Hokej.net Logo

Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło!

Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło!

Rozmowa z RYSZARDEM ZIARKO, właścicielem firmy CIARKO, jednym z dwóch strategicznych sponsorów sanockiego hokeja.

Bardzo jest Pan zdegustowany?

No, nie wyszedł nam ten sezon. Kibice są zawiedzeni, sponsorzy także.

Zna Pan tego przyczyny?

Mam swoje przemyślenia. Myślę, że drużynę uśpiła wysoka forma i zwycięstwa odnoszone w sezonie zasadniczym, przekonanie, że jak włączy najwyższy bieg, z wszystkimi potrafi wygrać. Z pewnością jakiś wpływ miała także ich miesięczna przerwa poprzedzająca rozgrywki play-off. Ale to nie usprawiedliwia niepowodzeń. Uważam bowiem, że gdzieś popełniony został błąd w przygotowaniach, który skutkował słabszą grą. Ja już od finału Pucharu Polski widziałem, że coś niedobrego się z drużyną naszą dzieje.

Może zabrakło motywacji, mobilizacji...

Po przegranych meczach podejmowaliśmy działania mające na celu pełną mobilizację zespołu. Osobiście w nich uczestniczyłem. Niestety, nic to nie dało, co potwierdzałoby moją tezę, że drużyna nie była dobrze przygotowana do rozgrywek play-off.


Może potrzebny był psycholog?

Myśleliśmy i o tym, choć – moim zdaniem – on też by nie pomógł. Po prostu byliśmy słabo przygotowani, odjeżdżali nam rywale. To było bardzo widoczne w meczach z Cracovią. Oczywiście siedziała także psychika. Zawodnicy nie mogli uwierzyć, że przegrywają z drużynami, z którymi prawie zawsze wygrywali.

Zmiana trenera też nam się nie przysłużyła...

Oczywiście! Ale nie mieliśmy na to wpływu. Zastanawia mnie tylko jedno; zawodnicy z uznaniem wypowiadali się o umiejętnościach i metodach szkoleniowych trenera Mikesza. To dlaczego nie było tego efektów? Może miał za mało czasu, aby to wszystko zaczęło funkcjonować jak w szwajcarskim zegarku.

Powróćmy do motywacji. Nie jest tajemnicą, że spółka niemal cały czas zalegała zawodnikom z wypłatą wynagrodzeń. Czy naprawdę nie dało się wybić im tego argumentu z ręki, płacąc regularnie?

Widocznie nie. Sytuacja była dość skomplikowana, jako że jeden ze sponsorów, przy czym nie o naszą dwójkę tu chodzi, czasowo nie wywiązywał się ze swych deklaracji, czy zobowiązań. To było powodem zaistniałych zacięć w płatnościach. Nie uważam jednak, żeby należało to wiązać z brakiem motywacji do pracy. Nieterminowe wypłaty stały się dość powszechnym zjawiskiem, nie tylko w sporcie.

Kibice już się na mnie denerwują, że do tej pory nie zadałem jeszcze pytania: i co dalej?

Zaraz odpowiem na nie, choć obawiam się, że odpowiedzią nie będą w pełni usatysfakcjonowani. Otóż obecnie pracujemy nad analizą, która odpowie na pytanie dlaczego nie osiągnęliśmy zamierzonych celów, wskaże popełnione błędy i podpowie rozwiązania, które należy zastosować, aby tych samych błędów nie powielać. Niewątpliwie pewna reorganizacja w funkcjonowaniu spółki będzie niezbędna, ja już dostrzegam szereg elementów, które trzeba zmienić, poprawić.

Już słychać zarzut, że kontrakty podpisane z zawodnikami były zbyt wysokie...

W tej kwestii akurat mam nieco inne zdanie. Nie wszyscy już pamiętają, że kiedy zaczynaliśmy przebudowę sanockiego hokeja, nikt z zewnątrz nie chciał nawet słyszeć o Sanoku, ani zawodnicy, ani szkoleniowcy. A my chcieliśmy zbudować w miarę mocny zespół, zorganizować dobre szkolenie. Chcieliśmy więc to złe nastawienie zmienić, potrzebna była jakaś zachęta. Podkreślam: to nie był błąd.

Czy to znaczy, że w tej kwestii nic się nie zmieni?

Nie, na pewno trzeba przeanalizować tę działkę, może wprowadzić do niej jakieś nowe elementy. Moim zdaniem, większa część całej puli winna leżeć na lodzie i być zależna od uzyskiwanych wyników. Wiem, że tak jest w wielu klubach i to się sprawdza.


Czy nie czuje się Pan zawiedziony? Czy w złości nie myślał Pan, żeby ten hokej rzucić i mieć wreszcie święty spokój?

Nie, bo ja rozumiem, że to jest sport, w którym wszystko jest możliwe. Coś w końcu udało się osiągnąć, nie tylko tytuł mistrza Polski w ubiegłym sezonie i dwa Puchary Polski. To także inna pozycja Sanoka jako ważnego ośrodka hokeja na lodzie, to zorganizowane szkolenie młodzieży, którego zwieńczeniem jest tytuł mistrza Polski w kategorii juniorów młodszych, to uznanie ze strony hokejowej centrali. To wreszcie naprawdę dobre występy w Pucharze Kontynentalnym, mimo poniesionych porażek.


Może więc taka lekcja pokory, ten zimny prysznic, były nam potrzebne? Może za szybko zdobyliśmy „wielką koronę” w polskim hokeju?

Być może, ale co, mieliśmy świadomie hamować? Wówczas to nie byłby sport. Myśląc o tym ostatnim sezonie i patrząc w przyszłość, często mówię sobie tak: „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”!


To brzmi optymistycznie! Czy w tym momencie nie byłby Pan skłonny odpowiedzieć na pytanie: co będzie dalej?

Musiałbym się powtórzyć: będzie przeprowadzona dogłębna analiza, wyciągnięte wnioski, a w oparciu o nie określenie się: co robimy i na jakim poziomie. Dodam do tego jeszcze coś: otóż jestem przekonany, że hokej w Sanoku będzie się rozwijał. Nie można zmarnować tego, co już udało się dokonać. A jeszcze jest wiele dobrych, pozytywnych rzeczy, które możemy dla tej dyscypliny i dla sanoczan zrobić. Burmistrz Wojciech Blecharczyk w jednym z ostatnich wydań „Tygodnika...” powiedział w kwestii hokeja bardzo mądre zdanie: „nie wolno się nam obrażać na hokej”. Ja się do tego zastosuję!

Marian Struś - Tygodnik Sanocki

Czytaj także:

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
© Copyright 2003 - 2025 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe