NHL: "Pingwiny" odwróciły losy meczu w trzeciej tercji (WIDEO)

0:3 po 16 minutach przegrywała drużyna Pittsburgh Penguins z Boston Bruins w niedzielnym meczu NHL. "Pingwiny" zdołały jednak odwrócić losy rywalizacji, bo do końca spotkania strzelały już tylko one.
Na 3 gole Bruins drużyna z Pittsburgha przed własną publicznością odpowiedziała 4 trafieniami i wygrała całe spotkanie 4:3. Zwycięskiego gola strzelił w 53. minucie Bryan Rust, który ma już 4 bramki na wagę wygranych w tym sezonie, czym wyrównał swój rekord z poprzednich rozgrywek. Przed nim dla zwycięzców trafiali także: Dominik Simon, który jednak w trzeciej tercji opuścił taflę z kontuzją, Teodors Bļugers i obrońca Jack Johnson. Sidney Crosby po raz pierwszy po przerwie spowodowanej kontuzją nie zdobył bramki, ale i tak został wybrany pierwszą gwiazdą meczu dzięki temu, że zaliczył 2 asysty. Gospodarze byli znacznie skuteczniejsi, bo do zwycięstwa wystarczyły im tylko 22 strzały. Goście z Bostonu strzelali 37 razy, ale Matt Murray zatrzymał ich 34-krotnie. I nie zraziło go nawet to, że Patrice Bergeron po raz pierwszy pokonał go już w 11. sekundzie. 37. gola w sezonie strzelił dla "Niedźwiedzi" najlepszy snajper NHL w tym sezonie David Pastrňák. Choć jego zespół wygrał najwięcej w lidze, bo 17 meczów prowadząc po pierwszej tercji, to po raz drugi w odstępie 6 dni przegrał mimo trzybramkowego prowadzenia. 68 punktów nadal jednak daje mu prowadzenie w dywizji atlantyckiej. Penguins z 67 punktami są drudzy w metropolitalnej.
Dopiero 8. runda rzutów karnych wyłoniła zwycięzcę meczu Carolina Hurricanes z New York Islanders. A w niej scenariusz był jakby napisany dla wracającego do drużyny "Huraganów" Justina Williamsa. 38-latek w pierwszym występie w tym sezonie trafił do siatki i przesądził o wygranej swojego zespołu. Williams po poprzednich rozgrywkach zastanawiał się nad zakończeniem kariery, ale 2 tygodnie temu po półrocznej przerwie podpisał kontrakt w Raleigh, a tej nocy debiutował w obecnych rozgrywkach. Zwycięstwo w rzutach karnych dał swojej drużynie po raz pierwszy od listopada 2011 roku, gdy był jeszcze graczem Los Angeles Kings. Co prawda nie jest już kapitanem drużyny, ale to on jak dawniej poprowadził po meczu tradycyjną dla Hurricanes "cieszynkę", w trakcie której zasalutował swoim kibicom. Andriej Swiecznikow trafił dla "Canes" i z gry, i z rzutu karnego, a w decydującej rozgrywce celnym strzałem popisał się też Teuvo Teräväinen. James Reimer obronił 26 strzałów z gry oraz 2 rzuty karne. Jego zespół przerwał serię 3 porażek w ulubionych okolicznościach, bo wygrał wszystkie 3 serie rzutów karnych w tym sezonie. 59 punktów daje mu dopiero 5. miejsce w dywizji metropolitalnej, ale też premiowane awansem do play-offów 2. w klasyfikacji "dzikiej karty" w konferencji wschodniej. Islanders przegrali już 3. mecz z rzędu, ale z dorobkiem 61 punktów pozostają na 3. pozycji w tej samej dywizji.
Zwycięski karny Justina Williamsa i salut dla kibiców
Swojego bohatera mieli tej nocy także kibice w Chicago. Patrick Kane co prawda tylko raz asystował, ale był to jego 1 000. punkt w NHL, co wystarczyło mu do otrzymania miana pierwszej gwiazdy meczu. Chicago Blackhawks pokonali Winnipeg Jets 5:2, odnosząc już 5. zwycięstwo z rzędu. To ich najdłuższa seria wygranych w obecnych rozgrywkach. Po golu i asyście zaliczyli Szwedzi Erik Gustafsson i Alexander Nylander, Czesi Dominik Kubalík i David Kämpf także trafili do siatki, podobnie jak Brandon Saad. Stojący w bramce gospodarzy Robin Lehner obronił 36 strzałów. Wybrany z numerem 1 draftu NHL w 2007 roku Kane jako pierwszy z tamtego naboru osiągnął 1 000 punktów w tej lidze. Żaden inny wybrany wówczas gracz nie doszedł jeszcze do granicy 700. Amerykanin punktował w 10. meczu z rzędu. Jest to najdłuższa trwająca seria w NHL. Obie rywalizujące wczoraj drużyny mają po 54 punkty, ale to Jets są ciągle wyżej w tabeli dywizji centralnej. Zajmują w niej 4. miejsce, a Blackhawks są na 5., ponieważ zespół z Winnipeg rozegrał mniej meczów.
Columbus Blue Jackets w trzeciej tercji odwrócili losy rywalizacji w wyjazdowym meczu z New York Rangers. Zespół Johna Tortorelli przegrywał po 40 minutach 0:1, ale strzelił 2 gole i wygrał 2:1. Obie bramki były dziełem wracającego do gry po trwającej prawie miesiąc przerwie spowodowanej kontuzją Olivera Bjorkstranda. Duńczyk w tym sezonie już po raz 4. dał swojej drużynie zwycięstwo. W żadnym poprzednim nie miał na koncie więcej niż 2 zwycięskich goli. W bramce Blue Jackets błysnął kolejny Łotysz. Zastępujący odpoczywającego Elvisa Merzļikinsa, który w 3 z 4 ostatnich meczów nie wpuścił gola, Matīss Kivlenieks w swoim debiucie w NHL obronił 31 z 32 strzałów i odniósł zwycięstwo. Drużyna z Columbus wygrała już 5. mecz z rzędu. Ma na koncie 60 punktów i zajmuje 4. miejsce w dywizji metropolitalnej, jednocześnie prowadząc w wyścigu po dwie "dzikie karty" do play-offów w konferencji wschodniej. Rangers w tej samej dywizji są na przedostatnim, 7. miejscu z 50 "oczkami". Wczoraj nietypowego gola strzelił dla nich Brady Skjei, który wyszedł z ławki kar i skorzystał z odbicia od bandy za bramką rywali krążka wystrzelonego przez całą taflę przez jego kolegę Jacoba Troubę.
Gol Brady'ego Skjeia prosto z ławki kar
Komentarze