GKS Tychy po raz trzeci wygrał z Unią i jest coraz bliżej detronizacji starego mistrza. By zdobyć złote medale, tyszanie potrzebują jeszcze tylko jednej wygranej.
Takich emocji jak wczoraj na tyskim lodowisku jeszcze nie było. Przez 55 minut trwała zażarta walka o każdy metr lodowiska. Zawodnikom obu drużyn często puszczały nerwy. Mnożyły się brutalne zagrania. Z karami meczu zakończyli spotkanie Robin Bacul (atak na głowę rywala) oraz Mariusz Jakubik (brutalny faul).
Hokeiści GKS-u przecierali oczy ze zdumienia już w czasie rozgrzewki. W hokejowy sprzęt nie przebrali się w ogóle dotychczas podstawowi zawodnicy Unii: Jacek Zamojski i Marcin Jaros. Gdy mecz się rozpoczął, zdziwienie tyszan jeszcze wzrosło. W bramce Unii nie stał bowiem Tomasz Jaworski, tylko Przemysław Witek, w drużynie zabrakło też miejsca dla Marka Stebnickiego, a weterani - Mariusz Puzio i Waldemar Klisiak - zostali przesunięci do drugiej piątki. - Nie byli w takiej dyspozycji, jakbym chciał i wymagał. Postanowiłem dać pograć młodzieży - tłumaczył Andriej Sidorenko, szkoleniowiec Unii.
Oświęcimska młodzież radziła sobie nadspodziewanie dobrze, szczególnie Witek, który bronił nie tylko z dużym wyczuciem, ale też i szczęściem. Na długo zapamięta go zapewne Bacul. Tylko w pierwszej tercji Czech miał trzy doskonałe okazje na zdobycie bramki i za każdym razem triumfował Witek.
W drugiej tercji tyszanie zepchnęli rywala do rozpaczliwej obrony. Witek spocił się pewnie niczym w łaźni, ale gola nie puścił. Tyszanie marnowali akcję za akcją. Michal Belica trafił w słupek, Bartłomiej Gawlina posłał krążek z metra obok bramki.
Goście odpowiedzieli na atak GKS-u dopiero wtedy, gdy na ławce kar usiadł Artur Gwiżdż. Obrońca tyskiej drużyny nie przebierał w środkach - próbując zatrzymać rozpędzonego Jakubika, o mało nie wybił mu zębów. - Niepotrzebne kary Gwiżdża wybiły nas z rytmu - ganił Wojciech Matczak, szkoleniowiec GKS-u.
Hokeiści GKS-u, wczoraj zarośnięci niczym wikingowie, byli bardzo cierpliwi. W trzeciej tercji początkowo oddali inicjatywę zawodnikom Unii. Arkadiusz Sobecki, bramkarz GKS-u, na dużym luzie obronił jednak mocne i celne strzały Wojciecha Wojtarowicza i Aleksandra Medwedewa.
Gdy tyscy kibice zaczęli już marudzić, że mecz zakończy się dogrywką, zawodnicy GKS-u niczym wytrawny bokser zadali decydujący cios.
Rywale grali wtedy w osłabieniu - na ławce siedział Milosz Ryczko. Na strzał z niebieskiej linii zdecydował się Krzysztof Śmiełowski, kapitan GKS-u. Witek szykował się do złapania krążka, gdy nagle podbił go Mariusz Justka - na skuteczną reakcję nie było już czasu.
- Długo czekaliśmy na tę bramkę, ale najważniejsze, że się doczekaliśmy. To mój najważniejszy gol w sezonie. Bramkarz w takiej sytuacji ma bardzo małe szanse, by zdążyć ruszyć ręką - mówił Justka, który został wybrany najlepszym zawodnikiem meczu.
Nie minęło 25 sekund, a GKS prowadził już 2:0! Akcja Adama Bagińskiego, Adriana Parzyszka i Artura Ślusarczyka miałaby pewne miejsce wśród najlepszych zagrań miesiąca w NHL! Krążek krążył między łopatkami kijów, a na koniec po technicznym strzale Ślusarczyka zatrzepotał w siatce. Po tym ciosie hokeiści Unii już się nie podnieśli. Niestety, po meczu okazało, że zawodnikom z Oświęcimia trudno było pogodzić się z porażką. Sfrustrowani wyładowali się na drzwiach do szatni.
GKS Tychy |
2 (0, 0, 2) |
Unia Oświęcim |
0 |
Bramki: 1:0 Justka - Śmiełowski (56.), 2:0 Ślusarczyk - Parzyszek (57.)
GKS T.: Sobecki; Gwiżdż (8) - Gonera, Majkowski - Gretka, Śmiełowski - Kuc; Bagiński - Parzyszek (4) - Ślusarczyk (2), Belica (4) - Bacul (5+20) - Krzak (2), Woźnica - Justka (4) - Gawlina
Unia: Witek; Gabryś - Medwedew, Piekarski (6) - Dulęba, Kłys (4+10) - Kozak (4+10); Klimin (2) - Ryczko (2) - Milczenko, Klisiak - Jakubik (7+20) - Puzio, S. Kowalówka - Stachura - Radwan oraz Wojtarowicz, Ziober
Sędziował: Tadeusz Godziątkowski (Bydgoszcz), widzów: 4 500 (nadkomplet).
Stan w play-off: 3:0 dla GKS (gra się do czterech zwycięstw), następny mecz w piątek w Oświęcimiu)
Gdzie telewizja?
Gościem na lodowisku w Tychach był Krzysztof Oliwa, wychowanek GKS-u, który robi karierę w NHL.
Publiczność przyjęła go gwizdami, wyrażając w ten sposób żal po tym, jak Oliwa podpisał kontrakt z Wojasem Podhalem Nowy Targ. - Oczywiście, że kibicuję GKS-owi. Są lepsi. Dziwi mnie jedna rzecz, dlaczego na lodowisku nie ma telewizji? Dlaczego nie ma transmisji? Drugiej takiej okazji do promocji hokeja w Polsce już nie będzie - mówił Oliwa.
tod
Cytat dnia
Artur Ślusarczyk, hokeista GKS-u Tychy:
- Gdyby ktoś mi powiedział, że po trzech meczach będziemy prowadzić 3:0, tobym mu powiedział, że jest..., no, z innej planety
Rozmowa z Arturem Ślusarczykiem
Wojciech Todur: Długo kazaliście czekać kibicom na zwycięskie bramki.
Artur Ślusarczyk, napastnik GKS-u: Byliśmy cierpliwi. Przed trzecią tercją powtarzaliśmy sobie, że to Unia ma powody do nerwów, bo my prowadzimy w całej rywalizacji 2:0 i na gole przyjdzie jeszcze czas. Okładaliśmy się niczym w ringu, ale decydujący cios zadał GKS.
Zaskoczyły Was zmiany w składzie drużyny z Oświęcimia?
- Pamiętam takie hasło, które widziałem z okna autobusu, gdy jeszcze jeździłem do szkoły. "Zgoda buduje, a niezgoda rujnuje". Zawodnicy i trenerzy Unii powinni sobie wziąć te słowa do serca. Nie wiem, co tam się stało, ale na pewno nie wyszło to im na dobre. Jeżeli od składu odsuwa się trzech zawodników, trzech reprezentantów Polski, to musi być coś nie tak.
Zdobył Pan jedną z najładniejszych bramek w sezonie.
- Adam Bagiński i Adrian Parzyszek zrobili superakcję. Świetnie zachował się Adrian, który nie oddał krążka byle jak, tylko wyczekał obrońców Unii i podał mi jak na talerzu. Górę wzięło jego doświadczenie.
Teraz przed Wami dwa mecze w Oświęcimiu. Rywalizacja wróci jeszcze na lodowisko w Tychach?
- Jesteśmy bardzo blisko mistrzostwa, ale tak naprawdę do końca rywalizacji jeszcze daleko. Przed finałem prognozowałem, że wygramy 4:2. Taki wynik jest cały czas możliwy. Jeżeli wrócimy do Tychów, też nie powinno być źle. Od dwóch lat nie przegraliśmy na własnym lodowisku żadnego meczu w play-off. Chcemy podtrzymać tę passę.
Zdaniem trenerów
Andriej Sidorenko (Unia Oświęcim): - Jestem zadowolony z gry moich zawodników, szczególnie Witka. Zabrakło nam szczęścia, a o wyniku zadecydowała końcówka. Przegrywamy 0:3, ale gramy dalej, do końca.
Wojciech Matczak (GKS): - Moim zdaniem to był najlepszy mecz w tegorocznym finale. Szkoda, że tak późno strzeliliśmy gole. Powinniśmy prowadzić już po drugiej tercji, ale zespół wytrąciły z rytmy niepotrzebne kary, a także zawodnicy Unii. Witek dwie minuty poprawiał sprzęt, a sędziowie nie reagowali.
Wojciech Todur - GW
Czytaj także: