NHL: Josh Gorges zakończył karierę (WIDEO)
W NHL zasłynął kiedyś grając już 2 dni po tym, jak przyjął na głowę potężny strzał, po którym zalał się krwią i długo bez ruchu leżał na lodzie. Josh Gorges był dla wielu wzorem poświęcenia dla drużyny. Teraz oficjalnie zakończył karierę sportową.
34-letni Gorges ogłosił dziś zakończenie kariery publikując post w serwisie społecznościowym Instagram. "Chcę oficjalnie ogłosić zakończenie kariery hokejowej. Mimo że jest to smutny dzień, to jestem podekscytowany kolejnym rozdziałem w moim życiu i szansą, by być w domu z rodziną. Kocham hokej i zawsze będę go kochał. Dał mi wszystko, co dziś mam. Nauczył mnie być mężczyzną, dał mi wartościowe życiowe lekcje, których nie dostałbym gdzie indziej" - napisał były już hokeista.
Gorges w tym sezonie już nie grał zawodowo. W poprzednim w barwach Buffalo Sabres rozegrał 34 mecze, w których zaliczył 2 asysty. "Szable" były jednym z jego trzech klubów w najlepszej lidze świata. To obrońca, który nigdy nie był draftowany do NHL, ale w sezonie 2005-06 zadebiutował w San Jose Sharks. Najdłużej był jednak związany z Montréal Canadiens, w barwach których spędził 7 sezonów w latach 2007-2014. Łącznie w rozgrywkach zasadniczych wystąpił w 783 meczach, strzelił 17 goli i zaliczył 107 asyst. W 68 spotkaniach play-offów uzyskał 9 asyst.
Dorobek punktowy w jego przypadku jednak niewiele mówi, bo Gorges był zawsze defensywnym typem obrońcy, który wykonywał dla drużyny "czarną robotę". Słynął zwłaszcza z poświęcenia w blokowaniu strzałów. Łącznie własnym ciałem zatrzymał ich w NHL 1 671 - średnio nieco ponad 2 na mecz. W okresie jego występów w tej lidze, zajmował pod względem liczby bloków 7. miejsce w ogólnej klasyfikacji.
Najsłynniejszy przypadek obrazujący jak twardym był graczem, miał miejsce w lutym 2010 roku podczas meczu Canadiens z Washington Capitals. W końcówce pierwszej tercji rzucił się pod strzał jednego z najmocniej uderzających graczy NHL Mike'a Greena. Krążek trafił go w tył głowy. Gorges zalał się krwią i przez dłuższą chwilę leżał na lodzie bez ruchu. Tego meczu, który jego drużyna ostatecznie wygrała po dogrywce, nie dokończył, ale już dzień później jak gdyby nigdy nic stawił się na treningu, a następnego dnia zagrał przeciwko Philadelphia Flyers. Niedługo później słynny kanadyjski ekspert Don Cherry zaapelował, by nominować go na kapitana najbardziej utytułowanej drużyny w historii NHL. Tak się jednak nigdy nie stało. W 2012 roku został na dwa lata alternatywnym kapitanem zespołu, a później przez trzy sezony pełnił taką funkcję w Buffalo Sabres.
"Jest zbyt wielu ludzi, którym powinienem tu podziękować, ale tym wszystkim z Was, którzy pomogli mi na mojej drodze i pomogli spełnić marzenia, jestem bardzo wdzięczny. Przychodzenie na lodowisko ze świadomością, że muszę rywalizować z najlepszymi na świecie, to najwspanialsze uczucie. Wszystkim kolegom, z którymi grałem dziękuję za wszystko. To za Wami będę najbardziej tęsknił" - napisał Gorges na Instagramie.
Komentarze