Ozzie wrócił

Po czterech meczach przerwy do składu Detroit Red Wings powrócił Chris Osgood, który spisywał się jak za dawnych lat, a nie jak we wcześniejszych meczach obecnego sezonu.
Osgood mimo niezłego bilansu 19-5-7 jest w tym sezonie często krytykowany. Nic dziwnego, skoro z 88,7 % obronionych strzałów zajmuje ostatnie miejsce wśród bramkarzy NHL, a przy 3,27 gola wpuszczonego na mecz gorszych od niego jest tylko trzech bramkarzy. W związku ze słabą formą trener Detroit Red Wings, Mike Babcock dał doświadczonemu bramkarzowi odpocząć od gry w ostatnich czterech spotkaniach. Osgood w tym czasie intensywnie trenował z trenerem bramkarzy i właśnie to przyniosło efekt we wczorajszym meczu Red Wings z Los Angeles Kings. Popularny "Ozzie" obronił 30 strzałów rywali i dał się pokonać tylko raz Aleksandrowi Frołowowi, dzięki czemu Czerwone Skrzydła mogły świętować zwycięstwo 2:1. - Fizycznie cały czas było w porządku. Musiałem tylko przestawić swoje myślenie tak, żeby skupić się na grze i myślę, że wreszcie mi się to udało - mówił po wczorajszym meczu Osgood. - Czasem wypełnia się swój umysł wieloma innymi rzeczami, a trudno jest grać z taką zajętą głową.
Jedyny gol Frołowa dla Kings padł wczoraj w olbrzymim zamieszaniu podczas gry zespołu z Kalifornii w przewadze. W tej sytuacji Osgood nie miał większych szans, a chwilę wcześniej i tak obronił dwa groźne strzały. Zwycięstwo ekipy z Detroit nie byłoby jednak możliwe, gdyby nie gole zdobyte tym razem nie przez największe gwiazdy, a przez Dereka Meecha i Tomáša Kopeckýego. Najpierw ten pierwszy trafił w podbramkowym zamieszaniu zaliczając dopiero drugiego gola w sezonie, a później Kopecký wykorzystał jeden z nielicznych w tym sezonie błędów bramkarza Kings, Jonathana Quicka. 23-latek wyjechał za bramkę, by zagrać krążek, ale stracił go na rzecz Valtteriego Filppuli. Mimo, że zdążył wrócić do bramki Kopecký nie miał problemów z podwyższeniem na 2:0. Quick obronił 39 strzałów rywali, ale błąd przy zwycięskim golu rywala obniża ocenę jego występu. Co ciekawe na ławce kar w barwach Red Wings siedzieli wczoraj tylko obaj zdobywcy bramek, a zarówno jeden, jak i drugi zespół otrzymały po cztery karne minuty.
- Myślę, że graliśmy całkiem nieźle w pierwszej tercji utrzymując się przy krążku i oddając sporo strzałów - mówił po spotkaniu trener Los Angeles Kings, Terry Murray. - Niestety później wykonywaliśmy za dużo podań przez środek, co pozwoliło im przejąć inicjatywę dzięki przechwytom. Zespół Murraya stracił wczoraj Raitisa Ivanānsa, który opuścił lód w drugiej tercji. Nie wiadomo, czy Łotysz wystąpi dziś przeciwko Chicago Blackhawks. Do składu wrócił za to wczoraj kapitan, Dustin Brown, który nie zagrał w dwóch ostatnich meczach z powodów osobistych. Z kolei Red Wings wystąpili osłabieni brakiem najlepszego strzelca, Mariána Hossy.
Zespół Mike`a Babcocka dzięki zwycięstwu utrzymał dystans do prowadzących w Konferencji Zachodniej NHL i całej lidze San Jose Sharks. Czerwone Skrzydła po 62 meczach mają na koncie 90 punktów - o trzy mniej, niż Rekiny. Los Angeles Kings z kolei zdobywają średnio jeden punkt na mecz - dotąd rozegrali 61 spotkań, w których zgromadzili tyle samo "oczek". Do 8. miejsca dającego awans do play-off tracą tylko cztery punkty, ale zajmują też na Zachodzie dopiero 13. pozycję, co oznacza, że by po raz pierwszy od 2002 roku awansować do rozgrywek pozesonowych muszą wyprzedzić pięć zespołów. Tysięczny mecz w NHL rozegrał wczoraj Kirk Maltby.
Montréal Canadiens pokonali po dogrywce 4:3 Philadelphia Flyers. Zwycięską bramkę zdobył Mathieu Schneider, który zaliczył także asystę. Gola i dwa punktowe podania zanotował Aleksiej Kowaliow, a bramkę i asystę Tomáš Plekanec. Dla "Habs" trafił także Tom Kostopoulos. Asystując przy golu Jofrreya Lupula dla Flyers swój trzysetny punkt w NHL uzyskał Scott Hartnell.
Grający bez Sidneya Crosby`ego Pittsburgh Penguins także po dogrywce pokonali Chicago Blackhawks 5:4. O wygranej przesądził gol Jewgienija Małkina, który prowadzi w ligowej klasyfikacji najskuteczniejszych graczy z 89 punktami w 63 meczach. Gola i asystę zanotował debiutujący w barwach Penguins Chris Kunitz, pozyskany w czwartek z Anaheim Ducks. Hat trickiem dla Blackhawks popisał się Jonathan Toews, który wszystkie gole zdobył w przewadze.
Pewne zwycięstwo 4:1 nad Minnesota Wild odniósł zespół Calgary Flames. Dwa gole zdobył Michael Cammalleri, a trafiali także Dion Phaneuf i Jamie Lundmark. O zwycięstwie Płomieni przesądziła druga tercja wygrana 3:0, a rozpoczęta golami Cammalleriego i Phaneufa w jej pierwszej minucie w odstępie 20 sekund. Flames przewodzą Northwest Division z przewagą 10 punktów nad Vancouver Canucks.
Ci ostatni wczoraj także wygrali - 2:1 z Tampa Bay Lightning. Zwycięskiego gola po szczęśliwym rykoszecie zdobył Steve Bernier, a wcześniej trafił także Alexander Edler. Dla Lightning trafił Steven Stamkos, który dopiero w ostatnich meczach osiągnął dyspozycję wymaganą od gracza wybranego w Drafcie z numerem 1. Tampa Bay Lightning pozostają jedynym w NHL zespołem, który nigdy nie wygrał w Vancouver.
Komentarze