Żal, smutek i szkoda to najczęściej padające słowa wśród członków reprezentacji Polski U20 po przegranym 3:4 po dogrywce meczu ze Słowenią. Ze strony zwycięzców zdanie zabrał strzelec gola wygrywającego Jan Drozg, który pomyślnie przebrnął ubiegłoroczny draft NHL.
Piotr Sarnik, trener reprezentacji Polski U20
Nie mam żadnego żalu do chłopaków. Realizowali dokładnie to, czego od nich wymagałem. Bardzo wyrównany mecz. Cieszy mnie, że zagraliśmy dzisiaj trzy równe tercje. Było dużo sytuacji, żeby to spotkanie rozstrzygnąć na swoją korzyść, ale Słowenia to naprawdę dobra drużyna, która ma w swoich szeregach zawodników grających w silnych ligach, na przykład w Szwajcarii. Nasi chłopcy występujący w polskiej lidze w niczym im nie ustępowali. Gratuluję moim podopiecznym postawy mimo tego, że straciliśmy dwa punkty.
Co do tych sytuacji z końcówki trzeciej tercji, to podkreślam, że nie ma takiej możliwości, iż ktoś ze strzelających nie chciał trafić w bramkę. Po prostu czasami są drobnostki decydujące o tym, że „guma” nie wpada. W hokeju rzeczy dzieją się w mgnieniu oka. Bywa, że krążek się źle ułoży i to już wystarczy, żeby przestrzelić. Będę bronił moich chłopaków, bo każdy z nich robił wszystko, żeby wygrać. Kolejny raz takie malutkie błędy zadecydowały o naszej porażce. Można powiedzieć, że Słowenia nas nie ograła. To my dopuściliśmy do kilku drobiazgów indywidualnych, które spowodowały, że triumfowali.
Jeżeli chodzi o ewentualne szanse na awans to dopóki krążek w grze, wszystko jest możliwe. Wiadomo, że w tej sytuacji najważniejszy jest jutrzejszy mecz z Japonią. To będzie groźny przeciwnik. Oni dobrze jeżdżą na łyżwach i są bardzo szybcy. Myślę jednak, że chłopcy podejdą do tego spotkania z taką determinacją i koncentracją, że wygramy ten mecz. Wtedy dopiero zobaczymy, co będzie dalej.
Dzisiaj mogę powiedzieć, że zabrakło nam przed mistrzostwami sparingów z reprezentacjami narodowymi. Te pojedynki z drużynami ligowymi nie zdały jednak egzaminu. Co by nie mówić Bytom nie prezentuje takiej determinacji na lodzie i nie stosuje takiego pressingu, jak to ma miejsce w drużynach grających tu na mistrzostwach. Podobnie zresztą Opole. Lepiej byłoby gdybyśmy zagrali, tak jak to miało miejsce w poprzednich latach z juniorską reprezentacją Austrii. Wtedy mielibyśmy właściwe przetarcie i już spotkanie z Ukrainą wyglądałoby w naszym wykonaniu inaczej. Łatwiej byłoby nam wejść w ten turniej. Niestety dwa poprzednie spotkania straciliśmy na to, żeby załapać odpowiedni rytm, a dopiero dzisiaj zaczęły się dla nas mistrzostwa, jeżeli rozpatrywać to pod kątem jakości gry.
Olaf Bizacki, defensor reprezentacji Polski U20
Pewnie te niewykorzystane sytuacje do pustej bramki w końcówce trzeciej tercji będą nam się śniły po nocach. Wszystkie gole Słoweńców w zasadniczym czasie gry to nic innego jak wynik naszych błędów. Nie może być w sześciu na lodzie i łapać z tego powodu karę, gdzie w takim meczu każde wykluczenie może decydować, czy wygramy za trzy punkty, czy też nie. Cieszymy się, że wywalczyliśmy choć jedno „oczko”, ale niedosyt oczywiście pozostał. Mogliśmy ten mecz skończyć z bardzo dobrym rezultatem.
Bramka Jana Drozga w dogrywce trochę przypadkowa. Dominik Paś rzucił się, chciał blokować, krążek odbił mu się jeszcze od nogi i stało się. Naprawdę szkoda, że to wszystko się tak potoczyło.
W sprawie awansu nie wszystko już zależy od nas. Niezależnie od tego jak ułożą się inne mecze, my musimy wygrać pozostałe dwa pojedynki.
Jan Sołtys, strzelec dwóch goli dla Polski, wybrany najlepszym zawodnikiem naszej reprezentacji
Szkoda tego meczu. Nie wykorzystaliśmy okazji, które były, chociaż z drugiej strony udało się trzy gole wbić, ale w tych kluczowych momentach nie wyszło. Naprawdę śmiało mogliśmy strzelić więcej. Słoweńcy natomiast wypunktowali wszystkie nasze błędy. Byli skuteczni do bólu.Chcemy zagrać jak najlepiej do samego końca. Celujemy w to, żeby zdobyć medal tej imprezy.
Nasza skuteczność kuleje, ale to nie pierwszy turniej kiedy ten element pozostawia w naszym wykonaniu wiele do życzenia. Trzeba nad tym ostro popracować.
Ten gol wygrywający Drozga to było po rykoszecie. Krążek trafił któregoś z naszych w łyżwę. Na pewno nie można winić za utratę tej bramki naszego bramkarza. Sebastian był zasłonięty. Nie wiedział, gdzie „guma” poleci, a tym bardziej, że jeszcze gdzieś się tam odbiła o kogoś od nas. Lipiński bronił dzisiaj świetnie. Drozg miał dużo szczęścia w tym kluczowym momencie.
Jest nam smutno. Mamy świadomość, że zawiedliśmy. Tym ciężej zrozumieć tę porażkę, jeżeli wziąć po uwagę, śe dzisiaj zagraliśmy akurat najlepszy mecz z tych trzech, które rozegraliśmy. Obyśmy zdołali teraz zdobyć te 6 punktów, które jeszcze leżą na lodzie. Musimy to zrobić i zobaczymy, które miejsce uda się zająć.
Jan Drozg, najskuteczniejszy zawodnik meczu (2G + 1A), wybrany w drafcie NHL w ubiegłym roku przez Pittsburgh Penguins
To było ciężkie spotkanie. Źle rozpoczęliśmy ten mecz. Polacy okazali się bardzo mocną drużyną. Na szczęście udało nam się opanować sytuację. Rozkręcaliśmy się z każdą tercją coraz bardziej. Jestem zadowolony z pracy jaką wykonałem dzisiaj. Miałem swój wkład w to zwycięstwo. To cieszy.
Mój gol wygrywający wyglądał faktycznie ładnie. Tak wyszło. Była dogrywka, rozgrywaliśmy przewagę. Zobaczyłem, że mogę spróbować wycelować w bramkę, więc nie kalkulowałem, tylko uderzyłem najlepiej jak potrafiłem. Okazało się, że skutecznie, co pozwoliło nam się cieszyć z wygranej w ciężkim meczu.
W ubiegłym roku Pittsburgh Penguins zdecydowali się na mnie w drafcie, ale to nie jest równoznaczne z otrzymaniem miejsca w drużynie. Załapać się do składu drużyny z NHL jest niezwykle trudno. Ja jestem jeszcze bardzo młodym graczem i nie miałem wielkich szans na znalezienie miejsca w tak mocnej ekipie, jaką są „Pingwiny”. Jeżeli spojrzeć na ich skład to aż kręci się w głowie. Wystarczy przecież wymienić tylko takie nazwiska jak Sidney Crosbym czy Jewgienij Małkin. Nie rezygnuję jednak z kariery w najlepszej lidze świata. Będę próbował dalej.
Brałem udział w obozie dla pierwszoroczniaków, gdzie byliśmy obserwowani przez sztab trenerski Pittsburgh Penguins. Miałem też okazję oglądać z bliska tych najlepszych. To niesamowite jaki poziom prezentują te największe gwiazdy. U nich d perfekcji wyćwiczony jest każdy szczegół. Trudno się dopatrzeć jakichkolwiek braków, albo tego, że coś mogliby robić jeszcze lepiej. Kosmiczny poziom.
Czytaj także: