GKS Tychy – Stoczniowiec Gdańsk 5:2
Do drugiego w serii play-off meczu o brązowy medal hokeiści GKS Tychy przystąpili bez Michała Belicy i Duszana Adamcika, którzy według oficjalnej wersji rozchorowali się a według nieoficjalnej po prostu w barwach GKS-u już w tym sezonie nie zagrają.Mimo tego osłabienia mecz rozpoczął się dla gospodarzy rewelacyjnie. Już w 36 sekundzie Artur Ślusarczyk znalazł się sam na sam z Wawrzkiewiczem. Tyskiemu napastnikowi odskoczył nieco krążek ale pomogło mu to objechać gdańskiego bramkarza i skierować krążek do pustej bramki. Po tej bramce Tyszanie nie poszli jednak za ciosem, uwidoczniła się natomiast przewaga hokeistów Stoczniowca. Bramkarz Tychów Sobecki często bywał w opałach jednak ze wszystkich sytuacji wychodził obronną ręką. Mimo przewagi gości najgroźniejszą sytuację stworzyli w tej tercji gospodarze. Sytuacji sam na sam z Wawrzkiewiczem nie wykorzystał jednak Koszowski. Wydawało się, że I tercja zakończy się jednak golem dla gości, bowiem mieli możliwość przez ponad minutę grać wprzewadze 5 na 3. Tyszanie poradzili sobie jednak bez problemu w końcówce I oraz przez 19 sekund II tercji.
Czego nie dokonali Gdańszczanie grając z przewagą dwóch zawodników, dokonali grając 5 na 4. Sobeckiego strzałem z bliskiej odległości pokonał wreszcie z podania Myszki w 35 minucie Raszczyński.
Gra w pierwszych dwóch tercjach obydwu drużynom często się nie kleiła, mecz tylko momentami był emocjonujący i wydawało się, że do końca II tercji również niewiele interesującego się wydarzy. Jednak na kilka sekund przed jej końcem, przejęty przez Tyszan w strefie środkowej krążek trafił do Ślusarczyka, ten idealnie obsłużył Słabonia, który niemal równo z końcową syreną skierował go obok Wawrzkiewicza
z ostrego konta do pustej bramki. Mimo protestów gości sędzia gola uznał.
To wydarzenie okazało się zapowiedzią emocji podczas trzeciej odsłony meczu.
Jej początek to kara dla Bagińskiego, zamek założony przez gości w przewadze 5 na 4, strzał spod niebieskiej linii Sokoła i podbity przez Justkę krążek ląduje pod poprzeczką bramki Sobeckiego. Mocny strzał Koszowskiego z ostrego kąta w samo okienko bramki Wawrzkiewicza to bardzo szybka odpowiedź gospodarzy a zarazem najładniejszy gol meczu. 3:2 dla GKS-u i na tym nie koniec emocji. Kilka minut później zagranie zza bramki do Słabonia a ten położywszy Wawrzkiewicza strzela czwartą bramkę dla Tyszan.
Mimo niekorzystnego obrotu sprawy goście nie zamierzali składać broni. Kilkakrotnie zamknęli gospodarzy w ich strefie obronnej, którzy głównie dzięki świetnej postawie Sobeckiego w bramce, nie pozwolili gościom na zdobycie kontaktowej bramki.
Ma 2 minuty i 17 sekund przed końcem meczu trener gości wziął czas i pozostawił w boksie Wawrzkiewicza. Rozpoczęła się więc gra 6 na 4 i chyba tylko tyski bramkarz, wie jak krążek po strzałach z najbliższej odległości nie trafił do jego bramki.
Co nie udało się gościom udało się na kilkanaście sekund przed końcem gospodarzom, kiedy to Sarnik obsłużony przez Ślusarczyka strzałem do pustej bramki przesądził o losach meczu.
Emocjonująca trzecia tercja wynagrodziła kibicom, dużo mniej interesujące dwie poprzednie odsłony meczu i pozwoliła gospodarzom przypieczętować niełatwo wywalczone zwycięstwo. Tak więc o tym, czy był to ostatni mecz sezonu Tyszan przed własną publicznością a zarazem ostatni wyjazdowy dla Stoczniowca zadecyduje piątkowy mecz w Gdańsku
Tomasz Bojarski
Komentarze