GKS Katowice w swoich mediach społecznościowych zadrwił z Comarch Cracovii. Biuro prasowe katowickiego klubu przygotowało materiał filmowy utrzymany w “krakowskim klimacie”. Z jasnym przesłaniem. Sztab szkoleniowy i zawodnicy odcinają się od tej produkcji.
Szefostwo “Pasów” w półfinałowej rywalizacji miało wiele zarzutów pod adresem sędziów prowadzących te mecze.
Zdaniem krakowskiego klubu, arbitrzy wypaczyli wynik drugiego meczu półfinałowej serii, który zakończył się porażką Cracovii 1:2 po dogrywce. “Złoty” gol był - zdaniem Cracovii - konsekwencją błędu sędziów, bo ci nałożyli karę za nadmierną liczbę zawodników na lodzie. O tej sprawie informowaliśmy tutaj.
W kolejnym materiale filmowym pokazali niezauważony faul na Alanie Łyszczarczyku i domagali się reakcji ze strony władz PZHL i Marty Zawadzkiej, komisarz Polskiej Hokej Ligi.
Wczoraj GKS Katowice odpowiedział krakowianom filmikiem, pokazującym radość katowiczan po wygraniu siódmego meczu przy Siedleckiego 7 i wywalczeniu przepustki do finału play-off. Nagranie zostało utrzymane w "krakowskim stylu", co jest ewidentną szpilką wbitą w ekipę "Pasów".
– Odcinamy się od tego rodzaju akcji. Nie reagowaliśmy gdy trener JKH GKS-u brał czas pod koniec meczu, gdy wygrywał z nami kilkoma golami, ani gdy sędziowie robili błędy czy nie robiliśmy żadnych filmików, żeby wywrzeć presję na sędziach. Gdy trener Roháček nie podał ręki, też nie reagowaliśmy. Chcemy grać w hokeja, z innymi rzeczami nie chcemy mieć nic wspólnego – wyjaśnił Ireneusz Jarosz, asystent pierwszego trenera GKS Katowice.
Czytaj także: