Dzisiaj na lodowisku w Oświęcimiu odbył się pierwszy mecz finałowy o mistrzostwo Polski. Według ustaleń klubowych do Oświęcimia w grupie zorganizowanej przybyło 220 kibiców, ale jeszcze około pięćdziesięciu przybyło na VIP-owską trybunę.
Na lodowisku oświęcimskim przybyło około 3, 5 tysiąca kibiców spragnionych wielkich hokejowych emocji. Doczekali się szczególnie w końcówce spotkania.
Uroczysta prezentacja poszczególnych piątek obu zespołów rozpoczęła to widowisko.
I TERCJA
W pierwszej tercji spotkania przewagę w strzałach i grze kombinacyjnej miała drużyna Unii. Tyszanie czuli się spięci i z dużą powagą podeszli do finałowego pojedynku. Ale popełniali dość proste błędy w obronie. Także nie potrzebnie łapali sporo kar. Choć powiem szczerze, że kilka decyzji arbitra spotkania było kontrowersyjnych. Nie radził sobie z ciężarem gatunkowym tego meczu i popełniał wiele błędów. W siódmej minucie na ławkę kar powędrował Ślusarczyk za zahaczanie. Oświęcimianie nękali kilkakrotnie Sobeckiego, ale wychodził on obronną ręką. W dwunastej minucie najpierw Puzio a potem Stachura starali się zaskoczyć goalkeepera tyskiego. W 18.00 minucie - dwie minuty za rzucenie Klisiaka na Bandę otrzymuje Gwiżdż. Napastnik Unii sam chciał wymierzyć sprawiedliwość obrońcy tyszan - uderzając go pięścią, za co nie otrzymał kary od "jednego sprawiedliwego". Na 13 sekund przed końcem I tercji karę otrzymał Gonera. Oświęcimianie grali przez chwile pięciu na trzech bez rezultatów.
II TERCJA
Rozpoczęła się od silnego uderzenia gospodarzy. W 1.42 po zamku hokejowym bramkę strzela Jacek Zamojski po asystach Gabrysia i Jarosa. W szóstej minucie odesłany zostaje na karę Kłys, ale gracze GKS-u prócz strzału Belicy nic nie potrafią przedsięwziąć. W ósmej minucie znowu tyszanin idzie na ławkę kar, a jest nim Majkowski. Znowu oświęcimianie wykorzystują przewagę. Po strzale Gabrysia największym instynktem wykazał się Jakubik ( 28.21). Budzą się z letargu w drugiej części tej tercji tyszanie. Strzelają Krzak, Belica, ale Jaworski jest na miejscu. W osiemnastej ponownie Majkowski odwiedza ławkę kar. A w dwudziestej minucie dochodzi do obopólnej kary.
Na 11 sekund przed końcem drugiej tercji, jeden z "kibiców" tyskich nie wytrzymał emocjonalnie i cisnął racą na taflę lodową. Za chwileczkę doszło do dwuminutowej bijatyki z ochroną, która wezwała oddziały prewencji. Szkoda tego incydentu, który dalej potwierdza "krewkość" i brak wyobraźni kibiców tyskich. Te jedenaście sekund dokończono już po przerwie.
III TERCJA
Nastroje kibiców przyjezdnych po dwóch tercjach były minorowe. Ale zespół tyski otrząsnął się z przewagi mistrzów Polski. W 42. 40 Adam Bagiński po akcji Ślusarczyka i Gwiżdża zdobywa kontaktową bramkę. W dziewiątej minucie karę dla tyszan otrzymuje popularny "Stefan". W dziesiątej minucie mamy przełomową akcję meczu. Prawym skrzydłem do kontrataku wychodzi Parzyszek wjeżdża w tercję obroną oświęcimian zagrywa do Ślusarczyka, który wieńczy dzieło (49.04). Zespół GKS-u zdobywa bramkę w osłabieniu. Do końca tercji już się nic nie zmienia.
DOGRYWKA
Dwie dobre sytuacje mają oświęcimianie. Najpierw Puzio strzela a Sobecki instynktownie broni, a potem Klimin staje oko w oko ze Sobeckim i górą jest król toruńskiego półfinału Arkadiusz Sobecki.
KARNE
Prawdziwy horror jest w rzutach karnych. W czterech seriach lepsi od napastników są bramkarze. Ze strony oświęcimian nie strzelają kolejno Kimin, Piekarski, Miliczenko, Klisiak a u tyszan nie strzelają : Parzyszek, Ślusarczyk, Bagiński i Gonera. W piątej serii do krążka podszedł najpierw Belica i strzelił nie do obrony. Natomiast Puzio przegrał pojedynek ze Sobeckim. W Oświęcimiu tyszanie wygrali 3-2. Zrobili mały kroczek w stronę tytułu mistrza Polski.
Po meczu krótka wypowiedź ARKADIUSZA SOBECKIEGO:
" W pierwszych dwóch tercjach przewagę miał zespół Unii. Byliśmy spięci i zdenerwowani. Dopiero w trzeciej tercji zagraliśmy na większym luzie i przyniosło to efekty. Jeśli chodzi o karne to są one wielką loterią. Bardzo cieszę się, że dzisiejsza loteria była dla nas. Pozdrawiam i zapraszam na niedzielę do Tychów"
Czytaj także: