodników. Mamy przewagę, stwarzamy sytuacje jednak nie potrafimy ich wykorzystać. Gdy wydawało się, że następna bramka dla nas jest kwestią czasu, niepotrzebne kary doprowadziły do gry 3x5. Najpierw Jakubik zaatakował kijem Belicę czego nie zauważył sędzia tego meczu, jednak po konsultacji z liniowymi odesłali na karę Jarosa nie wiadomo czemu. Grając w czterech błąd popełnia Medvedev przy wybiciu krążka i Mlychenko musiał faulować za co otrzymał kolejną karę. Tyszanie wykorzystali ten okres zdobywając drugą bramkę, a strzelcem jej był Bacul. W 18 minucie świetna okazję na podwyższenie wyniku miał Parzyszek, ale Witek wyszedł obronną ręką z tej opresji, a w odpowiedzi Stachura zmarnował sytuację „sam na sam” z Sobeckim. W ostatniej minucie mocno atakujemy i Gwiżdż za rozmyślne ruszenie bramki otrzymał 2 minuty kary.
III tercja to destrukcyjna gra tyszan, którzy skoncentrowani byli przede wszystkim na przeszkadzanie naszym zawodnikom. Robili to skutecznie, aż do 15 minuty kiedy to Jakubik zdobył wyrównującego gola. Mecz zakończył się remisem.
W dogrywce stroną przeważającą byli nasi zawodnicy, którzy dążyli do zdobycia zwycięskiej bramki aby nie dopuścić do rzutów karnych. Niestety nie udało nam się pokonać Sobeckiego, chociaż mieliśmy do tego okazje.
Rzuty karne rozpoczął S. Kowalówka zdobywając prowadzenie, wyrównał w tej samej serii Parzyszek. Stebnickiemu nie udało się zdobyć gola, natomiast Bagiński zdobywa prowadzenie, które utrzymało się do samego końca. Ostatnim naszym zawodnikiem był Puzio, którego strzał w poprzeczkę zakończył zmagania naszych hokeistów w tym sezonie.
W sezonie 2004/2005 zdobywamy tytuł vice mistrza Polski grając 15-sty raz z rzędu w finałach PLH.
Czytaj także: