Mateusz Adamus o MHL. "Byliśmy pozytywnie nastawieni przed play-offami"
Naprzód Janów w poprzednim sezonie Młodzieżowej Hokej Ligi po znakomitej rundzie zasadniczej zakończył swoje zmagania na ćwierćfinale play-off. Później okazało się, że odprawił ich późniejszy triumfator z Sanoka. O tym i kilku innych sprawach porozmawialiśmy z Mateuszem Adamusem, który pełnił funkcję kapitana Naprzodu Janów.
HOKEJ.NET: – Co zadecydowało o tym, że po zajęciu czwartego miejsca w poprzednim sezonie PHL z GKS-em Katowice postanowiłeś przenieść się do współpracującego z GieKSą Naporzodu Janów?
Mateusz Adamus, kapitan Naprzodu Janów: – Po zakończonym sezonie, do Katowic przyszedł nowy trener Jacek Płachta. Zarząd przedstawił trenerowi moją osobę i nie spodobało się trenerowi, że łączę grę w hokeja z pracą i w pełni nie mógłbym się poświęcić treningom i meczom. To nie była moja decyzja, by odejść z Katowic. Po prostu zrezygnowano z moich usług. Później skontaktował się ze mną trener Naprzodu Janów, Adrian Parzyszek i zaproponował mi grę w swoim zespole.
Jesteś najbardziej doświadczonym zawodnikiem w zespole oraz graczem, który występował w barwach Naprzodu, gdy ten grał w PHL. Oznaczało to, że naturalnie stałeś się kapitanem?
– Można tak powiedzieć, ale to była decyzja trenera. Zazwyczaj jest tak, że najbardziej doświadczony zawodnik zostaje kapitanem drużyny. A w naszej drużynie najstarszymi zawodnikami poza mną byli zawodnicy o 10 lat młodsi ode mnie.
Jakie cele postawiliście sobie na ten sezon po poprzedniej kampanii, w której Naprzód uplasował się w dolnej części tabeli?
– Cel przed sezonem był taki, by dostać się do fazy play-off, którego rok wcześniej nie udało się zrealizować drużynie. Nie wiedzieliśmy jak poszczególne drużyny będą się prezentować, dlatego trudno na początku sezonu było sprecyzować dokładny cel. Nasza drużyna wzmocniła się przed sezonem pięcioma zawodnikami i nie wiedzieliśmy, na co nas stać w tej lidze przed jej rozpoczęciem.
Udało wam się zrealizować cel i w sezonie regularnym zajęliście drugie miejsce zaraz za Polonią Bytom. Również pod względem straconych goli uplasowaliście się na drugiej lokacie. Czy dobra gra w obronie była jednym z najważniejszych czynników do zajęcia tak wysokiego miejsca?
– Polonia Bytom w sezonie zasadniczym była poza naszym zasięgiem. Miała w swoich szeregach doświadczonych zawodników, co przekładało się na wyniki. Nasz zarząd postanowił wzmocnić drużynę bramkarzem (Albertem Rogersem - przyp. red.), który okazał się strzałem w 10. Według mnie był to najlepszy bramkarz występujący w MHL, co było widać po wynikach. Nasza gra w obronie pozostawiała wiele do życzenia, ale mieliśmy fajną drużynę, która stanowiła kolektyw i każdy wygrany mecz dodawał nam skrzydeł. Chłopcy uwierzyli w siebie i w to, że potrafią wygrywać i co za tym idzie, gra sprawia im przyjemność.
W fazie play-off natrafiliście na Niedźwiadki Sanok, z którymi minimalnie w sezonie zasadniczym przegraliście na wyjeździe, a później pewnie wygraliście u siebie. Czy przed pierwszym meczem byliście optymistycznie nastawieni?
– Tak, byliśmy pozytywnie nastawieni przed tymi play-offami. Niestety hokej jest tak piękną dyscypliną, że pomimo iż byliśmy faworytem tego ćwierćfinału, to ulegliśmy w dwóch meczach dobrze dysponowanej i poukładanej drużynie z Sanoka i szczerze gratuluję im zdobycia Mistrzostwa MHL. Oba mecze były bardzo wyrównane i o zwycięstwie decydowały szczegóły. Ponadto w decydującym meczu w Janowie w 6. minucie spotkania osłabiłem nasz zespół dostając karę meczu, co nie dobrze wpłynęło na nasz zespół.
Na koniec chce zapytać o twoje indywidualne osiągnięcia, ponieważ zostałeś najlepiej punktującym zawodnikiem drużyny. Czy doświadczenie z wielu sezonów w Polskiej Hokej Lidze znacznie ułatwia grę o szczebel niżej?
– Zdecydowanie tak, doświadczenie robi swoje. Trochę tych sezonów spędziłem w PHL, więc na pewno mam łatwiej niż młodsi koledzy, którzy dopiero pukają do PHL. Różnica poziomów między PHL a MHL jest bardzo duża.
Rozmawiał: Łukasz Czuba.
Komentarze