Klub Montréal Canadiens uniknął arbitrażu w sprawie nowego kontraktu Joela Armii - gracza, którego pozyskał w ostatnim dniu obowiązywania jego poprzedniej umowy.
Armia trafił do Montrealu 30 czerwca, a więc w dniu, w którym kończył się jego poprzedni kontrakt, podpisany jeszcze z Winnipeg Jets. Fin nie mógł jednak dowolnie wybierać nowego pracodawcy, bo miał status tzw. "chronionego wolnego agenta". Negocjacje w sprawie nowej umowy były na tyle skomplikowane, że o jej warunkach miał rozstrzygnąć arbitraż. Posiedzenie było zaplanowane na 25 lipca, ale już nie będzie potrzebne.
Armia podpisał w Montrealu roczny kontrakt opiewający na 1,85 mln. dolarów. To jego zdecydowanie najwyższa umowa w NHL. W ostatnim sezonie zarobił 975 tys., a łącznie w czasie dwóch lat gry w Winnipeg Jets otrzymał właśnie tyle, ile Canadiens zapłacą mu w najbliższych rozgrywkach.
25-letni hokeista ma za sobą najlepszy indywidualnie sezon w NHL. W części zasadniczej w 79 meczach strzelił 12 goli i zaliczył 17 asyst. W play-offach zagrał 13 razy i dwukrotnie trafił do siatki. W sezonie zasadniczym był najczęściej odbierającym rywalom krążek zawodnikiem Jets. Zaliczył 48 przechwytów. Armia przeniósł się do Montrealu razem z bramkarzem Steve'em Masonem i prawem wyboru w siódmej rundzie draftu 2020 w zamian za Simona Bourque'a.
Fin został wybrany do NHL z numerem 16 draftu w 2011 roku przez Buffalo Sabres, ale póki co nie zachwyca w tej lidze. W 180 występach w sezonach zasadniczych strzelił 26 goli i zaliczył 32 asysty. Wspomniane 13 występów w play-offach były jego jedynymi w rywalizacji o Puchar Stanleya. Zanim trafił do NHL, w 2013 roku w zespole Ässät Pori niespodziewanie sięgnął po mistrzostwo Finlandii.
Czytaj także: