Najczęściej karany dyscyplinarnie hokeista w historii NHL znów znalazł się na celowniku komórki dyscyplinarnej ligi. I dorzucił kolejną sankcję do swojej kartoteki.
Liga NHL ogłosiła, że nałożyła maksymalną możliwą zgodnie ze Zbiorowym Układem Pracy (CBA) karę na gracza Florida Panthers Brada Marchanda. Będzie musiał zapłacić 5 tysięcy dolarów za swoje zachowanie podczas sobotniego meczu z Buffalo Sabres.
W trakcie tamtego spotkania, przegranego przez jego zespół 0:3, Marchand nie utrzymał nerwów na wodzy i dał się sprowokować kapitanowi rywali Rasmusowi Dahlinowi.
Szwed kijem trzymanym oburącz uderzył gracza "Panter" i przewrócił go na lód. Marchand ruszył za rywalem, starł się z nim, a gdy ten wylądował na tafli, zaczął okładać pięściami.
Gdy sędziowie już go odciągnęli i odesłali na ławkę kar, Marchand zabrał ze sobą kask Dahlina. W boksie kar wyrwał z niego paski służące do zapięcia, a następnie rzucił kask z powrotem na lód.
Na tafli krewki zawodnik mistrzów NHL otrzymał za to zdarzenie w sumie 4 minuty kar - 2 za przeszkadzanie i 2 za nadmierną ostrość w grze. Dahlin nie został ukarany.
Wydział Bezpieczeństwa Zawodników NHL nie sprecyzował, który fragment całej sekwencji spowodował nałożenie na Marchanda sankcji dyscyplinarnej. Stwierdził jedynie, że gracza ukarał za "niesportowe zachowanie".
Marchand nie po raz pierwszy, drugi ani trzeci trafił na tapet komórki dyscyplinarnej NHL. To rekordzista tej ligi pod względem liczby zawieszeń. Był już za swoje zachowania zawieszany 8 razy. Do tego na koncie ma 7 kar finansowych.
Gracz, który zdobywał puchar Stanleya nie tylko w zeszłym sezonie w barwach Panthers, ale także w 2011 roku dla Boston Bruins, swoją karę wpłaci na rzecz specjalnego funduszu wsparcia zawodników. Marchand jest jego hojnym sponsorem, bo licząc łącznie wszystkie kary finansowe, a także utracone wynagrodzenie, którego nie otrzymał za okresy zawieszenia w lidze, w całej karierze przekazał na jego rzecz już ponad milion dolarów.
Dahlin po meczu nie miał pretensji do rywala. Wbił mu za to szpilkę, przekonując, że wygrał starcie na prowokacje z graczem, który się w nich specjalizuje.
- Pewnie sam też zrobiłem coś takiego w przeszłości, więc takie rzeczy się zdarzają. W tych sytuacjach ten, kto bardziej się zdenerwuje, zwykle dostaje karę. Trzeba w takich momentach zachować spokój. Marchand zwykle jest w tym dobry, ale tym razem wygrałem małą bitwę - skomentował.
Czytaj także:
