Takahito Suzuki, kapitan Japonii na pomeczowe spotkanie z dziennikarzami przychodził z tłumaczem, który... stał obok i przysłuchiwał się jak napastnik Kokudo Tokyo rozmawia z Europejczykami. Radził sobie. Dogadaliśmy się, choć może nauczyciel angielskiego nie byłby zachwycony gramatycznym poziomem konwersacji.
- Z jakimnastawieniem przyjechaliście do Debreczyna?
- Jako drużyna, która spadła do Dywizji I, chcieliśmy wywalczyć awans. To był nasz cel - stwierdził Takahito Suzuki.
- I co zdobyliście?
- Nie licząc torta, który Takayuki Kobori dostał na urodziny po wygranym meczu z Wielką Brytanią nic. Pokonania Chinów w pierwszym dniu mistrzostw nie zaliczam do sukcesów, bo to był nasz obowiązek.
- Jak wyglada liga japońska?
- Składa się z ośmiu drużyn, czterech japońskich, dwóch chińskich i jednej koreańskiej. Stawkę uzupełnia rosyjska drużyna z Chabarowska. Po 42 kolejkach sezonu regularnego gramy play off: pierwszy z czwartym, drugi z trzecim i zwycięzcy walczą o mistrzostwo Japonii. Moja drużyna Kokudo Tokio wygrała tę rywalizację.
- Dużo ludzi przychodzi w Japonii na mecze hokejowe?
- Dwa tysiące widzów to nasza sezonowa średnia. Hokej nie jest ulubioną grą Japończyków. Na pierwszym miejscu jest baseball. Potem futbol. Hokej plasuje się daleko w tej wyliczance.
- Kokudo Tokio jest klubem zawodowym?
- Półzawodowym. Kokudo to nazwa firmy, która w dziale reklamy zatrudnia hokeistów. Przez dwa miesiące jestem pracownikiem biurowym firmy, a pozostałe 10 miesięcy gram dla niej w hokeja.
- Pochodzi Pan z Tokio?
- Nie. Urodziłem się na Hokaido 17 sierpnia 1975 roku. 10 lat temu przyjechałem do Tokio i zostałem. Od 9 lat gram w reprezentacji Japonii.
-Jest Pan żonaty?
- Tak. Mam żonę i dwójkę dzieci.Córeczka ma 4 lata, a synek urodził się miesiąc temu.
- Zna Pan polskich hokeistów?
- Grałemprzeciwko waszej drużynie w szwedzkich mistrzostwach świata. Przegraliśmy 2:5. U was występowałOliwa i Czerkawski. Oliwa to ten wielki człowiek, którego się wszyscy bali.Rzucał się w oczy.
Rozmawiał Jerzy Dusik
Czytaj także: