"Musimy bronić naszego kraju!" Byli gracze NHL ryzykują życie na oblężonej Ukrainie
Zwroty takie jak walka i strzelanina nie są im już obce. Byli gracze NHL Ołeksij Żytnyk i Dmytro Chrystycz przeżyli setki sportowych pojedynków, natomiast teraz doświadczają rzeczywistości wojennej. Bronią swojej ojczyzny przed rosyjskim agresorem.
Żytnyk i Chrystycz urodzili się w Kijowie. To w stolicy Ukrainy stawiali swoje pierwsze hokejowe kroki.
Ołeksij Żytnyk rozegrał w NHL blisko 1100 spotkań sezonów regularnych, w których zdobył niemal pół tysiąca punktów. Był obrońcą, który nieźle radził sobie po obu stronach tafli.
Z kolei Dmytro Chrystycz jest najbardziej produktywnym Ukraińcem w NHL. Zgromadził w niej aż 596 punktów w 811 spotkaniach. Sportowe osiągnięcia nikogo teraz nie obchodzą. Każdy na bok odkłada swoje życie codzienne i chce zamierzać ratować swoją ojczyznę niezależnie od losu, jaki może ich spotkać.
– Bóg ma plan dla każdego. Jeśli coś mi się stanie, to się stanie. Zginęło tu już wiele osób, w tym cywile – powiedział Ołeksij Żytnyk.
Żytnyk jako młody zawodnik reprezentował Związek Radziecki i Wspólnotę Niepodległych Państw. Zdobył srebro dla Rosji na Igrzyskach Olimpijskich w Nagano, a swoją karierę zakończył w Dynamie Moskwa.
Jednak były obrońca między innymi Los Angeles Kings czy Buffalo Sabres nie zignorował faktu, że jego rodzinne miasto jest bombardowane przez Rosję. Grał w reprezentacji tego kraju przez całą swoją karierę, a teraz walczy przeciwko niej w wieku 49 lat.
– Zrobię wszystko, aby pomóc. Nie chodzi o sport, ale o obronę ojczyzny. Jesteśmy w stanie wojny. Nikt nie spodziewał się, że wybuchnie ona w XXI wieku i w zasadzie w środku Europy – podkreślił Żytnyk.
Tymczasem w stosunkowo spokojnej Połtawie Dmytro Chrystycz, były napastnik m.in. Washington Capitals i Los Angeles Kings czeka na kolejny rozwój sytuacji. Nie rozumie, dlaczego zwłaszcza zachodnia część świata nie może lub nie chce mocniej wspierać Ukrainy.
– Po prostu patrzą, jak Rosja nas niszczy, co jest niewiarygodne. Nie opuszczę mojego kraju. Może teraz jesteśmy bezpieczni, ale reszta Ukrainy nie i to się liczy. Nie pozwólcie nam umrzeć – opowiedział były mistrz świata.
Złoto zdobył jako reprezentant Związku Radzieckiego, ale po jego upadku reprezentował Ukrainę, która miała niewielkie szanse na hokejowy sukces.
W związku z agresją Rosji na Ukrainę wiele osób czeka na odzew wpływowych rosyjskich sportowców. Kapitan „Stołecznych” Aleksandr Owieczkin ma najbardziej znaczący głos w rosyjskim hokeju. Publicznie potępił wojnę, ale nie sprzeciwił się Rosji. Obrońca Calgary Flames, Nikita Zadorow zareagował podobnie, publikując wiadomość „No War” na swoim Instagramie. Żytnyk nie jest zaskoczony ich postawą. Przyznaje, że wielu jego hokejowych przyjaciół uległo propagandzie Władimira Putina i porównuje ich do zombie.
Artiemij Panarin, rosyjski napastnik w klubie New York Rangers, kilkakrotnie w przeszłości potępiał reżim, jaki wprowadził prezydent Rosji, ale jak dotąd klub zdecydowanie odradzał mu komentowanie obecnej sytuacji na Ukrainie. NHL wydała oświadczenie w sprawie inwazji, cztery dni po jej rozpoczęciu. Natychmiast zerwała kontakty z partnerami biznesowymi w Rosji. Zawiesiła rosyjskojęzyczną stronę internetową i media społecznościowe. Narodowa liga hokeja wykluczyła również możliwość meczu konkurencyjnego na terytorium Rosji w przyszłości.
Komentarze