Półfinałowe mecze hokejowej ekstraklasy wkraczają w decydującą fazę. W rywalizacji Cracovii z Dworami/Unią o krok od awansu do finału są oświęcimianie, którym wystarczy wygrać w piątek trzeci mecz. Kapitan "Pasów" Paweł Kozendra zapowiada jednak, że rywalizacja niekoniecznie zakończy się tak szybko.
Waldemar Stelmach: Niezła gra, ale dwie porażki, które stawiają Cracovię w fatalnej sytuacji.
Paweł Kozendra: Drużyna Unii w obu meczach była do pokonania. Przegraliśmy, bo popełniliśmy więcej indywidualnych błędów, po których straciliśmy bramki. Na przykład w meczu wtorkowym wystarczyło wybić krążek przy pierwszej bramce. Nie zdołaliśmy tego zrobić, a zaskoczony Rafał Radziszewski nie zdążył wrócić do bramki i było 0:1. Ten gol ustawił mecz.
Czy te błędy was nie załamują?
- Nie ma sensu się załamywać. Gra się przecież do trzech zwycięstw, a nie do dwóch. Uniści się rozpędzili, myślą, że to już koniec, ale my nie składamy broni. Będziemy z determinacją walczyć do końca. W pierwszych meczach byliśmy godnym rywalem dla Unii, ale mieliśmy pecha.
Chyba nie tylko. We wtorek, grając kilka minut w przewadze, nawet nie potrafiliście założyć zamka.
- Dużą rolę odgrywają nerwy. Jesteśmy rutynowanymi zawodnikami, ale nieraz ręce muszą się zatrząść. Każdy chce jak najlepiej, każdy chce wziąć krążek i wjechać z nim do tercji obronnej rywala. Niestety, to "chciejstwo" nieraz przeszkadza, bo nie każde zagranie jest przemyślane i dokładne. To powoduje, że krążek ucieknie, podskoczy i wszystko trzeba zaczynać od nowa.
Czy jest możliwe, byście wygrali trzy mecze z rzędu?
- Choć przegrywamy 0:2, szanse nadal podzielone są pół na pół. To dlatego, że w meczach z Podhalem rozpędziliśmy się, grając konsekwentnie i nadal tak gramy, a jedna wygrana może nas uskrzydlić jeszcze bardziej. Zawodnikom Unii wydaje się na pewno, że są już w finale, ale to jeszcze nie koniec. W piątek postaramy się wykorzystać ostatnią szansę.
Rozmawiał Waldemar Stelmach - GW
Czytaj także: