Poziom finału hokejowej ekstraklasy cieszy trenera reprezentacji narodowej Wiktora Pysza. Selekcjoner nie opuszcza żadnego pojedynku. Z uwagą oglądał także wtorkowe spotkanie w Nowym Targu, które było drugim z rzędu, jakie rozegrano w stolicy Podhala.Z "dwójki" już na czwórkę"
Szkoleniowiec jest pod wrażeniem gry oświęcimskich reprezentantów kraju. Wiktor Pysz liczy, że będą oni motorem napędowym jego zespołu w walce o powrót do elity światowego hokeja. - Budująca jest forma bramkarza Tomasza Jaworskiego - uważa trener reprezentacji narodowej. - Może nie jest ona jeszcze optymalna, ale rośnie z każdym meczem - dodaje selekcjoner.
Wiktora Pysza nie zaskoczył obraz gry drugiego meczu w Nowym Targu, a trzeciego w całej serii finałowej, kiedy oświęcimianie przez większość spotkania nadawali ton wydarzeniom na tafli. - Unia przypomina rozpędzający się samochód - analizuje Wiktor Pysz. - Najwyraźniej oświęcimskim hokeistom na dobre wyszła maksymalna liczba spotkań w rywalizacji półfinałowej przeciwko GKS Tychy. Przyznaję, że na początku batalii przeciwko Tychom byłem trochę zaniepokojony ich formą, ale wtedy byli na "dwójce". Przez pierwsze dwa mecze finałowe wrzucili "trójkę", ale po trzecim spotkaniu wydaje mi się, że są już na "czwórce". Śmiem twierdzić, że gdyby wszyscy najlepsi oświęcimianie pojechali na Białoruś na ostatni w cyklu turniejów Euro Ice Hockey Challenge, to w półfinałach w trzech meczach rozprawiliby się z Tychami, a w finale też byliby w bardziej komfortowej sytuacji niż obecnie. Chociaż teraz też to nie wygląda źle, bo prowadzą 2-1, mając w perspektywie dwa mecze u siebie. Pamiętajmy jednak, że play-off pokazuje własna hala nie zawsze bywa atutem i jeszcze nie przekreślałbym Podhala - szkoleniowiec rozważa różne warianty zdarzeń.
Wiktor Pysz wcale nie ujmuje zasługi Adriana Parzyszka przy bramce dającej remis 1-1 Dworom w Nowym Targu. - A kto za tydzień będzie pamiętał, że on zagrywał zza bramki i Radziszewski sam wrzucił sobie krążek do siatki - zauważa trener Pysz. - Powiem więcej, w następnych spotkaniach takich bramek może być więcej. Krążki będą wpadać do siatki po różnych rykoszetach. Z pewnością w finałach nie będzie miejsca na finezję. Przykładem jest Milan Baranyk, który w rundzie zasadniczej czarował nowotarskich kibiców, a teraz, kiedy na lodzie nie ma zbyt wiele miejsca, nie potrafi się odnaleźć. Cieszę się, że finały są doskonałą promocją hokeja. Do poziomu sportowego dostosowali się sędziowie, którzy puszczają drobne faule, koncentrując się tylko na wyeliminowaniu złośliwości - kończy Wiktor Pysz.
Zebrał w Nowym Targu: Jerzy Zaborski "Dziennik Polski"
Jerzy Zaborski
Czytaj także: