- Na pewno chciałem spróbować czegoś innego. Niewątpliwie wielką rolę odegrała bliskość domu. Do Jastrzębia mam pół godziny jazdy samochodem - opowiada o powodach podjęcia pracy w Jastrzębiu, a także o przygotowaniach, potencjale zespołu, planach na przyszłość, kadrze, potencjalnych wzmocnieniach i polskiej lidze, trener JKH GKS, Mojmir Trilczik.
Jak przebiegają w chwili obecnej przygotowania zespołu do nowego sezonu?
- Trenujemy w komplecie. Nie ma żadnych kontuzji i wszystko idzie zgodnie z planem. Indywidualnie u siebie przygotowuje się Richard Kral, ale to normalne sprawa. Przede wszystkim pracujemy nad tym, co podczas sezonu będzie widoczne na lodzie. Zajęcia są krótkie, mają jednak charakter interwałowy i są bardzo, maksymalnie intensywne.
Zajęcia są bardzo zróżnicowane. Korzystacie z kilku obiektów.
- Owszem. Pracujemy na boisku przy ul. Kościelnej. Jesteśmy na hali, tutaj na lodowisku, a także w siłowni. Pogoda trochę nam nie sprzyja, ale nam to nie przeszkadza. Warunki do pracy mamy bardzo dobre.
Z zespołem trenuje 28 zawodników. To dla pana optymalna, na chwilę obecną, liczba?
- Mamy pięć piątek i trzech bramkarzy. To optymalna ilość zawodników, aby dobrze przygotować drużynę do sezonu. Wszyscy startują z tego samego pułapu i wszyscy będą mocno walczyć o miejsce w meczowym zestawieniu.
Jak pan ocenia potencjał tego zespołu?
- Potencjał zespołu jest duży. Drużyna pokazała go już w ostatnich sezonach, a szczególnie w poprzednim, kiedy zajęła drugie miejsce.
Czyli w nowym sezonie walczymy o mistrzostwo?
- Tak. Każdy klub, który startuje w rozgrywkach, marzy o tytule. Do niego jest bardzo daleka droga. Sezon jest długi. Najpierw w części zasadniczej, musimy wyrobić sobie najlepszą pozycję przed play-offem, a następnie powalczyć o
zwycięstwo.
Ostatnio dołączyło do zespołu kilku zawodników. Jednym z nich jest Ivo Kotaszka. Co może powiedzieć pan o tym zawodniku?
- Znam Ivo jeszcze z czasów gry w czeskiej ekstralidze. To obrońca, który bardzo dobrze radzi sobie podczas gry w przewadze. Gra prawym uchwytem kija, co też nie jest bez znaczenia. Dodatkowo grał już przecież w Polsce i zebrał spore doświadczenie. Zna ligę. Ponadto było jasne, że jednego właśnie takiego obrońcy potrzebowaliśmy. Wybór padł na Ivo Kotaszkę.
Czy to koniec wzmocnień przed przyszłym sezonem? Czy jednak możemy spodziewać się, że ktoś jeszcze do zespołu dołączy?
- Rozmawialiśmy z zarządem i być może w lipcu, już po zakończeniu tego etapu przygotowań, ktoś do zespołu dołączy.
Wykorzysta pan w tym celu swoje niemałe kontakty w Czechach?
- W czeskiej ekstralidze istnieją pewne prawidła. Chodzi o to, że jest tendencja, aby w zespołach grało jak najwięcej młodych zawodników. To powoduje, że na rynku będzie pewna ilość wolnych zawodników, którzy prezentują dobry poziom. Obecnie zawodnicy szukają klubów. Ale istotnie w lipcu mamy zamiar nasz zespół jeszcze wzmocnić.
Wzmocnieniem już nazywają kibice pańską osobę. Dlaczego człowiek, który pracował w czeskiej i słowackiej ekstralidze, a także z reprezentacją Czech zdecydował się na pracę w Polsce?
- Na pewno chciałem spróbować czegoś innego. Niewątpliwie wielką rolę odegrała bliskość domu. Do Jastrzębia mam pół godziny jazdy samochodem. Nie chciałem pracować zbyt daleko. Mam 10-letnią córkę i chcę być blisko niej.
Już kiedyś był pan bliski objęcia stanowiska w Jastrzębiu.
- Tak, to było pięć lat temu. Wtedy jednak się nie udało. Ale bardzo dobrze znam się z Andrzejem Frysztacki, wiceprezesem klubu. Wróciliśmy zatem do tematu i bardzo się cieszę, że jestem tutaj.
Co może powiedzieć pan o polskiej lidze. Jaka, w pańskiej opinii, jest jej charakterystyka?
- Myślę, że pod względem przygotowania fizycznego jest na dobrym poziomie. Zawodnicy dużo pracują na lodzie. Gra jest żywiołowa. W tym względnie polska liga przypomina mi nieco słowacką. Największe braki są jednak w taktyce. Pod względem przygotowania kondycyjnego, właściwie wszystko jest wszędzie tak samo. Rezerwy tkwią właśnie w taktyce, technice. Zarówno gry, jak i jazdy na łyżwach.
Rozmawiał Jakub Kubielas
Czytaj także: