Wciąż nie wiadomo, kto będzie odpowiadał za wyniki reprezentacji Polski. Po zakończeniu Mistrzostw Świata Dywizji IA wygasł kontrakt Róberta Kalábera. Czy zostanie on przedłużony? To pytanie zadaje sobie wielu kibiców.
55-letni szkoleniowiec pracę z kadrą rozpoczął w maju 2020 roku. W ciągu dwóch lat wywalczył awans z Dywizji IB do Elity. Z kolei rok temu, w Ostrawie, biało-czerwoni opuścili grono najlepszych szesnastu drużyn globu i znaleźli się w Dywizji IA.
Ale tegoroczny turniej w rumuńskim Sfântu Gheorghe nie poszedł do końca po myśli naszej kadry. Z powodu kontuzji nie wystąpiło w nim czterech ważnych napastników, a mianowicie Kamil Wałęga, Bartosz Fraszko, Patryk Wronka i Grzegorz Pasiut.
Podopieczni Róberta Kalábera po dwóch zwycięstwach z Rumunią (4:1) i Japonią (2:1) przegrali trzy kolejne spotkania: z Włochami 1:4, z Ukrainą 1:4 oraz z Wielką Brytanią 0:3 i ostatecznie zajęli piąte miejsce. Choć "Orłom" udało się wykonać cel minimum, to apetyty z pewnością były większe.
Ruszyły spekulacje czy doświadczony trener powinien dalej pracować z kadrą, czy może szefostwo Polskiego Związku Hokeja na Lodzie powinno poszukać nowego impulsu.
Ale zakontraktowanie nowego selekcjonera mocno ogranicza wynagrodzenie proponowane przez szefostwo hokejowej centrali, które pochodzi bezpośrednio z ministerstwa sportu. Chodzi tu o kwotę nie większą niż 12 500 złotych miesięcznie brutto, czyli w zależności od umowy 8800-9600 złotych na rękę.
Z naszych informacji wynika, że w ciągu najbliższych dni ma dojść do spotkania Róberta Kalábera z Mirosławem Minkiną, prezesem PZHL-u. Jaki owoc ono przyniesie? Opcje są dwie: przedłużenie obecnej umowy lub rozstanie z należytym szacunkiem. Jak donoszą nasi informatorzy, dużo bardziej prawdopodobne jest to pierwsze rozwiązanie.
Czytaj także: