Jeszcze o bramce - niewidce
Walka o hokejowe mistrzostwo Polski nabrała rumieńców. Dzisiaj w Oświęcimiu zostanie rozegrany czwarty mecz finałowego serialu. Chcielibyśmy jeszcze wrócić do sytuacji z pierwszego meczu w Oświęcimiu, w którym w 59 min warszawski sędzia Leszek Więckowski, przy stanie 3-3, nie uznał Dworom bramki.Sędziowie wyjaśniają
Nie robimy tego dlatego, by rozdrapywać stare rany, ale żeby przybliżyć kibicom procedurę zaliczenia gola. Wszystko w trosce o to, aby w przyszłości uniknąć niepotrzebnej agresji widowni.
Po wepchnięciu krążka do siatki przez Marka Stebnickiego nad nowotarską bramką zapaliło się czerwone światełko, co zazwyczaj oznacza zdobycie gola. - Zapaleniem czerwonego światełka sędzia bramkowy sygnalizuje głównemu tylko fakt, że krążek całym obwodem przekroczył linię bramkową - tłumaczy Mariusz Pilarski, który wtedy stał za nowotarską "świątynią". - Na tym jego rola się kończy. Oczywiście, jeśli nie ma żadnych wątpliwości, wtedy główny stawia tylko "pieczęć" na sygnalizacji bramkowego. Gorzej, jeśli dochodzi do kontrowersyjnych sytuacji. Wtedy arbiter główny może skonsultować się ze stojącym za bramką, ale wcale tego robić nie musi. Tym razem sędzia główny podjął decyzję samodzielnie. Trudno ocenić sporną sytuację nawet z mojej pozycji. Przy pierwszym strzale bramka była jeszcze osadzona, ale po dobitce trudno było jednoznacznie ocenić, czy krążek wtoczył się do siatki, zanim przesuwający nogę Zborowski poruszył bramkę. To są ułamki sekund i bez zapisu wideo nic nie da się określić na sto procent - dodaje Pilarski.
Być może kibiców zmyliło właśnie zapalenie czerwonej lampki. Jednak z wysokości trybun odniosło się wrażenie, że sędzia Więckowski najpierw wymownym ruchem ręki, poprzez wskazanie na bramkę, zaliczył to trafienie, a potem się z tego wycofał, a właśnie zmiany decyzji podważają zaufanie do arbitra. - Nie mogłem zaliczyć tego gola, bo widziałem akcję z tej strony, z której była poruszona bramka - rozpoczyna Leszek Więckowski. - Lewy słupek był cofnięty zaledwie 10 cm w tył, więc w trybun nie dało się tego od razu wyłapać. Przerwałem grę gwizdkiem, kiedy tylko straciłem krążek z pola widzenia. Nawet gdyby wtoczył się on do siatki, a bramka nie byłaby poruszona, to nie mógłbym zaliczyć gola, bo wcześniej przerwałem akcję gwizdkiem. Razem z liniowymi stanęliśmy przed sekretariatem zawodów, by wspólnie ocenić sytuację. Hokeiści Unii wtedy zaczęli się cieszyć, myśląc, że pojechałem podać strzelca bramki. Jatka rozpoczęła się dopiero wtedy, kiedy podjęliśmy decyzję niekorzystną dla gospodarzy - dodaje sędzia.
Gospodarze, powołując się na zapis filmowy twierdzą, że gol został zdobyty prawidłowo. - Zawsze w spornych sytuacjach działacze i trenerzy mają jakieś kasety, których jednak nikt nigdy nie oglądał. Chętnie ją zobaczę. Jeśli okaże się, że nie miałem racji, to wtedy spuszczę głowę. Kiedy jeszcze mecze pokazywała Wizja TV, nagrywałem każde prowadzone przez mnie spotkanie. Po przejrzeniu taśmy okazywało się, że w spornych sytuacjach zawsze miałem rację. Teraz też jestem pewny swego - podkreśla arbiter.
Leszek Więckowski będzie sędziował niedzielny mecz w Oświęcimiu. Należy się spodziewać, że kibice ni oszczędzą mu przytyków. - Złośliwe okrzyki kibiców tylko mnie mobilizują do pracy. Lubię sędziować w Oświęcimiu. Zawsze przecież pozdrawiam mój "fan club" - kończy arbiter .
(Na szarej apli)
Szczęśliwy arbiter?
Sędzia LESZEK WIĘCKOWSKI zaznaczył, że jeśli Unia wygra piątkowy mecz, to jest pewien, iż Dwory w niedzielę zakończą finałową batalię. Już trzykrotnie na oświęcimskim lodowisku był świadkiem koronacji Dworów. Jest zatem dla nich szczęśliwym arbitrem.
Jerzy Zaborski
Komentarze