Ilja Kowalczuk oficjalnie potwierdził, że postanowił zakończyć swoją hokejową kariery. W NHL rozegrał blisko 1000 spotkań w sezonach regularnych.
41-letni Kowalczuk jest jednym z najbardziej utytułowanych skrzydłowych XXI wieku. Nastolatek występujący w Spartaku Moskwa, był pierwszym wyborem Atlanta Thrashers w drafcie 2001 i na kolejnych siedem sezonów stał się filarem drużyny. W sezonie 2003/04 został nawet królem strzelców (zdobył wówczas 41 bramek). Pozycję najlepszego lewego snajpera ligi odebrał mu dopiero jego rodak - Aleksandr Owieczkin.
W trakcie sezonu 2009/10 Atlanta oddała Kowalczuka do New Jersey Devils i był to dla Rosjanina niezwykle burzliwy czas. Podpisał aż siedemnastoletni, opiewający na 102 miliony dolarów kontrakt z "Diabłami", który następnie został unieważniony przez ligę z uwagi na zbyt duże obciążenia finansowe. W zamian, Kowalczuk i Devils podpisali o dwa lata krótszą umowę, za którą skrzydłowy zainkasował 100 milionów dolarów.
Jak miało okazać, multimedalista Zimowych Igrzysk Olimpijskich i Mistrzostw Świata, rozegrał jedynie trzy z sezony i odszedł nagle z NHL zwracając klubowi 77 milionów dolarów, co pozwoliło mu rozwiązać kontrakt ze skutkiem natychmiastowym. Kowalczuk przeniósł się wówczas do KHL, do drużyny SKA Sankt Petersburg i zdobył dwa Puchary Gagarina (2015 i 2017).
W 2018 roku zawodnik powrócił do NHL. Podpisał trzyletnią umowę z Los Angeles Kings, ale odszedł z klubu po połowie zakontraktowanego czasu i dokończył swój czas w najlepszej lidze świata występując w barwach Montreal Canadiens i Washington Capitals.Na taflach NHL rozegrał w sumie 926 meczów, w których zdobył 443 bramki i zanotował 433 asysty.
Po tym czasie Rosjanin ponownie wrócił do KHL, gdzie wzniósł Puchar Gagarina po raz trzeci (2021), wraz z Awangardem Omsk. Ostatnio występował w Spartaku Moskwa.
Czytaj także: