Hokej.net Logo

Jak być skazanym, znienawidzonym i oszukanym jednocześnie? Oto historia Dany'ego Heatleya

2024-07-27 14:00 NHL
Dany Heatley, były gwiazdor NHL
Dany Heatley, były gwiazdor NHL

Niewielu jest w NHL zawodników, których w którymkolwiek momencie kariery można by przyrównać do Jaromíra Jágra, Aleksandra Owieczkina czy Connora McDavida. Jeśli już się tacy zdarzają, to z reguły w pewnym momencie ich gwiazdy i tak blakną, bowiem utrzymać formę i wyniki na poziomie tych trzech panów to wyczyn niemal nadludzki. Są jeszcze tacy, którzy wyniosą to "blaknięcie" na wyższy poziom i nie tylko grają coraz słabiej, ale robią się coraz bardziej antypatyczni. Oprócz tego, nasz bohater ma też na sumieniu ludzkie życie, za co poniósł karę, której wymiar pozostaje niezrozumiały dla wszystkich. Ofensywny półbóg, defensywny dramat i koleżeńskie zero, czyli Dany Heatley.

W skrócie

Dany Heatley miał być - i miał wszelkie papiery by być - jednym z kilku zbawców nieistniejących już dziś Atlanta Thrashers. Wybrany z drugim numerem w drafcie siał absolutny postrach wśród bramkarzy, mnożąc swoje osiągnięcia punktowe na zmianę z z Ilją Kowalczukiem. Niesamowicie utalentowany ofensywnie, właściciel jednego z najcelniejszych strzałów w historii ligi. Zawodnik obdarzony niesamowitym okiem i umiejętnością zajęcia odpowiedniej pozycji przy 100 kilogramach mocno utrudniających jego przemieszczenie przez rywali. Jednocześnie hokeista koszmarnie jednowymiarowy, ustawiający się na prawym skrzydle pod bramką i czekający na dobitki. Obrona nie mogła na niego liczyć, a on nawet nie udawał, że zamierzał ten stan rzeczy zmieniać.

Gdyby nie koleje losu, tragiczny zarząd Atlanta Thrashers i jeszcze kilka innych czynników, możliwe że dziś Aleksander Owieczkin musiałby ścigać się na liczbę bramek nie tylko z z Wayne'em Gretzkym. Debiutant roku w NHL, złoty medalista MŚ oraz Igrzysk Olimpijskich i jeszcze kilku pomniejszych tytułów.

Dany Heatley spowodował śmierć kolegi, wszyscy mu wybaczyli i nie poniósł kary

Abstrahując od wszystkich innych czynników, 29 września 2003 roku położył się cieniem na karierę zawodnika jak żadne inne wydarzenie. Heatly pruł swoim Ferrari 360 Moderna przez teren zabudowany Atlanty. Wchodząc w zakręt jechał z tak dużą prędkością, że samochód bardzo szybko wjechał na przeciwny pas, by następnie z impetem uderzyć w metalowo-betonowy płot.

Zawodnik przyznał się, że pił alkohol przed podróżą, ale wyniki krwi wskazały poziom dopuszczalny dla stanu Georgia. Zawodnik doznał wstrząsu mózgu, urazu płuca i nerki, a także uszkodzenia ścięgien w kolanie. Tragedia polegała na tym, że na fotelu pasażera siedział Dan Snyder, obrońca Thrashers, który po zderzeniu z płotem zwyczajnie wyleciał z samochodu, rozbił głowę i zmarł na krótko po przewiezieniu go do szpitala. Złapanie sepsy uniemożliwiło dodatkowo ratowanie go i rodzina Snyderów stanęła przed dylematem prawnym.

Zaskakujące było wsparcie, jakie zawodnik otrzymał od drużyny, społeczności, a nawet rodziny Dana Snydera. Mówili oni, że "nic nie osiągną przez to, że Dany trafi do więzienia". W efekcie kuriozalnego procesu, za jazdę przeciwnym pasem z nadmierną prędkością  i spowodowanie śmierci pasażera Heatley otrzymał wyrok w zawieszeniu oraz…nakaz wygłoszenia ponad 100 przemówień na temat tego, że źle jest jeździć niezgodnie z przepisami. Co więcej, na kilka lat wolno mu było poruszać się pojazdami niezdolnymi do rozwinięcia prędkości powyżej 70 kilometrów na godzinę.

Jeszcze dziwniejsze były słowa samego zawodnika.

– Moim przewinieniem była jazda z nadmierną prędkością i ten błąd pozostanie ze mną do końca życia – zaznaczył

Heatley miał być na okładce gry NHL 2004, ale w efekcie incydentu na szybko wymieniono go na niejakiego Joe Sakica. Co ciekawe, wielu szczęśliwców ma dziś unikat w postaci pudełka z wizerunkiem Dany’ego z racji tego, że część egzemplarzy wyjechała do klientów przed decyzją o zmianie endorsera.

Dany Heatly wzbudził nienawiść na niespotykaną skalę

Wypadek skazał zawodnika na medialne potępienie, choć w samej Atlancie w dalszym ciągu uznawany był za potencjalnego zbawcę. Nie chciał jednak kontynuować kariery w drużynie, której zarząd nie był specjalnie zainteresowany organizacją i przeniósł się do Ottawa Senators. Sposób, w jaki pożegnał się z ekipą sprawił, że jeśli do tego momentu był nielubiany, to i tak pewnie tęsknił za tymi czasami, jeśli porównać je z tym, co działo się później.

W barwach "Senatorów", napastnik ponownie miał szansę stać się bożyszczem klubowym. Ponad 100 punktów w pierwszym sezonie w Kanadzie, ponad 100 w kolejnym i prosiło się o status legendy. W dwóch kolejnych o 20 mniej, ale to nie zmieniało faktu, że status Dany’ego był w Ottawie ustalony. Zawodnik musiał otrzymać nową umowę i musiał zostać w Ottawie. Tak więc szybko złożył podpis na nowej, sześcioletniej umowie być może wiedząc, że…nie zamierza pozostać w mieście. Już po kolejnym sezonie Heatley składa formalny wniosek o transfer twierdząc, że pod trenerem Corym Cloustonem jest duszony, a jego rola w drużynie mocno ograniczana. Po drodze zauważono spadek jego motywacji, spadek umiejętności i wzrastający trend stania i czekania na możliwość dobicia krążka. Pierwszy rok lukratywnej umowy jest jego najsłabszym od wielu lat, ale zawodnik zwala winę na trenera i stwierdza, że w Ottawie nie będzie w stanie się rozwijać. Co więcej, ekipa pierwszy raz od bardzo dawna zaczynała sobie w lidze radzić i przypominać drużynę zwycięzców (w 2007 roku byli w finałach). Prawdopodobnie jednak fakt niebycia na świeczniku sprawił zawodnikowi zawód.

Zawodnik nie podjął się nawet prób rozmów z trenerem, przez co sam szkoleniowiec był niesamowicie zaskoczony stwierdzeniami napastnika. W zasadzie pierwszymi, którzy dowiedzieli się o powodach, byli kibice i media. To jednak nie był koniec dramatu z udziałem Dany’ego.

Heatley miał zarobić ponad 7 milionów za następny sezon, a jego zmniejszona rola i paskudny charakter trzeba było jakoś sprzedać innej drużynie. Chętnymi okazali się Oilers, którzy chcieli oddać za niego Cogliano, Pennera i Smida. Dany miał w kontrakcie klauzulę ograniczającą liczbę drużyn, do których mógł być oddany i w ogóle zakazujący transferu bez jego pozwolenia. Mimo jednak, że "Nafciarze" byli na jego białej liście, gracz ponownie stanął okoniem i nie pozwolił na transfer, odmawiając zrzeczenia się klauzuli zakazującej jego oddania.

W ten sposób zawodnik rozwścieczył już nawet wiecznie spokojnego kapitana Senators, legendarnego Daniela Alfredssona.

– Jeśli ktoś zagra na nim ciałem na treningu, będzie z tego afera na skalę światową – mówił przekornie podkreślając medialny charakter całej afery. Heatley otrzymywał listy z pogróżkami od fanów, był miażdżony w każdej gazecie i na każdym możliwym portalu, ale wciąż zdawało się to nie zmieniać jego zdania ani o milimetr.

Heatley został oszukany przez własnego agenta na mieszkaniach

Stacey McAlpine, agent zawodnika w roku 2012 namawiał go do kupienia wielu nieruchomości i inwestycji w biznes mieszkaniowy, który miał się wielokrotnie zwrócić. W efekcie, Heatley nie tylko nie otrzymał pieniędzy, ale upoważniony do jego konta agent podjął, bez wyraźnego powodu, ponad 4 miliony dolarów z konta napastnika. Co ciekawe, podobną sprawę założył agentowi inny jego klient i zawodnik Senators, Chris Phillips. W efekcie, McAlpine został wyprowadzony z firmy w kajdankach, a Heatley zarobił na całej sprawie otrzymując ponad 6 milionów odszkodowania od wielu spółek zamieszanych w sprawę.

Czytaj także:

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
© Copyright 2003 - 2025 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe