Marek Wróbel: Ekstraliga może zagościć w Bytomiu na wiele lat
- Jestem spokojny, że zarząd Polonii Bytom poradzi sobie z wymaganiami ekstraligowymi. Jest to klub ze Śląska, który jest aktualnie jedynym miejscem w Polsce, gdzie hokej jest popularny i ludzie tym żyją - mówi Marek Wróbel, napastnik Polonii Bytom, który walnie przyczynił się do awansu tej drużyny do PLH.
HOKEJ.NET: - Ochłonąłeś już po fecie?
Marek Wróbel, napastnik Polinii Bytom: - Emocje już opadły, ale myślę, że przez parę tygodni, gdzieś w środku, będzie siedziało to miłe uczucie, że udało się w tak krótkim czasie stworzyć fajny kolektyw w Bytomiu i awansować do ekstraklasy.
Co twoim zdaniem zdecydowało o tym, że zwyciężyliście w tej rywalizacji?
- Myślę, że ciążyła nad nami mniejsza presja niż nad zawodnikami Podhala. Oni musieli, a my chcieliśmy zagrać dobry hokej i za wszelką cenę pokrzyżować im plany. Byliśmy taką bombą zegarową, która z meczu na mecz grała coraz lepiej, a w play-offach wybuchła...
Uważasz, że Podhale zjadła trema, a młodzi zawodnicy nie poradzili sobie z presją?
- Na pewno jest w tym trochę prawdy. Play-offy pokazały, że młodych zawodników trzeba zmieszać z tymi bardziej doświadczonymi, żeby powstał dobry kolektyw i drużyna na miarę awansu do PLH. Podhale miało dobry zespół, ale samymi wychowankami ciężko zagrać cały sezon.
Jak oceniasz sezon i wzmocnienia w wykonaniu Polonii?
- W pierwszej połowie sezonu Polonia opierała swoją grę na wychowankach, a w sezonie zasadniczym chodzi tylko o to, aby znaleźć się w czwórce. Walka dopiero zaczyna się w fazie play-off. Czas na transfery znalazł się na początku 2013 roku, kiedy w klubie został zmieniony zarząd i na pewno dzięki tej zmianie do Bytomia trafił Krzysiek Kantor, który pociągnął mnie za sobą na Śląsk.
Koncepcja budowy drużyny na młodych zawodnikach, to na pewno dobry prognostyk na przyszłość, a taką młodzieńczą werwą, przeplataną z doświadczeniem starszych graczy można osiągnąć wiele. Na pewno bez wzmocnień klub z Bytomia nie byłby w stanie walczyć o awans. My zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, żeby pomóc drużynie osiągnąć cel i to się udało.
Marek Wróbel, Mateusz Strużyk, Jakub Stasiewicz i Krzysztof Kantor
Czy zostajesz w drużynie na nowy sezon?
- Na razie nie podjąłem jeszcze decyzji. W tej chwili muszę wrócić na studia i nadrobić zaległości. W pierwszych tygodniach kwietnia okaże się, jaki będzie budżet klubu na przyszły sezon i wtedy będzie można usiąść do rozmów. Pozostaję jeszcze kwestia ligi zawodowej w przyszłym sezonie. Może być też tak, że awans do ekstraklasy nie zapewni nam w niej bytu, więc czas przyniesie nam więcej informacji.
Polonia jest w stanie sprostać wymaganiom organizacyjnym i finansowym w PLH? Bez wzmocnień na pewno się nie obędzie...
- To pytanie raczej nie powinno być adresowane do mnie. Od początku tego roku klubem dowodzi prężny prezes, który ma naprawdę dobre kontakty z władzami miasta, więc wszystko idzie w dobrym kierunku. Myślę, że przy takiej współpracy, ekstraliga może zagościć w Bytomiu na wiele lat.
Grałeś na początku sezonu w Toruniu, który w trakcie wycofał się z ligi. Co musi zrobić Polonia, by tego nie powtórzyć?
- Los tak chciał, że już drugi klub z którym byłem bliżej związany bankrutuje.
Musimy sobie niestety szczerze powiedzieć, że hokej w Polsce jest dyscypliną niszową i dopóki PZHL nie rozwinie swojego programu marketingowego i nie zdobędzie transmisji w telewizji, to hokej nadal będzie kulał na polskim podwórku. Większość sponsorów nie chce się garnąć do sportu, który jest medialnie odsuwany na bok. Na pewno deską ratunku mógłby być klub KHL w Gdańsku. To by podciągnęło wartość hokeja w Polsce, nie mówiąc już o poziomie. Co do Polonii, to jestem spokojny, że zarząd poradzi sobie z wymaganiami ekstraligowymi. Jest to klub ze Śląska, który jest aktualnie jedynym miejscem w Polsce, gdzie hokej jest popularny i ludzie tym żyją.
Porównując ekstraligę do jej zaplecza użyłbyś słowa przepaść? Nie sądzisz, że meczów w pierwszej lidze jest stanowczo za mało?
- Był to mój pierwszy seniorski sezon w 1. lidze, wcześniejsze 4 rozegrałem w ekstraklasie i jeśli chodzi o porównanie, to jest spora różnica poziomów pomiędzy tymi ligami. W pierwszej lidze hokej jest o wiele bardziej rwany i dziki. Są mecze, które są szybkie i mogą się podobać kibicom - mam na myśli naszą potyczkę w fazie play-off z Nowym Targiem. Są również mecze, które są rozgrywane w żółwim tempie i najczęściej do jednej bramki. W PLH kluby mają o wiele większe budżety, a co za tym idzie - poziom jest wyższy.
Myślę, że w pierwszej lidze tylko klub z Bytomia miał w miarę dobrze rozwiniętą sytuacje finansową, co pozwoliło nam się skupić tylko na grze. Na zapleczu ekstraligi większość chłopaków oprócz gry w hokeja ma na co dzień inna pracę, co w ekstralidze raczej jest niedopuszczalne. Im mniej czasu możesz poświecić na trening, regenerację i dietę, tym twój poziom się nie rozwija. Co do ilości meczów, to wszyscy wiemy, że taka liczba jest strasznie mała i śmieszna, ale jeśli miałoby być do rozegrania więcej kolejek, to radykalnie spadłaby ilość klubów mogąca uczestniczyć w tych rozgrywkach.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Komentarze