Już w czwartek w katowickiej „Satelicie” rozpocznie się turniej EIHC, będący dla reprezentacji Polski kolejnym sprawdzianem przed kwietniowymi mistrzostwami świata dywizji IA.
Ze Słowenią 1:2, z Koreą Południową 3:1 oraz z Austrią 2:4 - takie wyniki osiągnęli biało-czerwoni podczas listopadowego turnieju Euro Ice Hockey Challenge na lodowisku „Jantor” w Katowicach-Janowie, zajmując ostatecznie 3. lokatę: za Słowenią oraz Austrią. Z tymi rywalami przyjdzie naszym hokeistom zmierzyć się w kwietniowych MŚ Dywizji IA w „Spodku”. Teraz polska reprezentacja staje przed kolejnym sprawdzianem. W turnieju EIHC w katowickiej „Satelicie” (17-19 grudnia) zmierzy się kolejno z Włochami, Kazachstanem oraz Francją. Te dwie ostatnie drużyny w przyszłorocznych mistrzostwach wystąpią w elicie.
WŁODZIMIERZ SOWIŃSKI: - Na rywali chyba nie może pan narzekać. Czy te turnieje odpowiedzą, w jakim miejscu jest reprezentacja?
JACEK PŁACHTA: - W ubiegłym roku cieszyliśmy się z wygranej w turnieju EIHC, ale pokonaliśmy m.in. słabą Rumunię. Teraz skala trudności wzrosła i rywali mamy zdecydowanie silniejszych. Przecież Francja na dobre zadomowiła się w elicie, Słowenia ją opuściła, zaś pozostałe również w niej występowały. Tak więc jest okazja mierzyć się z wartościowymi rywalami. Do każdego meczu podchodzimy z chęcią wygranej, ale o powodzeniu czy niepowodzeniu czasami decydują detale. Turnieje EIHC rozgrywane są niejako z „marszu”, bo zawodnicy przyjeżdżają po trudach ligowych meczów. Zaliczają trzy treningi na lodzie i grają trzy wyczerpujące spotkania. Tak było podczas listopadowego turnieju na „Jantorze” i tak będzie w „Satelicie”. Niemniej te konfrontacje dają nam wiele ciekawego materiału do analizy i wiemy nad czym musimy pracować przed kolejnymi występami w lutowym turnieju przedolimpijskim w Budapeszcie oraz w kwietniowych mistrzostwach świata w „Spodku”. Stopień trudności w obu turniejach EIHC jest porównywalny, bo rywale są podobni i wymagający.
- Skład kadry został zmieniony, brakuje w niej zawodników z Tychów. Czy można obawiać się o występ reprezentacji?
JACEK PŁACHTA: - Nie traktuję tego w tych kategoriach. Nie musimy się niczego obawiać. Oczywiście, chciałbym mieć do dyspozycji najsilniejszą drużynę, na jaką nas stać, ale z różnych przyczyn tak nie jest. Kadrowicze z Tychów otrzymali wolne, ale przygotowują się do finału Pucharu Kontynentalnego. W ich miejsce powołani zostali zawodnicy, którzy będą mieli okazję potwierdzić swoje reprezentacyjne aspiracje. Nie brakuje doświadczonych, ale jest też młodzież, która ma okazję pokazać co potrafi.
- Turniej w „Satelicie” to również sprawdzian dla Michaela Cichego oraz Mike'a Dantona. Oczekiwania wobec nich są spore?
JACEK PŁACHTA: - Moim zadaniem jest stworzenie jak najsilniejszej drużyny, która ma osiągnąć jak najlepszy wynik w turnieju przedolimpijskim i mistrzostwach świata. Kto oczekiwał, że obaj Kanadyjczycy zapewnią reprezentacji gole oraz zwycięstwa, ten chyba szybko został wyprowadzony z błędu. Obaj otrzymali powołania i zostaną poddani kolejnemu sprawdzianowi. Mają ambicje, spore umiejętności i muszą odpowiednio funkcjonować w drużynie. My nie mamy indywidualności. Naszą siłą powinien być zespół. Ciekaw jestem, jak zaprezentują się na tle kolejnych trudnych rywali. Układamy te puzzle, by kompozycja była udana.
- Czy ten zbliżający się turniej należy traktować jako kolejny etap selekcji?
JACEK PŁACHTA: - W dużej mierze, bo nagle okaże się, że ktoś zaliczył olśniewający występ i wywalczył sobie miejsce w kadrze. Mamy dobrą orientację w możliwościach zawodników, ale chciałbym mieć drużynę, która będzie walczyła o awans do kolejnej rundy kwalifikacji olimpijskiej. W Budapeszcie na pewno faworytem nie będziemy, bo do takiej roli pretendują gospodarze. To jednak zmartwienie na potem, bo na razie myślimy o zbliżających meczach z Włochami, Kazachstanem i Francją.
Włodzimierz Sowiński - Dziennik Sport
Czytaj także:
