GKS Katowice do 59. minuty prowadził z GKS-em Tychy 2:1 i był na najlepszej drodze do zwycięstwa. Tymczasem podopieczni Jacka Płachty stracili gola podczas gry w przewadze, a później przegrali mecz w dogrywce.
GKS Katowice do 59. minucie prowadził z GKS-em Tychy 2:1 i był na najlepszej drodze do zwycięstwa. Podopieczni Jacka Płachty stracili wyrównującego gola, podczas gry w przewadze, a później przegrali w dogrywce.
– Trudno na gorąco powiedzieć, czego zabrakło. Mecz układał się po naszej myśli, bo przecież prowadziliśmy. Na dodatek w końcówce meczu mieliśmy przewagę, ale to GKS Tychy zdobył w niej gola, a nie my. Trzeba wyciągnąć wnioski – mówił po meczu Maciej Kruczek, obrońca GieKSy, który pod koniec pierwszej odsłony otworzył wynik spotkania.
W drugiej odsłonie wyrównał Jean Dupuy, ale jeszcze przed przerwą katowiczanie odzyskali prowadzenie. Podczas gry w podwójnej przewadze trafił Matias Lehtonen i taki wynik utrzymał się niemal do samej końcówki.
Wyrównał Bartłomiej Pociecha, popisując się soczystym uderzeniem po lodzie, a w dogrywce decydujący cios zadał Bartłomiej Jeziorski.
– W regulaminowym czasie gry praktycznie nie popełniliśmy błędu. W dogrywce już tak. Rywale wyszli z kontrą i ją wykorzystali – zaznaczył Kruczek.
– Nie ma co mówić, że ta porażka boli czy też nie. To jest play-off. Minimalne błędy przydarzają się i to one decydują o losach spotkań. Ktoś zrobi o jeden więcej i przegrywa mecz – dodał.
Teraz rywalizacja przenosi się do Tychów, gdzie tyszanie w fazie play-off jeszcze nie przegrali.
– W serii jest 1:1 i teraz wybieramy się do Tychów. Będziemy bardzo dobrze przygotowani i jedziemy tam wygrać – zaznaczył Maciej Kruczek, który jest obecnie najlepiej punktującym obrońcą GieKSy. W siedmiu meczach fazy play-off zdobył trzy gole i zanotował dwie asysty.
Czytaj także: