Ilu obcokrajowców w lidze? Burza wokół decyzji o limicie
Nie tylko w Polsce kwestia liczby obcokrajowców w lidze budzi emocje. Nowe przepisy dotyczące zagranicznych hokeistów wywołały właśnie burzę w lidze kraju z elity Mistrzostw Świata.
Wielu kibiców oburzyło przyjęcie przez najwyższą brytyjską ligę EIHL limitu 14 obcokrajowców. Przy ustalonym maksymalnym 19-osobowym składzie meczowym oznacza to miejsce tylko dla 5 brytyjskich hokeistów w każdym spotkaniu. Decyzja jeszcze nie została oficjalnie ogłoszona, ale szef ligi Tony Smith w rozmowie z dziennikiem "Sheffield Star" już potwierdził, że takie będą przepisy.
Działacz tłumaczy to troską o finanse klubów. EIHL z powodu pandemii i jej finansowych skutków odwołała cały sezon 2020-21, organizując jedynie zastępczy turniej, w którym udział wzięły zaledwie 4 zespoły. Smith mówi, że nie wiadomo między innymi, w jakiej liczbie kibice wrócą na trybuny, co jest bardzo ważne dla klubowych budżetów, a obcokrajowcy często są po prostu tańsi od Brytyjczyków. Występuje więc problem podobny do znanego nam w Polsce.
- Niektórzy Brytyjczycy zarabiają mało, ale tylko do momentu, gdy zaczynają sobie wyrabiać nazwisko - mówi Smith. I dodaje, że bardzo chciałby zobaczyć więcej miejscowych graczy w lidze, ale obawia się, że obniżyłoby to poziom, co z kolei mogłoby doprowadzić do zmniejszenia widowni na trybunach i strat finansowych dla klubów.
- Chodzi o jakość. Zawsze jako pierwszy będę bronił jakości na lodzie. Gdy w 2011 roku przyszedłem do ligi, grać mogło 10 obcokrajowców i 10 Brytyjczyków. Dajcie mi tłumy na trybunach, a ja dam wam Brytyjczyków. Ale niestety na razie oni nie wypełniają hal. A jestem pierwszym, który powie, że ma nadzieję, że się to zmieni - tłumaczy.
W ostatnim sezonie przed pandemią, gdy kibice mogli jeszcze wchodzić na trybuny bez ograniczeń, EIHL była 8. ligą w Europie pod względem średniej frekwencji. Jej mecze oglądało z trybun przeciętnie 3 043 widzów. W ciągu 6 lat frekwencja w Wielkiej Brytanii wzrosła o nieco ponad 50 %.
Smith przekonuje, że duża liczba obcokrajowców jest potrzebna, by tego nie zaprzepaścić. - To jest taki "Paragraf 22" - krajowi zawodnicy chcą więcej czasu na lodzie w lidze, ale nie możemy się zgodzić na to, że im go damy, a frekwencja nam spadnie. To się już zdarzyło i fakty to potwierdzają - mówi.
Przed rokiem w naszym raporcie o obcokrajowcach w ligach europejskich pokazaliśmy, że EIHL jest tą ligą, która procentowo ma ich u siebie najwięcej. Jednocześnie reprezentacja Wielkiej Brytanii, nie opierając się już w takim stopniu jak kiedyś na naturalizowanych hokeistach, w 2018 roku awansowała do elity Mistrzostw Świata, po roku się utrzymała, a w czerwcu na MŚ w Rydze także zajęła miejsce, które dawałoby jej utrzymanie, nawet gdyby możliwy był spadek.
Do tego 3 lata temu Liam Kirk został pierwszym w historii urodzonym i nauczonym hokeja w Wielkiej Brytanii hokeistą draftowanym przez klub NHL. Na tegorocznych Mistrzostwach Świata był ex aequo najlepszym strzelcem.
To sprawia, że wielu kibiców i ekspertów przekonuje, iż są brytyjscy hokeiści gwarantujący klubom odpowiednią jakość.
- To szokujące, że liga wysyła taki przekaz, nie tylko biorąc pod uwagę osiągnięcia reprezentacji z ostatnich czterech lat, ale też to, ilu juniorów zrezygnuje z zawodowego uprawiania hokeja - napisał na Twitterze brytyjski dziennikarz oficjalnej strony internetowej Hokejowej Ligi Mistrzów Jon Rowson.
Cytowany przez portal britishicehockey.co.uk były rzecznik prasowy EIHL, a obecnie pracownik Brytyjskiego Związku Hokeja na Lodzie Chris Ellis także jest krytyczny wobec limitu 14 obcokrajowców, choć chciałby niewiele niższego. - Jeśli jesteś wystarczająco dobry, żeby grać przeciwko Rosji, Szwecji czy Czechom na Mistrzostwach Świata, to tym bardziej jesteś wystarczająco dobry, żeby grać w EIHL - mówi. - Rozumiem, że liga musi ciąć koszty, ale chciałbym zobaczyć 12 obcokrajowców i 7 krajowych zawodników w każdej drużynie.
Co ciekawe, nowe przepisy w gruncie rzeczy nie są wielką rewolucją. W ostatnim sezonie przed pandemią kluby mogły wystawiać w meczach właśnie po 14 obcokrajowców. Korzystały z tego mocno, o czym świadczy fakt, że stanowili oni niemal 73 % wszystkich graczy występujących w lidze, podczas gdy w polskiej ekstraklasie bez limitu obcokrajowców zagranicznych hokeistów było 38,5 %. Wtedy jednak składy drużyn mogły być 22-osobowe, więc było miejsce dla 8 zawodników krajowych, w tym 3 w wieku do lat 23.
Na sezon 2020-21 przyjęto zmianę obniżającą dopuszczalną liczbę "stranieri" w EIHL do 13 graczy przy 20 osobowych składach i podniesieniu limitu wiekowego dla 3 dodatkowych zawodników do 25 lat. Taki miał być kierunek kolejnych zmian w przyszłości, by dać więcej okazji do gry młodym Brytyjczykom. Sezon jednak odwołano i tamte przepisy nie weszły w życie. Teraz z kolei następuje odwrócenie tendencji.
Portal Britishicehockey.co.uk pisze, że fani "są wściekli" na przepisy dotyczące liczby zawodników, ale zauważa, że są i tacy, którzy decyzję popierają.
- Brytyjczycy kosztują więcej od obcokrajowców. Przez dekady chcieliśmy lepszej i bardziej profesjonalnej ligi, a teraz ją mamy. Niestety, gdyby poziom się obniżył, to ludzie zagłosowaliby nogami i przestali chodzić na wiele meczów - cytuje serwis wpis jednego z nich w internecie.
Komentarze