Kolejna awaria na "toropolu"
Opolskie lodowisko, uważane za jedno z nowocześniejszych w kraju, znów będzie zamknięte. Hokeiści proszą o lód Pana Boga. Tuż po zamrożeniu tafli w sierpniu nastąpiła pierwsza w tym roku awaria. Z tego powodu reprezentacje Polski do lat 18 i 20 oraz łyżwiarze figurowi z Łodzi musieli szukać; lodu gdzie indziej. Również opolscy hokeiści tułali się po lodowiskach Tychów, Oświęcimia i Bytomia, co odbiło się na wynikach na początku sezonu. Zakłócone zostały także przygotowania łyżwiarzy figurowych i short-tracku.
Z kasy miejskiej wyasygnowano wtedy 80 tys. zł i po kilku tygodniach maszynownia została naprawiona. Trzy tygodnie temu doszło do kolejnej awarii - wypływu solanki z jednej z rur pod betonową taflą. Obsługa poradziła sobie z nią szybko. Znaleziono felerną rurę i zaślepiono ją. Teraz sytuacja się powtórzyła i pod lód znów dostała się solanka. Lodowisko zamknięto do odwołania.
- Ciągle walczymy z naszymi agregatami - twierdzi Krzysztof Faraś, kierownik obiektu. - W wymiennikowni ciepła rurki okazują się bardzo słabe i co pewien czas pękają. Wygląda na to, że mają jakąś wadę materiałową. Wcześniej udało nam się znaleźć; felerną rurę i ją zaślepić;, obecnie próbujemy zlokalizować; uszkodzenie. Łudzimy się, że pękła tylko jedna rura, a jeśli okaże się, że jest ich więcej, będzie duży problem.
Taflę lodową mrozi 9 kolektorów, a w każdym jest 37 rur o łącznej długości ponad 20 km. Jeżeli okaże się, że uszkodzona jest jedna sekcja, lodowisko może ruszyć; za trzy tygodnie, jeśli więcej, oznacza to konieczność; dużego remontu. - Dziwnym trafem awarie rur pod płytą zaczęły się równocześnie z wbijaniem larsenów na pobliskim wale bulwaru Karola Musioła - mówi K. Faraś. - Przypuszczamy, że po powodzi grunt pod "Toropolem" już był osłabiony, a do uszkodzenia rur doszło z powodu dużych wibracji. Obawiam się nawet tąpnięcia płyty lodowiska.
Z "Toropolu" w ciągu tygodnia korzystało kilka tysięcy osób. Rano odbywały się zajęcia wychowania fizycznego dla szkół, było 14 ślizgawek tygodniowo. Kilka grup hokejowych Orlika to kolejnych 150 ć;wiczących, po kilkudziesięciu zawodników mają też sekcje łyżwiarstwa figurowego i short-tracku. W grudniu miała wystąpić; też lodowa rewia, na którą sprzedano około 10 tys. biletów, planowano mecze z mistrzami Polski z Oświęcimia oraz finał Pucharu Polski.
Wiadomo już, że rewii nie będzie (może przyjedzie w czasie ferii w lutym), pod znakiem zapytania stoi też byt liderującego w hokejowej I lidze Orlika. - Jest to dla mnie tragiczne - twierdzi Janusz Gadomski, sekretarz OZHL w Opolu. - Awarie się powtarzają i nikt nie wie, dlaczego tak się dzieje. Pod znakiem zapytania stoją rozgrywki naszych grup młodzieżowych i seniorów. Jeśli nie będzie lodu, to w nowym roku nie przystąpimy do gier, a to oznaczać; będzie konieczność; odłożenia planów awansu do ekstraklasy, rozpuszczenia zawodników i budowania wszystkiego od nowa. W błoto pójdzie kilkaset tysięcy złotych już włożonych w hokej, utknęły w miejscu rozmowy z kolejnymi sponsorami, bo co im teraz możemy zaproponować;, kiedy nikt nic nie wie. Jeśli nawet lód będzie za trzy tygodnie, to co robić; teraz.
Januszowi Gadomskiemu wtóruje trener Orlika Krzysztof Pawłowski. - To co się wydarzyło, to dla mnie osobista tragedia. żacy młodsi i żacy liderują w lidze śląskiej mając zapewniony awans do mistrzostw Polski, w pierwszej lidze prowadzą seniorzy, czekają nas trudne mecze, a tu nie ma jak trenować;. Zawodnicy poszli wczoraj nawet do kościoła szukać; wsparcia w niebie. Wszyscy jesteśmy po prostu załamani sytuacją.
Anna Łukanowa, prowadząca treningi short-tracku też nie ma najlepszego humoru. - Naprawdę nie wiem, co panu powiedzieć; - mówi. - W sobotę miała do Opola przyjechać; kadra, a tu taki klops. Będziemy to jakoś ciągnąć;, przemęczymy się do końca roku. Mamy jeszcze zawody w Dreźnie i na Słowacji, być; może uda się skorzystać; z lodowiska w Kędzierzynie, ale jest ono odkryte. Na razie nie dopuszczam do siebie myśli o czarnym scenariuszu, bo wtedy cały nasz tegoroczny wysiłek - mój i zawodników - zostanie zmarnowany. Trzeba żyć; nadzieją, że tę awarię uda się usunąć;.
Swoje zdanie na ten temat mają też osoby znające problem "Toropolu". - Po powodzi popełniono błąd, nie wymieniając maszynowni i nie zmieniając technologii mrożenia - mówi jedna z nich chcąca zachować; anonimowość;. - Przecież nie jest to pierwsza taka sytuacja, zdarzają się one co roku i każda jest groźniejsza od poprzedniej. To się nie wzięło z niczego. To jest temat dla władz miasta, które jest przecież właścicielem obiektu.
W projekcie budżetu Opola na rok 2003 zapisano kwotę 250 tys. zł na modernizację lodowiska. Nie ma jednak pewności, że radni ją zatwierdzą. Tymczasem problem narasta, a to co się teraz wydarzyło, wskazuje, że jest to już ostatni dzwonek, by szybko podjąć; odpowiednie decyzje.
http://www.nto.com.pl/ (Tadeusz Wyspiański)
Komentarze