Filip Komorski wraz z kolegami z reprezentacji Polski ulegli faworyzowanej Słowacji 0:4 na Mistrzostwach Świata Elity w Ostrawie. O tym starciu porozmawialiśmy z napastnikiem biało-czerwonych.
HOKEJ.NET: – Jak podsumujesz przegrane 0:4 spotkanie ze Słowacją?
Filip Komorski, napastnik reprezentacji Polski: – Źle weszliśmy w ten mecz, w przeciwieństwie do przeciwnika, który zaczął go bardzo intensywnie. Szybko straciliśmy pierwszą bramkę, ciężko też było nam wyekspediować krążek do tercji ataku. Po pierwszej tercji mocniej porozmawialiśmy w szatni i nasza gra zaczęła wyglądać zupełnie inaczej, mieliśmy swoje szanse, z kolei przeciwnik się frustrował, bo wiedział, że mecz jest na jedną, dwie bramki. W trzeciej tercji, w decydujących momentach, zabrakło nam szczęścia. A potem, pod koniec zrobiło się 3:0 i finalnie 4:0. Szkoda, bo naprawdę włożyliśmy w ten mecz dużo serca i masę pracy oraz energii a nie ma z tego żadnych wymiernych korzyści w postaci punktów, jedyne doświadczenie.
No właśnie, początki meczów to takie zderzenie się wasze z tym poziomem, ale tak od połowy spotkania wchodzicie w ten rytm i z tak mocnym przeciwnikiem potraficie przeważać.
– Nie powiedziałbym, że przeważamy, ale faktycznie początki spotkań są ciężkie. Poziom gry tutaj zdecydowanie różni się od tego, czego na co dzień doświadczamy w lidze i potrzebujemy chwili, by wskoczyć na to tempo. W mecze wchodzimy niekorzystnie, tracimy bramki szybko, na początku. Trzeba to przeanalizować i wyciągnąć wnioski.
Wasza gra w defensywie wyglądała naprawdę nieźle, ale brakuje skuteczności no i kuleje rozgrywanie przewag.
– Tak, zgadza się. To niedobrze, bo ta jedna bramka zawsze nas zbliży do korzystnego wyniku.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
WIĘCEJ W PONIŻSZYM MATERIALE WIDEO
Czytaj także:
