Siedząc przez 4 długie minuty na ławce kar Mason Marchment wiedział, że może być antybohaterem swojej drużyny. Ale chwilę później wykonał kluczowe zagranie, które pomogło Dallas Stars odnieść zwycięstwo i objąć prowadzenie w serii play-off NHL.
Napastnik "Gwiazd" Mason Marchment na 40 sekund przed końcem trzeciej tercji wyjazdowego meczu numer 3 pierwszej rundy play-off NHL przeciwko Colorado Avalanche otrzymał 4-minutową karę za faul wysoko uniesionym kijem. Było wtedy 1:1 i zanosiło się na dogrywkę.
Zespół z Dallas przetrwał najpierw 40 sekund do końca tercji, a następnie jeszcze 3 minuty i 20 sekund w dogrywce. A nieco ponad 2 minuty po powrocie z boksu kar Marchment utrzymał się przy krążku w tercji ataku i podał do Tylera Seguina. Ten przyjął "gumę" łyżwą, zagrał ją sobie na kij i oddał celny strzał, który przesądził o wygranej gości 2:1, dając im prowadzenie w takich samych rozmiarach w całej serii.
Przed Seguinem gola dla Stars zdobył Jamie Benn. Obaj trafili do bramki swoimi jedynymi strzałami w jej światło tego wieczoru. Drużyna Avalanche od 9. minuty prowadziła po golu Walerija Niczuszkina. Pozostałych 27 strzałów gospodarzy obronił Jake Oettinger.
Miejscowi mogą mieć do siebie duże pretensje o grę w przewagach, bo 4-minutowa po karze Marchmenta nie była jedyną, w której zawiedli. W całym meczu 7 razy grali w liczebniejszym składzie, ale żadnej z tych okazji nie zamienili na gola.
To już drugi mecz z rzędu wygrany przez Stars po dogrywce, mimo że rywale prowadzili w trzeciej tercji. Tak samo było w poniedziałkowym spotkaniu numer 2 w Dallas, gdzie skończyło się 4:3, choć do 51. minuty "Avs" prowadzili 3:2.
W historii play-off NHL drużyny rozpoczynające serie do 4 zwycięstw u siebie i prowadzące 2-1 zwyciężają ostatecznie w 74,1 % przypadków, ale w pierwszej rundzie ten wskaźnik spada do 69,8 %. Mecz numer 4 odbędzie się w Dallas w nocy z soboty na niedzielę polskiego czasu.
Colorado Avalanche - Dallas Stars 1:2 (1:0, 0:0, 0:1, 0:1)
Niczuszkin (9.) - Benn (50.), Seguin (66.)
Stan serii: 1-2.
Na 2-0 swoje prowadzenie w serii z Montréal Canadiens podwyższył z kolei zespół Washington Capitals. "Stołeczni" pierwsi stracili gola, ale odpowiedzieli trafieniami Connora McMichaela i Dylana Strome'a w odstępie minuty. Ten pierwszy miał sporo szczęścia, bo po jego podaniu krążek odbił się od gracza rywali Davida Savarda i wpadł do bramki. W końcówce McMichael ustalił wynik na 3:1 swoim drugim w meczu golem po strzale do pustej już bramki rywali. Bramkarz Capitals Logan Thompson obronił 25 z 26 strzałów graczy gości. Trzecia odsłona tej rywalizacji odbędzie się w nocy z piątku na sobotę polskiego czasu.
Washington Capitals - Montréal Canadiens 3:1 (0:0, 2:1, 1:0)
McMichael (24.), (60.), Strome (25.) - Dvorak (22.)
Stan serii: 2-0.
Także 2-0 po pierwszych meczach u siebie prowadzą Los Angeles Kings z Edmonton Oilers. "Królowie" w drugim meczu serii pokonali finalistów poprzedniego sezonu 6:2. Adrian Kempe strzelił 2 gole i zaliczył 2 asysty, Anže Kopitar też zdobył 4 punkty, tyle że za bramkę i 3 asysty. Andriej Kuzmienko zanotował dla Kings gola i asystę, a na liście strzelców znaleźli się jeszcze Quinton Byfield i Brandt Clarke. Gospodarze wykorzystali 3 ze swoich 5 gier w przewagach i obronili wszystkie 3 osłabienia. Z bramki gości w trzeciej tercji, po wpuszczeniu 5 z 28 strzałów, zjechał Stuart Skinner. Zastępujący go Calvin Pickard wpuścił jednak już pierwszy strzał po wejściu między słupki, a występ zakończył mając obronione 2 na 3 uderzenia. Zespół z Los Angeles jest już w połowie drogi do zrewanżowania się Oilers za eliminowanie w trzech poprzednich sezonach w play-off, ale teraz rywalizacja przenosi się do Edmonton. Mecz numer 3 nad ranem w sobotę polskiego czasu.
Los Angeles Kings - Edmonton Oilers 6:2 (1:0, 2:1, 3:1)
Clarke (9.), Byfield (25.), Kuzmienko (31.), Kempe (47.), (52.), Kopitar (50.) - Draisaitl (34.), Arvidsson (45.)
Stan serii: 2-0.
Czytaj także: