Puchar Polski od soboty ma nowego właściciela. Została nim drużyna JKH GKS Jastrzębie. Nadal nie milkną echa wspaniałej wiktorii naszego zespołu. Bez wątpienia jednym z jej architektów był Richard Kral, który po powrocie do Jastrzębia podzielił się z nami swoimi przemyśleniami.
Największy sukces w historii jastrzębskiego hokeja nie mógł dokonać się bez niego. Richard Kral, "czeski matador", czaruje swoją grą kibiców w Jastrzębiu, a także w całej Polskiej Lidze Hokejowej już trzeci sezon. Podczas turnieju finałowego PP nie był może przesadnie skuteczny, ale nie przeszkodziło mu to w zostaniu najlepszym napastnikiem zmagań.
Turniej Pucharu Polski zakończył się wielkim sukcesem JKH GKS Jastrzębie. Jak oceniasz postawę zespołu w trakcie jego trwania oraz w samym meczu finałowym?
- W turnieju grały cztery wyrównane zespoły, choć wiadomo, że to Sanok był faworytem. My, a także zespoły z Krakowa i Tychów mają podobny potencjał. Jak to się stało, że puchar znalazł się jednak w Jastrzębiu? Uważam, że w finale gospodarze nas nieco zlekceważyli, prowadząc 2:0. Myśleli, że mają mecz pod kontrolą. My jednak ani na moment się nie poddaliśmy. Ważny był gol kontaktowy, a następnie bramka wyrównującą i później wszystko potoczyło się po naszej myśli.
Czyli Puchar Polski trafił we właściwe ręce?
- Myślę, że w przekroju całego meczu byliśmy zespołem lepszym i zasłużenie wygraliśmy. Rywal nie miał tylu bramkowych okazji co my. Cały turniej był dla nas udany. Puchar zdobył ten zespół, który najbardziej na niego zapracował.
Wspomniałeś o kilku dogodnych, niewykorzystanych sytuacjach w meczu z Sanokiem. Ale w trzeciej tercji worek z bramkami wreszcie się rozwiązał.
- Rzeczywiście dwa razy trafialiśmy w słupek. Powiedzieliśmy sobie przed trzecią tercją, że nie możemy od razu rzucić się do przodu i postawić wszystko na jedną kartkę. Mieliśmy przecież dwadzieścia minut na to, aby zdobyć wyrównującą bramkę. Udało nam się oprócz niej strzelić jeszcze dwa gole i dzięki temu osiągnęliśmy ten wielki sukces.
Co dla tak doświadczonego i utytułowanego hokeisty jakim jest Richard Kral znaczy zdobycie Pucharu Polski?
- Oczywiście jest to dla mnie ważna chwila, a ogromną niespodziankę zrobili nam kibice, którzy w nocy tak licznie przybyli, aby nas powitać. W całym Pucharze Polski wygraliśmy cztery mecze, więc na pewno to również bardzo mnie osobiście cieszy. Trzeba sobie powiedzieć wprost, że zdobycie pucharu nie jest równoznaczne z wygraniem ligi, ale warto było tego dokonać właśnie dla kibiców. Przez dwa dni byliśmy także w telewizji i mogła oglądać nas cała Polska.
Jest Puchar Polski i co dalej? Medal mistrzostw Polski? Finał? Może złoto?
- Na pewno chcemy grać o medal, bo w dwóch poprzednich sezonach nie udało się nam go zdobyć, choć było bardzo blisko. Dwa lata z rzędu kończyliśmy na czwartym miejscu. Na pewno jednak będzie bardzo ciężko, bo jest wiele dobrych zespołów. Sanok ma najlepszy skład, najlepszy zespół, ale udało się nam z nimi wygrać. Myślę, że ze wszystkimi można wygrywać.
Jesteś już trzeci sezon z nami w Jastrzębiu. Czy na chwilę obecną możesz powiedzieć, że kolejny też spędzisz w tym klubie?
- Aktualnie naprawdę tego nie wiem. Czuję się dobrze i myślę, że ten sezon nie musi być ostatnim. Ciężko to jednak teraz ocenić. Zobaczymy co będzie po zakończeniu rozgrywek.
Jednocześnie należy odnotować, że Richard Kral nie był jedynym zawodnikiem naszego klubu uhonorowanym indywidualną nagrodą za turniej finałowy PP.Najlepszym bramkarzem zmagań w Sanoku uznano bowiem Kamila Kosowskiego.To już kolejne wyróżnienie "Kosy" w tym roku. Przypomnijmy, że niedawno nasz golkiper odebrał "Złoty kij" katowickiego "Sportu" przyznany najlepszemu hokeiście sezonu 2011/12.
Czytaj także: