Hokejowy jackpot w stolicy hazardu. Vegas Golden Knights zdobyli Puchar Stanleya [WIDEO]
"Co zdarzyło się w Vegas, zostaje w Vegas" - mawiają Amerykanie. Tej nocy w światowej stolicy hazardu zostało najcenniejsze ze wszystkich hokejowych trofeów. Vegas Golden Knights zdobyli swój pierwszy w historii Puchar Stanleya, przy okazji ustanawiając rekord wszech czasów.
Drużyna Bruce'a Cassidy'ego przed własną publicznością w T-Mobile Arenie rozgromiła Florida Panthers 9:3 w 5. meczu finału play-off NHL i w całej serii zwyciężyła 4-1. Pierwszy raz w historii zespół zapewnił sobie Puchar Stanleya strzelając w ostatnim spotkaniu finału aż 9 goli.
"Złoci Rycerze" wygrali pierwszą tercję 2:0, na początku drugiej grające bez kontuzjowanego lidera Matthew Tkachuka "Pantery" zdobyły bramkę kontaktową, ale miejscowi odpowiedzieli 4 trafieniami i po dwóch odsłonach prowadzili już 6:1.
W tej sytuacji trzecia tercja wydawała się w zasadzie oczekiwaniem na wręczenie pucharu, ale zawodnicy zaprezentowali w niej strzelecki festiwal, zdobywając łącznie 5 goli.
W decydującym spotkaniu najlepszy był kapitan Golden Knights Mark Stone, który także indywidualnie zapisał się w historii, bo zanotował hat trick. Ostatnim graczem, który w spotkaniu decydującym o Pucharze Stanleya strzelił co najmniej 3 gole był 28 marca 1922 (!) roku Babe Dye, który trafił wówczas dla Toronto St. Patricks nawet 4 razy.
W końcówce wydawało się, że Stone swojego hat tricka się nie doczeka, bo gdy rywale tracąc aż 4 gole wycofali bramkarza, raz strzelając z własnej tercji trafił w słupek, a za drugim razem strzelił obok bramki. Trzecia próba była jednak skuteczna.
Jako gol na wagę Pucharu Stanleya zapamiętane zostanie trafienie byłego gracza Panthers Reilly'ego Smitha na 4:1 z 33. minuty. W 2017 roku klub z Florydy oddał przystępującym wtedy do NHL Golden Knights Smitha za to, że ci zgodzili się w drafcie rozszerzenia NHL dodatkowo wybrać z Panthers Jonathana Marchessaulta, a nie któregoś z obrońców.
Tej nocy Smith i Marchessault wspólnie sięgnęli w barwach Golden Knights po Puchar Stanleya po zwycięstwie właśnie nad klubem, który wówczas dość lekką ręką z nich zrezygnował. Co więcej, Marchessault został wybrany MVP play-offów. Jest pierwszym od czasów Wayne'a Gretzky'ego (1985 i 1988) zdobywcą Trofeum Conna Smythe'a dla najbardziej wartościowego gracza Pucharu Stanleya, który trafił do NHL bez wyboru w drafcie.
Skrót meczu:
- Cały klub na to zapracował. To jest coś, co będziemy zawsze pamiętać, niewiarygodne uczucie. To zdecydowanie jest najlepsze uczucie na świecie - powiedział Marchessault po meczu.
Marchessault nie wygrał jednak klasyfikacji punktowej fazy play-off, bo rzutem na taśmę wyprzedził go partner z formacji Jack Eichel, który tej nocy asystował 3 razy i łącznie uzbierał 26 punktów.
Smith oprócz swojego "mistrzowskiego" gola zaliczył też asystę, 3 razy asystował nie tylko Eichel, ale także obrońca Shea Theodore, a dla zwycięzców trafiali również: Michael Amadio, Iwan Barbaszow, Nicolas Roy, Nicolas Hague i Alec Martinez.
Ten ostatni sięgnął już po swój trzeci puchar, bo w 2012 i 2014 roku zrobił to w barwach Los Angeles Kings. Tym razem triumfował dokładnie w 9. rocznicę drugiego triumfu, który zapewnił "Królom" golem w dogrywce meczu z New York Rangers.
W bramce Golden Knights stał Adin Hill, który obronił 32 z 35 strzałów rywali. W swoich pierwszych play-offach w karierze wszedł do bramki dopiero w drugiej rundzie po kontuzji Laurenta Brossoita, ale błyszczał broniąc 93,2 % oraz średnio wpuszczając 2,17 gola na mecz.
Gdy w 2017 roku klub z Las Vegas dołączał do ligi, jego właściciel Bill Foley powiedział, że w play-offach zagra w ciągu 3 lat, a Puchar Stanleya zdobędzie w 6. Zespół już w pierwszym sezonie awansował nie tylko do play-offów, ale także do finału, jednak przegrał w nim z Washington Capitals. Tej nocy wypełnił jednak życzenie swojego właściciela i 6. sezon zakończył na tronie.
W mistrzowskim zespole było 6 zawodników, którzy grają w nim od początku: Marchessault, Smith, Theodore, William Carrier, William Karlsson i Brayden McNabb.
Z kolei trener Cassidy objął drużynę przed rokiem, po tym jak pierwszy raz w swojej krótkiej historii nie awansowała ona do fazy play-off i od razu w pierwszym sezonie sięgnął po tytuł. Cassidy 4 lata temu prowadził w finale Boston Bruins, ale wtedy jego zespół przegrał 3-4 z St. Louis Blues, których kapitanem był jego obecny podopieczny Alex Pietrangelo.
Wręczenie Pucharu Stanleya:
A Florida Panthers na swój pierwszy Puchar Stanleya muszą jeszcze poczekać. W finale jako klub byli po raz drugi, ale przegrali, tak jak w 1996 roku z Colorado Avalanche.
Tej nocy po golu i asyście zanotowali dla nich Sam Bennett i Sam Reinhart, a trafił też Aaron Ekblad, ale Zac Dalpe i Josh Mahura skończyli spotkanie z fatalnym wynikiem -5 w statystyce +/-.
Ich trener Paul Maurice pozostaje z największą liczbą meczów w NHL w roli pierwszego szkoleniowca wśród tych, którzy nigdy nie zdobyli najważniejszego trofeum. Maurice prowadził zespoły w 1 766 meczach sezonów zasadniczych i jest na 4. miejscu w klasyfikacji wszech czasów.
Tegoroczny finał był jego drugim. W 2002 roku jako szkoleniowiec Carolina Hurricanes przegrał także 1-4 z Detroit Red Wings.
Jego obecny zespół osiągnął jednak dużo docierając aż do najważniejszej rozgrywki, mimo że do fazy play-off przystąpił z "dziką kartą" w konferencji wschodniej i miał w sezonie zasadniczym najmniej punktów ze wszystkich zakwalifikowanych ekip. Był to trzeci w dziejach NHL finalista startujący w play-off z najmniejszą liczbą punktów po sezonie zasadniczym i trzeci pokonany.
W pierwszej rundzie wyeliminował jednak Boston Bruins, którzy ustanowili punktowy rekord rozgrywek regularnych, w drugiej pokonał Toronto Maple Leafs, a w finale konferencji wschodniej rozprawił się 4-0 z Carolina Hurricanes. "Pantery" zagrały w fazie play-off z 4 z 5 najlepszych drużyn rozgrywek zasadniczych.
Trudno jednak było im wygrać finał, skoro nie potrafiły w nim zdobyć gola w przewadze. Nie udało się to w żadnym z 5 spotkań. Podopieczni Maurice'a zmarnowali w finałowej rozgrywce łącznie 14 okazji do gry w liczebniejszym składzie. Ostatnim zespołem, który w finale nie strzelił gola w przewadze byli w 1948 roku Detroit Red Wings.
Do tego w ostatnim spotkaniu Stone otworzył wynik trafiając w osłabieniu podczas przewagi rywali.
W decydującym meczu nie był w stanie zagrać Tkachuk, który już w poprzednich spotkaniach grał z urazem. Maurice po meczu wyjawił, że jego podopieczny w spotkaniu numer 3 doznał złamania mostka, a łącznie 4 jego hokeistów grało pomimo złamanych kości.
Tkachuk już ze złamanym mostkiem wystąpił w spotkaniu numer 4, ale nie był w stanie sam się na nie ubrać. Koledzy pomagali mu założyć sprzęt i wiązali łyżwy.
Maurice zdradził też, że Ekblad, który strzelił tej nocy jednego z goli, w pierwszej rundzie z Bruins doznał złamania kości stopy, później dwukrotnie miał wybity bark i zerwał mięsień skośny brzucha, ale opuścił tylko jedno spotkanie w całej fazie play-off.
- To nie jest wymówka, bo żadnej nie potrzebujemy. Ci chłopcy dali z siebie wszystko co mieli - skomentował Maurice.
Vegas Golden Knights - Florida Panthers 9:3 (2:0, 4:1, 3:2)
1:0 Stone 11:52 (w osłabieniu)
2:0 Hague - Eichel - Marchessault 13:41
2:1 Ekblad - Cousins 22:15
3:1 Martinez - Eichel - Pietrangelo 30:28
4:1 Smith - Karlsson - Theodore 32:13
5:1 Stone - Howden - Stephenson 37:15
6:1 Amadio - Smith 39:58
7:1 Barbaszow - Eichel - Theodore 48:22
7:2 Reinhart - Bennett - Montour 48:47
7:3 Bennett - Forsling - Reinhart 51:39
8:3 Stone 54:06 (pusta bramka)
9:3 Roy - Theodore - McNabb 58:58
Strzały: 32-35.
Minuty kar: 2-2.
Widzów: 17 367.
Stan rywalizacji: 4-1. Puchar Stanleya dla Vegas Golden Knights.
Komentarze
Lista komentarzy
PanFan1
Należało im się, zagrali świetny finał, Stone prawdziwy przywódca, genialnie zorganizowana ekipa.