Podejrzenie ustawienia wyniku padło na rozegrany wczoraj mecz szwedzkiej drugiej ligi, w którym wicelider stracił z niżej notowanym rywalem aż 8 goli z rzędu. Wątpliwości wzbudzają nietypowe zmiany kursów bukmacherskich podczas spotkania, choć nie jest wykluczone, że doszło tylko do błędu technicznego.
Chodzi o wczorajszy mecz Björklöven Umeå - Mora IK w HockeyAllsvenskan, czyli na zapleczu szwedzkiej ekstraklasy. Gospodarze, zajmujący 2. miejsce w tabeli, przegrali z 10. do wczoraj ekipą z Mory 4:8, mimo że po 9 minutach prowadzili 3:0. Później stracił 8 goli z rzędu, w tym aż 6 w osłabieniu.
Jeszcze w trakcie meczu niektóre firmy bukmacherskie zablokowały możliwość obstawiania wyniku na żywo. Wątpliwości budziły niezrozumiałe zmiany kursów, bo przy stanie 3:1 dla Björklöven kurs na zwycięstwo tego zespołu był wyższy niż przed startem meczu, a to drużyna, która do spotkania przystąpiła jako zdecydowany faworyt, mając nad rywalem 21 punktów przewagi w tabeli.
- Jeśli przed meczem kurs na Björklöven wynosił 1,30, to przy wyniku 3:1 powinien być gdzieś ok. 1,05, a nie 1,50 - powiedział cytowany przez dziennik "Aftonbladet" Henrik Holm, rzecznik prasowy bukmachera Unibet. - Nie pamiętam, żeby kiedyś wcześniej coś takiego się zdarzyło.
Gdy goście z Mory wyrównali, byli już według kursów bukmacherskich faworytem. Może to oznaczać, że wnoszono na nich zakłady za duże łączne kwoty. Dyrektor ds. bezpieczeństwa firmy bumacherskiej Svenska Spel Dan Korhonen powiedział w rozmowie z dziennikiem "Expressen", że on i jego koledzy uważnie przyjrzą się wszystkim zakładom na żywo zawieranym podczas meczu, ale potrzebne jest pogłębione badanie także u innych bukmacherów, bo mogło być stawianych wiele mniejszych zakładów na niespodziewane zwycięstwo Mory.
Jego firma na razie wstrzymała wypłaty wygranych za ten mecz, choć po kilku godzinach poinformowała, że bada również możliwość wystąpienia błędu technicznego lub ludzkiego. Niewykluczone, że przez pomyłkę kursy przypisane obu drużynom zostały zamienione.
Sprawą zainteresowała się szwedzka policja, choć na razie oficjalnie nie wszczęła postępowania. Jak pisze "Expressen", zbiera ona wszystkie potrzebne informacje, ale nie chce komentować szczegółów na tym etapie.
Swoje postępowanie wszczął za to szwedzki związek hokejowy. - Zbieramy informacje od drużyn, sędziów, firm bukmacherskich i innych zainteresowanych. Od wszystkich, którzy mogą jakieś informacje mieć. Później połączymy je wszystkie razem. Przede wszystkim musimy ustalić, jakie są fakty - powiedział szef departamentu rozgrywek Olof Östblom.
Klub Björklöven rozstał się dziś ze swoim bramkarzem Connorem Ingramem, który bronił we wczorajszym meczu. Kanadyjczyk wpuścił 5 z 14 strzałów i został zmieniony przez Isaka Mantlera. Tego ostatniego goście pokonali 3 razy na 10 uderzeń.
Ingram ma podpisany kontrakt w NHL z Nashville Predators, a w ubiegłym sezonie grał w ich filii AHL, ale w ostatnich tygodniach występował w Szwecji w związku z tym, że sezon za Oceanem ciągle nie ruszył. W mediach jego odejście zostało od razu połączone z wczorajszym spotkaniem, ale generalny menedżer "Lwów" z Umeå Per Kenttä powiedział, że nie ma to żadnego związku, a bramkarz i tak w tym tygodniu miał wylecieć do Stanów Zjednoczonych, bo Predators chcą go mieć podczas obozu przygotowawczego do sezonu NHL.
- Nie wierzę, że ktoś z naszej drużyny był zaangażowany w ustawienie meczu, w takim przypadku chcę zobaczyć konkretny dowód, ale cieszę się, że jest prowadzone postępowanie - powiedział Kenttä w rozmowie z "Aftonbladet". - Z hokejowego punktu widzenia to był fatalny występ. Zapytany czy podczas meczu nie podejrzewał innych powodów takiego obrotu wydarzeń odpowiedział: - To byłoby bardzo poważne oskarżenie.
Czytaj także: