Hokeiści oświęcimskiej Unii na tytuł mistrzowski czekają równe dwadzieścia lat. Biało-niebieskim - również po dwudziestu latach - udało się wygrać rywalizację w fazie play-off z GKS-em Tychy. Rodzi się zatem pytanie, czy zespół z zachodniej Małopolski pójdzie za ciosem i sforsuje kolejną barierę?
Nie raz i nie dwa wspominaliśmy na naszych łamach o wielkim głodzie sukcesu, jaki od dłuższego czasu panuje w grodzie nad Sołą. O tym, że zespół z Chemików 4 w ostatnich latach zawodził w najważniejszych meczach sezonu i nie dołożył do klubowej gabloty żadnego poważnego trofeum. Co prawda potrafił wygrywać pojedyncze bitwy, ale przegrywał wojny i musiał mierzyć się z krytyką, a czasami nawet szyderą.
Wydaje się, że obecny sezon jest dla oświęcimian idealną okazją, aby w końcu wdrapać się na hokejowy szczyt i zdobyć upragnione mistrzostwo Polski. By spełnić marzenie i uszczęśliwić społeczność tego niewielkiego, ale brutalnie naznaczonego historią miasta.
Przed Unią ostatnie zadanie w tym sezonie i zdecydowanie najtrudniejsze. Finał z GKS-em Katowice, stającym przed szansą na zdobycie trzeciego tytułu mistrzowskiego z rzędu. Drużyną kompletną, która posiada w swoim składzie wielu klasowych zawodników, potrafiących samodzielnie decydować o losach spotkań.
Zgodnie z powiedzeniem
– Stal hartuje się w ogniu, a człowiek w walce z trudnościami – pisał Ignacy Chigier. I ten cytat idealnie pasuje do Re-Plast Unii Oświęcim i drogi, jaką ten zespół przeszedł od początku fazy play-off. Krętej, wyboistej i niesamowicie wymagającej.
Podopieczni Nika Zupančiča zakończyli sezon zasadniczy na drugim miejscu. Później postanowili wyłamać się ze schematu i wybrali ćwierćfinałowego rywala inaczej niż wskazywałaby na to drabinka. Zdecydowali się na konfrontacje z szóstą Comarch Cracovią, która znakomicie przygotowała się do tych starć. Defensywna taktyka i dobrze broniący Matthew Robson sprawiły, że o losach tej serii przesądził dopiero siódmy mecz, wygrany przez oświęcimian 1:0.
Dlatego też wielu znawców tematu w starciach z GKS-em Tychy skazywało Unię na pożarcie. A głosy te stały się jeszcze śmielsze po porażce oświęcimian 0:2 w pierwszym meczu serii.
Kluczowe zmiany
Tymczasem to niepowodzenie scementowało zespół z zachodniej Małopolski. Swoje trzy grosze dołożył też słoweński szkoleniowiec, który podjął niepopularną decyzję i odsunął od składu Andrija Denyskina. To miał być impuls dla zespołu, a na dobrą sprawę okazał się on podwalinami pod wygraną w serii.
Do pierwszego ataku wskoczył Kamil Sadłocha i błyskawicznie znalazł nić porozumienia z Krystianem Dziubińskim oraz Markiem Kaleinikovasem. A rosły Ukrainiec - po meczowej banicji - dobrze odnalazł się w ataku z dwoma Szwedami – Danielem Olssonem Trkulją i Elliotem Lorraine’em. To właśnie ten tercet walnie przyczynił się do zwycięstwa w meczu numer trzy.
Ale Zupančič na tym nie poprzestał. Dokonał też korekt w formacjach specjalnych, a zwłaszcza tych odpowiedzialnych za rozgrywanie przewag. Efekt był widoczny już na pierwszy rzut oka - biało-niebiescy w czterech meczach strzelili w tym elemencie cztery gole. Obecnie mogą pochwalić się skutecznością oscylującą w granicach 23,5 procent i jest to najlepszy bilans spośród wszystkich półfinalistów. A przecież tym elementem wygrywa się wyrównane mecze.
Siła kolektywu
Obojętnie nie można przejść też wobec postawy Linusa Lundina. 31-letni szwedzki golkiper w półfinale z GKS-em Tychy wskoczył na wyższy poziom. Najlepiej świadczy o tym fakt, iż w pięciu meczach wpuścił tylko 7 bramek i mógł pochwalić się skutecznością interwencji oscylującą wokół 96 procent. Do tego doszła też mądra i dojrzała gra w destrukcji.
Od postawy Lundina w finałowych starciach z GKS-em Katowice będzie z pewnością sporo zależeć. Impuls musi popłynąć też od pozostałych liderów. Za twardą i ofiarną grę w destrukcji odpowiedzialni będą Roman Diukow, Kristaps Jākobsons i Peter Bezuška.
Wszyscy w Oświęcimiu liczą, że swoją jakość podczas gier w przewagach ponownie zademonstruje Kalle Valtola. Fiński obrońca, mający ofensywne inklinacje, jako jedyny defensor w naszej lidze dobił do bariery 15 goli i z dorobkiem 34 punktów jest najlepszy w lidze. Być może do jego poziomu w finale doszlusuje też Carl Ackered.
Swoje w ataku muszą zrobić też Daniel Olsson Trkulja, Ville Heikkinen, Erik Ahopelto i Krystian Dziubiński. W półfinale świetną formę zademonstrowali Kamil Sadłocha i Mark Kaleinikovas i oczekiwania względem nich mocno wzrosły. Sadłocha ma w dorobku 10 punktów, co czyni go drugim najlepiej punktującym graczem fazy play-off, a litewski skrzydłowy z sześcioma bramkami lideruje w klasyfikacji strzeleckiej.
By sprawić niespodziankę i pokonać katowiczan, oświęcimianie muszą z dbałością o szczegóły zagrać w destrukcji. Istotne będzie też zachowanie odpowiedniego poziomu koncentracji, a także unikanie zbędnego ryzyka i wizyt na ławce kar. Mówiąc najkrócej, Re-Plast Unia Oświęcim powinna trzymać się tego, co dało jej sukces w rywalizacji z tyszanami.
Czytaj także...
Czytaj także: