Jedyny i niepowtarzalny?...
Sezon był najeżony konfliktami działaczy, co wpłynęło ujemnie na wizerunek dyscypliny.
Z kilku względów miniony sezon ligowy obfitował w niespodzianki, które nie miały pozytywnego wpływu na polski hokej. Z punktu widzenia sportowego sezon nie był ani lepszy ani gorszy od wcześniejszych, ale finiszowe rozstrzygnięcia dość nieoczekiwane. Któż by się spodziewał, że GKS Tychy pozwoli się ograć niedocenianemu zespołowi z Sanoka, a Cracovia, obrońca tytułu mistrzowskiego, znajdzie się poza czwórką i po raz pierwszy od dziewięciu lat nie zdobędzie medalu?
Grom z nieba
Swary, niesnaski, kłótnie, protesty łącznie z zawieszeniem rozgrywek, zaczęły się z chwilą ujawnienia pomysłu, by na bazie kadrowiczów stworzyć zespół marzeń. Miał być powołany w Sosnowcu, ale przeniesiono go do Krynicy. W grę wchodził tajemniczy sponsor, ale rozmowy nie zostały sfinalizowane. Drużyna gwiazd się rozsypała, jednak najlepsi szybko znaleźli zatrudnienie w czołowych klubach. Ten pomysł, mający wielu zwolenników oraz hordę przeciwników, skłócił do reszty środowisko.
Gdy były już prezes, Piotr Hałasik ogłosił, że rozgrywkami zawodowymi będzie zarządzała spółka Polska Hokej Liga (jedna istnieje, bo nigdy nie została zlikwidowana!) i jakie trzeba spełnić rygory, powstał rwetes, a protestom nie było końca. Z tego powodu ligowa inauguracja się opóźniła, a potem narzucono szaleńcze tempo. Zostało jeszcze podkręcone gdy w grudniu rozgrywki przerwano. Tego rodzaju działania nie wystawiają najlepszego świadectwa jednej i drugiej stronie. Nie tak dawno, podczas spotkania działaczy klubowych, powrócono do pomysłu ligi zawodowej zarządzanej przez spółkę. Dyskutowano m.in., wedle naszych informacji, ile kluby mogłyby oddać powierzchni reklamowej na lodowisku. Jednak nasz hokej nie może już sobie pozwolić na to, co było w ostatnim sezonie.
Przegrani i... wygrani
Teraz albo... nigdy - takie obowiązywało hasło w Tychach. Stworzono odpowiednie warunki oraz skompletowano skład, który miał gwarantować marsz po drugie złoto w historii. Tyszanie sezon zasadniczy przeszli bez większego uszczerbku, ale w play offie już od pierwszych meczów z bytomską Polonią zgrzytało. Potem był twardy bój w półfinale z Aksam Unią Oświęcim, zaś finałowe potyczki mamy jeszcze świeżo w pamięci. Tyscy hokeiści od niepamiętnych czasów w trakcie sezonu na nic narzekali, więc byliśmy przekonani, że sięgną po złoto. Trenerski duet Jirzi Szejba - Krzysztof Majkowski, zgodnie z kontraktem, zostaje na kolejny sezon, więc będzie miał okazję wyciągnąć wnioski.
Jeżeli zdobywa się wicemistrzostwo kraju, to w następnym sezonie chciałoby się ten wyczyn poprawić lub w najgorszym razie wyrównać - tak właśnie było w JKH GKS Jastrzębie. Ekipie tej towarzyszyło w trakcie rozgrywek wiele zawirowań (wymiana zawodników) i to głównie sprawiło, że nie stratowała w lidze z pozycji nr 2. Jastrzębianie przy odrobinie szczęścia mogli w półfinale z Sanokiem przechylić szalę zwycięstwa, ale okazało się, że rywal był zdolny do jeszcze większej niespodzianki. Mimo wszystko JKH GKS stawiamy w rzędzie przegranych.
Cracovia z roku na rok się osłabiała i wylądowała 5. pozycji, zaś winą obarczamy działaczy. To nie kto inny, jak właśnie oni ciągle powtarzali, że trener Rudolf Rohaczek da sobie radę. Nie dał, bo miał ograniczone możliwości i na dodatek „Pasy” trafiły na zdeterminowanych oświęcimian.
Ciarko i Unia to najwięksi wygrani, choć temu drugiemu zespołowi do pełni szczęścia zabrakło medalu. Drużyna z Sanoka, słabsza personalnie niż w poprzednim sezonie, tym razem walczyła do upadłego i... miała więcej szczęścia. Ono jednak sprzyja lepszym. Działacze z Oświęcimia powinni wyciągnąć wnioski z tego, co się wydarzyło, i chyba nieco staranniej przygotowywać się do sezonu.
Z najsłabszego kwartetu najlepsze wrażenie pozostawiła bytomska Polonia. HC GKS Katowice trawiły kłopoty finansowe i kończył sezon w 11-13 zawodników. Z kolei KTH Krynica i Podhale w oparciu o własnych wychowanków byli ligowym tłem. Przy okazji warto byłoby się zastanowić czy 10-zespołowa liga nie jest na wyrost.
Włodzimierz Sowiński - Dziennik Sport
Komentarze