Słowacki szkoleniowiec JKH GKS Jastrzębie nie zostawił suchej nitki na sędziach meczu jego drużyny z Ciarko PBS Bank KH Sanok.
Trener JKH GKS Jastrzębie Robert Kalaber znany jest z tego, że nigdy nie owija w bawełnę. Jeżeli coś mu się nie podoba, mówi o tym głośno i wyraźnie. Nie inaczej było po zakończeniu piątkowego meczu jego drużyny z mistrzem Polski, Ciarko PBS Bank KH Sanok. Tym razem słowackiemu szkoleniowcowi podpadł arbiter główny Przemysław Kępa z Nowego Targu oraz asystujący mu na liniach Robert Długi z Nowego Targu i Marcin Polak z Bytomia.
Robertowi Kalaberowi nie podobała się przede wszystkim pobłażliwość rozjemców wobec prowokacji i fauli Kanadyjczyka Michaela Dantona, ale nie tylko. - Polscy sędziowie mają zupełnie inne przepisy niż te, które obowiązują w IIHF (Międzynarodowa Federacja Hokeja na Lodzie - przyp. BN) - grzmiał Robert Kalaber. - Identyczne zagrania interpretują różnie, w dowolny dla siebie sposób. To, co wolno Kanadyjczykowi Dantonowi, tego nie wolno Polakom, Czechom, czy Słowakom. Jak mam to wytłumaczyć potem moim hokeistom?
Pytam otwarcie, czy sędziowie mają zapłacone tylko za 60 minut meczu, a dogrywka już się nie liczy? Przecież oni w tych dodatkowych 5 minutach podejmowali decyzje odwrotne niż te, gdy graliśmy w trzech normalnych tercjach. W trakcie meczu nasz zawodnik Jan Steber trzymał kija na lodzie, przeciwnik mu go podbił i uderzył się sam, a nasz napastnik dostał podwójną karę mniejszą.
Nie mówię tego tylko po to, by bronić mojej drużyny. Mówię o tym w interesie całego polskiego hokeja. Sponsorzy wykładają prywatne pieniądze i jak widzą taki "popisy" sędziów, to odwracają się od tej dyscypliny sportu. Chodzi mi o to, że sędziowie poprzez swoją nieudolność nie troszczą się o zdrowie hokeistów. Odnoszę wrażenie, że nie znają przepisów, a już na pewno nie potrafią właściwie zinterpretować sytuacji, które zaistniały na lodzie.
Podczas piątkowego meczu JKH GKS Jastrzębie z Ciarko Sanok dochodziło do sytuacji, gdy trenerzy i zawodnicy przebywający w boksach wymuszali na arbitrach zmianę decyzji. Tak było chociażby w przypadku nałożenia kary na Jana Stebera, o czym wspominał wcześniej Robert Kalaber. - To nie trenerzy i zawodnicy są od tego, by nakładać kary na swoich kolegów bądź przeciwników - dopowiedział trener Kalaber.
Obecny na konferencji prasowej drugi trener Ciarko, Marcin Ćwikła, przytaknął mu ruchem głowy. - Trudno jednak byśmy nie reagowali na faule rywali, gdy mamy do czynienia z atakiem kolanem w kolano naszego hokeisty - powiedział szkoleniowiec mistrza Polski. - Mam na myśli przypadek Martina Vozdeckyego, który nie dokończył meczu z Jastrzębiu. Jak groźna to kontuzja, przekonamy się dopiero po powrocie do Sanoka. Grając w Pucharze Kontynentalnym we Francji nie mieliśmy większych zastrzeżeń do sędziowania, Tylko raz sędziowie nałożyli na nas niezrozumiałą karę, za nadmierną ilość zawodników na lodzie, podczas gdy na tafli akurat przebywało tylko czterech naszych hokeistów!
Trener JKH GKS Jastrzębie poruszył temat, o którym w kuluarach mówi się często, ale szeptem. To koniecznie trzeba zmienić, bo sędziowie hokejowi nie mogą być nietykalni, a za swoje błędne decyzje muszą ponosić odpowiedzialność i konsekwencje. Nie można bowiem pobłażać hokejowym brutalom i prowokatorom, tylko odsyłać ich na ławkę kar. Albo się zreflektują, albo sobie nie pograją. W przeciwnym wypadku któregoś dnia dojdzie do tragedii i jakiś hokeista - przez nieudolnego arbitra - straci zdrowie.
Bogdan Nather - Dziennik Sport
Czytaj także: